W 2019 r. suma wydatków na obronność wszystkich państw Sojuszu wzrośnie o 6 proc. Przed jutrzejszym spotkaniem liderów organizacji Francja wciąż ją krytykuje. A Turcja łagodzi swoje stanowisko.
Ile wydaje NATO? / DGP
987 mld dolarów. Tyle według szacunków 29 krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego wyda w 2019 r. na obronność. To drugi rok z rzędu, gdy te kwoty rosną. Niemniej jednak zalecane przez organizację 2 proc. PKB na obronność wyda zaledwie dziewięć krajów.
Polska będzie wśród nich – mamy wydać równo 2 proc. (w ubiegłym roku było to 2,02 proc. PKB). Zdecydowanym liderem są Stany Zjednoczone, które na obronność przeznaczą 3,42 proc. swojego PKB. To się przekłada na 685 mld dolarów, czyli 70 proc. środków wydawanych przez wszystkie 28 krajów. Radykalny wzrost wydatków zanotowała Bułgaria, która za ponad miliard dolarów kupiła osiem nowych samolotów F-16. Tradycyjnie dużo na obronność wydaje Wielka Brytania i Grecja, teraz dołączyły do nich państwa bałtyckie oraz Rumunia.
Poważnie obronność traktują również Francja i Turcja, a za mało na ten cel przeznaczają Niemcy. I to głównie oni są atakowani przez prezydenta USA Donalda Trumpa, który jeszcze niedawno twierdził, że NATO jest przestarzałe. Zapewne to z myślą o nim i o amerykańskiej opinii publicznej Sojusz opublikował te dane tuż przed londyńskim szczytem, gdzie liderzy NATO będą świętować 70. urodziny organizacji.
Ale celebracja nie będzie przebiegać w dobrej atmosferze. Do zwyczajowej już krytyki Trumpa dołączył prezydent Francji Emmanuel Macron, który w opublikowanym kilka tygodni temu wywiadzie dla tygodnika „The Economist” stwierdził, że Sojusz jest w stanie „śmierci mózgowej”. Te słowa spotkały się z powszechną krytyką, m.in. kanclerz Angeli Merkel. W czwartek, podczas wizyty sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga w Paryżu, Macron jednak powtórzył podobny komunikat. Aby lepiej zrozumieć stanowisko Francji, warto przytoczyć wypowiedź ambasadora Francji Frédérica Billeta podczas piątkowego spotkania zorganizowanego przez German Marshall Fund w Warszawie. Dyplomata stwierdził, że prezydent Macron użył mocnych słów, by w pewien sposób obudzić organizację, i wyliczył cztery główne wyzwania, przed jakimi stoi Sojusz. Jako pierwsze wymienił koordynację procesu decyzyjnego pomiędzy NATO i USA. Warto przypomnieć, że ostatnie wycofanie wojsk amerykańskich z Syrii odbyło się bez konsultacji i wcześniejszego powiadomienia m.in. Francji, która ma swoje wojska w regionie. Później wymienił również zbyt małe wydatki Europejczyków na obronność i stwierdził, że potrzebne jest ponowne oszacowanie zagrożeń. To z punktu widzenia Polski jest szczególnie kontrowersyjne, ponieważ prezydent Francji stara się nie zauważać rewizjonistycznej polityki Moskwy. Wreszcie ambasador Billet stwierdził, że potrzebna jest nowa dyskusja nad kontrolą zbrojeń.
Atmosferę przed szczytem podgrzały też doniesienia agencji Reuters o tym, że Turcja blokuje przyjęcie tzw. planów ewentualnościowych dla państw bałtyckich i dla Polski. – Jako państwo członkowskie NATO od 67 lat Turcja jest w pełni świadoma ogromnego znaczenia, jakie ma obrona terytorium Sojuszu. Obecnie, podobnie jak inne kraje Sojuszu, nadal w pełni solidaryzujemy się z Polską i krajami bałtyckimi w kwestii obrony ich terytoriów przed wszelkiego rodzaju zagrożeniami – wyjaśniał w oficjalnym stanowisku Hakan Abaci, pierwszy radca ambasady Turcji w Polsce. – Pomimo że wśród państw członkowskich NATO zdarzają się różnice poglądów, które mogą mieć również negatywny wpływ na Turcję, ostatecznie znajdują się rozwiązania zgodne z zasadami jedności, solidarności i współpracy obowiązującymi w ramach NATO. Z uwagi na fakt, że bieżąca wymiana poglądów między państwami członkowskimi Sojuszu jest klasyfikowana jako „poufna”, nie możemy ujawniać szczegółów. Jednakże w przeciwieństwie do zarzutów opublikowanych przez agencję Reutera wszystkie niezbędne plany opracowane dla odpowiednich regionów są aktualne – wyjaśniał dyplomata. Jednak o tym, że Ankara blokowała sojusznicze ustalenia, w kuluarach mówiło się już od pewnego czasu. Najpewniej w ostatnich dniach doszło jednak do porozumienia.
– Nato nie jest w stanie śmierci mózgowej, a raczej burzy mózgów – mówił z kolei Tomasz Szatkowski, polski ambasador przy Sojuszu. – W obliczu ostatnich deklaracji warto przypomnieć, że zarówno Francja, jak i Turcja oficjalnie uznają artykuł piąty Traktatu Waszyngtońskiego – przypomniał były wiceminister obrony i zwrócił uwagę na to, że w ostatnich latach Sojusz wykonał olbrzymią pracę, zwiększa wydatki i mimo pewnych niedociągnięć pozostaje niezastępowalny.
Prezydent Francji nie chce zauważać rewizjonistycznej polityki Moskwy