Są informacje, że rząd Trumpa sabotował negocjacje handlowe z Kijowem, ale kwestia impeachmentu nie jest oczywista.
W sobotę dziennik „The Washington Post” napisał, że nie tylko kwestia omawianej w mediach od ponad miesiąca pomocy wojskowej dla Ukrainy była przedmiotem nacisków Białego Domu na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Ekipa Donalda Trumpa pod wpływem b. szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Johna Boltona miała też wstrzymywać zaplanowane wcześniej ułatwienia w wymianie handlowej między obydwoma krajami. Do dziś do zawarcia porozumienia w ich sprawie nie doszło, chociaż w miniony czwartek Biały Dom ogłosił, że dojdzie do tego jeszcze w październiku. Komentatorzy amerykańskiej sceny politycznej są zdania, że decyzja o przyspieszeniu negocjacji zapadła dość gwałtownie, kiedy „The Washington Post” był już na tropie kolejnej afery związanej z szantażowaniem rządu Ukrainy.
Ujawnienie gierek Boltona osłabia obronną argumentację ekipy prezydenta, że Ukraina w ogóle nie była przedmiotem nacisków ze strony Białego Domu. Najprawdopodobniej jednak ta sprawa nie wpłynie na nastroje elektoratu, który w sprawie potencjalnego impeachmentu Donalda Trumpa jest i tak już mocno spolaryzowany. Nieco ponad połowa Amerykanów popiera kongresowe postępowanie przeciwko głowie państwa. Z pozoru prezydent jest w trudnej sytuacji, bo z kilku sondaży opublikowanych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przez różne ośrodki wynika, że ufa mu ok. 40 proc. obywateli. Ale tak naprawdę może to mieć mniejsze znaczenie niż to, jak demokraci teraz będą informować opinię publiczną o konieczności przeprowadzenia impeachmentu, tzn. że nie chodzi o zwyczajną zemstę. Najtrudniejsze zadanie stoi przed szefową Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.
Procedura impeachmentu polega na tym, że kongresmeni decydują o postawieniu prezydenta w stan oskarżenia i wysyłają swoją delegację w charakterze kolektywnego prokuratora do Senatu, gdzie odbywa się proces pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego. Republikanie w Izbie nie są skorzy do wszczęcia tej operacji, bo ich wyborca tego nie chce. Wśród twardego elektoratu prawicy prezydentowi ufa prawie 90 proc. głosujących. Kilkunastu spośród najbardziej twardogłowych kongresmenów Partii Republikańskiej wystąpiło w piątek z protestem przeciwko działaniom Nancy Pelosi.
Wyborcy Trumpa uważają, że rozdmuchiwane przez media śledztwo kongresu w sprawie nacisków na Wołodymyra Zełenskiego jest spiskiem waszyngtońskich elit. Lewica ma natomiast jeszcze inny problem. Jeśli zacznie się impeachment, ustanie normalna praca władzy ustawodawczej i w roku wyborczym, który kończy się równo za rok, republikanie powiedzą, że demokraci się uwzięli na niewinnego Trumpa, a w gruncie rzeczy dokonują obstrukcji prac legislatywy. Poza tym wreszcie, jeżeli elektoraty obydwu partii są zdeterminowane i bezwzględnie lojalne wobec władz stronnictwa, o wyniku wyborów prezydenckich zadecydują niezdecydowani. Demokratom łatwiej ich będzie przeciągnąć na swoją stronę, jeśli twarzą i kandydatem republikanów będzie już dostatecznie skompromitowany Donald Trump, a nie Mike Pence, który zostałby głową państwa, gdyby im peachment się udał i najpewniej walczyłby o następną kadencję. Impeachment nie jest więc na rękę Partii Demokratycznej.
Co innego jednak mówią specjaliści od zasady praworządności. Pisaliśmy na łamach DGP niedawno o tym, że 17 prokuratorów, którzy pracowali nad sprawą Watergate, w tym główny prokurator Richard Ben-Veniste, napisali artykuł dla „The Washington Post”, w którym stwierdzili, że jest już dość mocnych dowodów powszechnie znanych na to, że Donald Trump popełnił przestępstwa i wykroczenia, aby wszcząć wobec niego procedurę impeachmentu. Autorzy artykułu się na materii znają. W latach 70. badali nadużycie władzy przez Richarda Nixona i obstrukcję wymiaru sprawiedliwości. Ich praca doprowadziła do przyjęcia przez Komisję ds. Sądownictwa Izby Reprezentantów trzech zarzutów: nadużywanie władzy, obstrukcja wymiaru sprawiedliwości i lekceważenie Kongresu. To, że Nixon popełnił przestępstwa, nie budziło wątpliwości ani republikanów, ani demokratów. Dlatego, by uniknąć im peachmentu, Nixon zrezygnował. Prokuratorzy afery Watergate zgadzają się, że trzy powyższe zarzuty mają też zastosowanie w przypadku rozpoczęcia impeachmentu wobec Trumpa. Według nich wymuszanie na Zełenskim rozpoczęcia działań w celu uzyskania korzyści politycznych jest nadużyciem władzy. Wcześniej śledztwo specjalnego prokuratora Roberta Muellera, powołanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości, dowiodło, że jest wiele przykładów obstrukcji wymiaru sprawiedliwości. A odmowa współpracy przez prezydenta i jego ludzi z komisjami Izby Reprezentantów może być odebrana jako naruszenie konstytucyjnych uprawnień władzy ustawodawczej.
Wyborcy Trumpa wierzą, że śledztwo Kongresu to spisek elit z Waszyngtonu