Najpierw utworzyliśmy klub, teraz czas na plan legislacyjny, potem powinniśmy pokazać, że jeśli będzie zgoda, to jesteśmy w stanie rozmawiać o wspólnej partii – mówi Krzysztof Gawkowski.
Pamięta pan nazwę klubu, któremu szefuje?
Oczywiście. Koalicyjny Klub Parlamentarny Lewicy – Razem, SLD, Wiosna. Ale można powiedzieć krócej – klub Lewicy.
To też nazwa przyszłej partii? Mówi się o odejściu od szyldu SLD w ramach konsolidacji lewicy.
Wiele tygodni kampanii wyborczej nas do siebie zbliżyło, ale to nie oznacza, że trzeba się na siłę jednoczyć. Nie chcemy działać pod presją. Teraz naszym celem jest wygranie wyborów w 2023 r. i nikt nie złamie naszej determinacji. W wyborach prezydenckich też będzie jeden, wspólny kandydat.
W tym triumwiracie to SLD ma struktury i pieniądze, może narzucać własne warunki.
Gdybyśmy poszukiwali podmiotu dominującego, to dziś powinno być tak, że SLD ma swojego wicemarszałka Sejmu, Senatu oraz szefa klubu. A okazało się, że SLD ma wicemarszałka Sejmu, a szef klubu i wicemarszałek Senatu to osoby z Wiosny. Jest też mocno zaznaczona podmiotowość Razem. To wyciąganie wniosków z błędów z ostatnich lat, które spowodowały, że lewica wypadła z Sejmu.
Wiosna nie jest taką Nowoczesną lewicy? Nie brak opinii, że Włodzimierz Czarzasty rozegrał was tak samo jak Grzegorz Schetyna partię Ryszarda Petru i Katarzyny Lubnauer.
Tyle że my wszyscy jesteśmy beneficjentami porozumienia na lewicy. Zyskała Wiosna, która ma 20 parlamentarzystów, SLD, które ma ich 25, oraz partia Razem, która ma ich sześcioro. Mamy 49 posłów i dwóch senatorów, więc chyba można uznać, że osiągnęliśmy sukces i nikt nikogo nie skonsumował.
Wasz klub będzie teraz laboratorium jednoczenia lewicy?
Laboratorium były wybory. Dziś ten sukces trzeba konsumować mądrze. Chodzi głównie o plan legislacyjny. Niebawem pokażemy plany dotyczące najważniejszych projektów ustaw, które złożymy na początku kadencji. Zaplanujemy też działania na 2020 r. W Sejmie będzie się toczyć bitwa o to, kto jest wiarygodny. My chcemy to udowodnić – nasze propozycje z kampanii będziemy wnosić do Sejmu.
Jakie tematy podejmiecie w pierwszej kolejności?
Płaca minimalna, służba zdrowia, klimat, polityka wewnętrzna, czyli przywracanie ustroju demokratycznego. Będziemy orędownikami rozdziału państwa od Kościoła. Wszystko po kolei będziemy kładli na stół i mówili „sprawdzam”, raz PiS, raz Platformie. Niech inne partie mają świadomość, że w parlamencie jest siła opozycyjna, która z jednej strony nie będzie bała się poprzeć mądrych ustaw PiS, socjalnie dotykających wykluczonej części społeczeństwa, a z drugiej będzie broniła demokracji.
Klub Lewicy jest znacznie mniej liczny niż PiS i PO. Wasze propozycje mogą trafiać do kosza.
Jak lewica była w opozycji w latach 1997–2001 i składała mądre projekty ustaw, to później wygrywała wybory. Nie chodzi o to, by nie składać ustaw, tylko o to, by społeczeństwo uwierzyło, że nie będziemy totalną opozycją. A nie będziemy. Nie zamierzamy ani w czambuł krytykować pomysłów PiS, ani popierać wszystkich propozycji opozycji tylko dlatego, że do niej należymy. Losy Sejmu, w którym jest jedna partia opozycyjna i jeden lider opozycji, skończyły się. Nie dlatego, że my weszliśmy do Sejmu, tylko dlatego, że mamy ludzi, którzy są w stanie zastąpić Grzegorza Schetynę i Platformę, ze względu na charyzmę i merytoryczne działania.
Jeśli PiS zgłosi ustawę o 13. emeryturze, to poprzecie ten pomysł?
Na pewno będziemy popierać projekty socjalne. Takie, które będą wpływały na poprawę życia obywateli, które będą rozsądną redystrybucją środków publicznych. W naszym programie było kilka podobnych propozycji, np. podwyższenie płacy minimalnej. Podobnie jeśli chodzi o emerytury obywatelskie. Mamy projekt przewidujący taką emeryturę na poziomie 1600 zł. Dzięki takim zmianom ponad pół miliona Polaków miałaby dwukrotnie większe uposażenie i zaczęłaby godnie żyć.
