Nadal prawie 400 tys. obywateli RP nie uzyskało prawa do pozostania w Wielkiej Brytanii
Czekający nas jutro w nocy brexit nie oznacza jeszcze trzęsienia ziemi dla obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii. Od 1 lutego rozpoczyna się liczący 11 miesięcy okres przejściowy. Na ten czas zostanie zachowana swoboda przepływu osób pomiędzy UE a Wyspami. Przez chwilę będzie więc jeszcze po staremu.
Warunkiem pozostania na Wyspach po tym okresie jest uzyskanie statusu osoby osiedlonej. Z danych brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych (Home Office) za grudzień 2019 r. wynika, że do tej pory wniosek o nadanie statusu takiej osoby złożyło ponad pół miliona naszych rodaków. To najwięcej spośród wszystkich 27 europejskich narodowości mieszkających w Wielkiej Brytanii. Ale też polska mniejszość licząca 905 tys. osób jest tam największa. To oznacza sporą niepewność dla 393 tys. polskich obywateli, którzy nadal nie złożyli dokumentu do Home Office.
Chociaż nie ma oficjalnych danych na temat liczby obywateli UE mieszkających na Wyspach, szacuje się, że jest to 3–3,6 mln osób. Do tej pory wnioski złożyło ponad 2,7 mln osób. Wynika z tego, że nawet 900 tys. osób może mieć powody do zmartwienia. Status jest przyznawany, jeśli osoba udowodni, że mieszka w Wielkiej Brytanii od co najmniej pięciu lat. Dowodem może być rachunek za prąd lub umowa najmu mieszkania. Ci, którzy nie mają wystarczająco długiego stażu, dostają status tymczasowy. Podania będzie można składać do 30 czerwca 2021 r.
A co z osobami, którym nie uda się uzyskać żadnego statusu? Szef Home Office Brandon Lewis w październiku 2019 r. sugerował, że będzie ich czekać deportacja. To wzbudziło alarm w Parlamencie Europejskim, który w przyjętej rezolucji wezwał Londyn do zapewnienia prawnych gwarancji obywatelom UE. Po brexicie mogą oni czuć się dyskryminowani ze strony pracodawców czy właścicieli nieruchomości ze względu na konieczność potwierdzenia prawa pobytu. Chodzi również o to, że nawet po otrzymaniu statusu obywatel UE nie dostaje pisemnego potwierdzenia od Home Office. Ta sytuacja rodzi skojarzenia ze skandalem Windrush dotyczącym migrantów z byłych brytyjskich kolonii na Karaibach, którym na mocy ustawy z 1971 r. zezwolono na pobyt, a po latach nakazano to udokumentować pod groźbą deportacji.
Zajmujący się brexitem w europarlamencie belgijski deputowany Guy Verhofstadt pojechał do Londynu na spotkanie z brytyjskim ministrem Stephenem Barclayem. Podczas rozmowy Brytyjczyk miał go zapewnić, że nie będzie mowy o automatycznej deportacji. Obywatele UE bez statusu osoby osiedlonej po 31 czerwca 2021 r. będą mogli zwrócić się do Home Office z wnioskiem o jego nadanie, jeżeli uzasadnią, dlaczego nie zrobili tego do tej pory. Co z tymi, którzy uzasadnienia nie znajdą, nie wiadomo.
Emma Baines, radca polityczny w brytyjskiej ambasadzie w Polsce, mówi DGP, że na temat systemu osiedleńczego pojawia się sporo nieporozumień i nieścisłości, na które rząd brytyjski chce odpowiedzieć. – Obywatele UE i ich rodziny to nasi przyjaciele, sąsiedzi i koledzy. Chcemy, by z nami zostali – podkreśla. Odpowiadając na wątpliwości dotyczące niewystarczającego zabezpieczenia praw obywateli UE, deklaruje, że niezależnie od tego, czy w ramach systemu osiedleńczego obywatel UE dostanie status osoby osiedlonej, czy status tymczasowy, jego prawo pobytu w UK jest zagwarantowane brytyjskim prawem migracyjnym. – Oba statusy oznaczają, że ludzie mogą pracować, studiować, otrzymywać opiekę medyczną oraz dostęp do zasiłków i usług, który mają teraz – mówi. Osoby ze statusem tymczasowym będą mogły aplikować o status osoby osiedlonej po upływie pięciu lat od przyjazdu. Home Office finansuje 57 organizacji społecznych, które pomagają w złożeniu wniosku. – Ich podejście jest takie, by pomóc w przyznaniu statusu, a nie w odrzuceniu wniosku – zapewnia Baines.
Badanie przeprowadzone na zlecenie kampanii społecznej „3 mln obywateli” wśród 3000 osób, które otrzymały status osoby osiedlonej, pokazuje, że dla znakomitej większości (94 proc.) nie stanowiło to problemu.