Czy ten projekt, sprowadzający się do znaczącego podwyższenia emerytury minimalnej, nie będzie zbyt kosztowny dla budżetu?
Chodzi o to, by emeryci przestali głodować i nasz projekt to gwarantuje. Wracając zaś do propozycji PiS, to 13. emerytura jest tylko jednorazowym przysporzeniem w roku, które na rękę nie daje nawet 1000 zł. To żadna dwukrotność emerytur. Jeśli ktoś dostaje np. 1,5 tys. zł emerytury, to wmawia mu się, że dostanie 13. emeryturę, a to przecież nie jest drugie tyle. Mam wrażenie, że PiS zrobił to tylko na chwilę. W 2019 r. pomyśleli o 13. i 14. emeryturze, bo były wybory do Sejmu. Podobnie zrobią pewnie w roku 2020, bo za chwilę wybory prezydenckie. Ale co w kolejnych latach? Rozumiem, że jeśli w latach 2021 czy 2022 nie ma wyborów, to rządzący o tych propozycjach zapomną. Lewica nie będzie więc popierać propozycji o charakterze wyborczym. Jeśli standard będzie taki, że np. uchwalimy wyższą emeryturę wypłacaną dodatkowo na przestrzeni lat, to chętnie to poprzemy.
Płaca minimalna to był jeden z bardziej kontrowersyjnych projektów minionej kampanii. Czy jeśli PiS wyłoży na stół propozycję w niezmienionej wersji, podwyżki do 4 tys. zł od 2024 r., Lewica ją poprze?
Propozycja PiS jest różna od naszej. Naszym celem jest też pułap 4 tys. zł, ale przy okazji pokazywaliśmy, jak chronić przedsiębiorców, np. przez zmniejszenie obciążeń ZUS. Do tego program Kopernik – rozwojowy, startupowy, który ma pomagać przedsiębiorcom wchodzącym na rynek. To 3,5 mld zł, które powinniśmy w taki program włożyć. Wtedy można mówić, że płaca minimalna zabezpiecza też interesy przedsiębiorców. PiS przypuszcza kontratak dlatego, że chce na jakimś polu coś ugrać, a nie dlatego, że zwycięża rozsądek. W programie Lewicy zaznaczamy też, jak stwarzać nowe miejsca pracy. Inwestując np. w politykę klimatyczną. Mówimy o potrzebie angażowania się w OZE i wskazujemy, gdzie znaleźć 200–300 tys. nowych miejsc pracy. To ważne, bo nawet PiS zapowiada, że kopalnie będą wygaszane. Tylko mówi to po cichu, a my głośno. Lewica będzie odpowiedzialna w swoich działaniach. Będzie dbała, by tworzyć miejsca pracy, by pracownicy dobrze zarabiali.
A co z pomysłami światopoglądowymi? Złożycie ustawę o związkach partnerskich?
Jednym z pierwszych projektów Lewicy będzie ustawa o związkach partnerskich. Założenia skonsultowane zostaną z osobami zainteresowanymi, środowiskiem, bo uważamy, że czas odejść od metody, w której politycy zgłaszają projekty bez konsultacji społecznych.
To miałyby być związki partnerskie w sensie ogólnym czy dotyczące tylko osób homoseksualnych?
My nie jesteśmy Platformą. U nas związek partnerski to związek kobiety i mężczyzny, mężczyzny z mężczyzną oraz kobiety z kobietą. A nie tylko związek kobiety i mężczyzny, tak jak widzi to PO.
A co z adopcją dzieci przez pary homoseksualne?
W przygotowanym projekcie nie ma takich zapisów, ale również jesteśmy przed dyskusją w tej sprawie. Są środowiska, które za tym lobbują, ale są też parlamentarzyści, którzy mówią „nie”. Ta decyzja przed nami.
Kwestia aborcji wróci na polityczną agendę? Prezydent Duda dał sygnał, że może poprzeć wykreślenie z ustawy antyaborcyjnej tzw. przesłanki eugenicznej.
Prezydent zaklina rzeczywistość. Aborcja w Polsce w takim kształcie, o jaki wnioskujemy, nie jest legalna, ale wystarczy wyjechać kilkadziesiąt kilometrów za granicę, by jej dokonać. Więc równie dobrze prezydent mógłby zakazać podróży za granicę. Albo mówimy o europejskiej wspólnocie wszystkich praw, albo zamkniemy Polskę w bańce. Podziemie aborcyjne w Polsce to kilkadziesiąt tysięcy przypadków w ciągu roku. Lewica będzie o tym postulacie głośno mówić.
Jeśli PiS będzie chciał zaostrzyć ustawę, w kontrze zgłosicie projekt liberalizujący?
W ramach równowagi wyjdziemy na ulicę. Jeśli PiS będzie chciał zaostrzyć ustawę podobnie jak w roku 2016, wprowadzić kary więzienia dla kobiet, to będziemy protestowali na ulicach. Czarny protest zainicjonowany przez ludzi lewicy to był jeden z tych, który sprawił, że władza odpuściła, że PiS nie docisnął pedału do końca. PiS reaguje jedynie na takie argumenty.
Na ile klub będzie zapleczem do prowadzenia kampanii przez kandydata lewicy?
Klub musi być zapleczem intelektualnym lewicy, kuźnią idei. Jako posłowie musimy być poważni w Sejmie i jednocześnie wiecowi w terenie. Na pewno nie powinniśmy się spieszyć z wyłonieniem kandydata lub kandydatki na prezydenta RP, wystarczy, jeśli zrobimy to na przełomie grudnia i stycznia. Musimy pokazać wartości: najpierw utworzyliśmy klub, teraz czas na plan legislacyjny, potem powinniśmy pokazać, że jeśli będzie zgoda, to jesteśmy w stanie rozmawiać o wspólnej partii. I wreszcie pokazać, że mamy kandydata, który reprezentuje całą lewicę.
Jak go wybierzecie, w prawyborach?
Jestem przeciwnikiem prawyborów. To powinna być decyzja ciał statutowych trzech partii tworzących klub. Uważam, że dobrze byłoby w tę decyzję włączyć też jak najwięcej innych partii czy organizacji społecznych na lewicy.
Pan będzie za Robertem Biedroniem?
Od miesięcy mówię, że byłby dobrym kandydatem. Był świetnym prezydentem Słupska. Oddłużył miasto, wskazana przez niego kandydatka wygrała w pierwszej turze, założył partię, wprowadził kandydatów do parlamentu, ale także głosi progresywne poglądy. Przy wsparciu Włodzimierza Czarzastego i SLD oraz Adriana Zandberga z Razem, a także innych środowisk lewicowych to świetna szansa, by być alternatywą dla tego, co zaproponuje PiS i PO.
Ale rozumiemy, że to głównie szansa na konsolidację lewicy, a nie poważna walka o prezydenturę? Sondaże nie dają dużego poparcia kandydatowi Lewicy.
A dlaczego nie. A jak było z Aleksandrem Kwaśniewskim w 1995 r., gdy startował przeciwko Lechowi Wałęsie? Mamy też przykład z poprzedniej kampanii, gdzie o tej porze Bronisław Komorowski o siedem długości wyprzedzał Andrzeja Dudę. Kandydat Lewicy swoją postępowością, otwartością, myśleniem o Europie, dojrzałością programową może zawalczyć o drugą turę.
Poligonem dla współdziałania opozycji może być Senat.
Senat powinien być izbą, która uspokoi autokratyczne zapędy PiS. Musi być miejscem łączenia interesów opozycji i partii rządzącej. Wreszcie Senat musi pokazać PiS, że praca legislacyjna nie polega na tym, że jedną ustawę przeprowadza się w 24 godziny. Nikt nie będzie blokował PiS możliwości rządzenia. Ale ustaw jednonocnych już nie będzie.
Tomasz Grodzki będzie dobrym marszałkiem Senatu także dla lewicy?
Znam go. To człowiek dialogu i porozumienia, dający gwarancję, że lepiej się dogadać niż pokłócić. Czuję, że to marszałek, który będzie łączył ponad podziałami, rozmawiał z PiS i rozsądnie gospodarował czasem. Bo nie wykluczam, że jeśli będzie jakaś sytuacja nadzwyczajna, to ustawa może być uchwalona szybko. Rozsądek i mądrość profesora w takich przypadkach zwycięży.
Jak będzie wyglądała ścieżka budowania partii? Czy jak kiedyś SdRP, które stało się osią budowy SLD, czy jako federacja?
Nie ma dziś ostatecznej decyzji, jaka to będzie formuła, bo na razie nie ma decyzji, że będzie nowa partia. Teraz rozmawiamy, jak taka współpraca mogłaby wyglądać. Najbliższa mojemu sercu formuła opiera się na federacji oraz w kolejnych krokach przekształceniu takiej struktury w jedną ideę polityczną. Na razie nie mam na to odpowiedzi statutowej, ale jestem przekonany, że się porozumiemy, bo z jednej strony jest wola porozumienia polityków, a z drugiej oczekują też od nas tego wyborcy, którzy zaufali nam w wyborach. I my dotrzymamy słowa.