Brytyjska premier Theresa May zaapelowała we wtorek do posłów o poparcie poprawki do uchwały ws. brexitu, która dałaby rządowi mandat do renegocjacji mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Płn. Przyznała jednak, że UE ma "ograniczony apetyt" na takie zmiany.

Szefowa rządu podkreśliła, że to, o czym mówi, "to nie jest dalsza wymiana listów, ale znacząca i prawnie wiążąca zmiana w umowie wyjścia z UE", co wymagałoby ponownego otwarcia negocjacji nad treścią dokumentu.

Kontrowersyjny mechanizm awaryjny (ang. backstop) dla Irlandii Północnej zakłada, że w razie braku innego porozumienia z UE Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i w elementach wspólnego rynku UE. Sprawia także, że mogłoby dojść do powstania tzw. granic regulacyjnych między Wielką Brytanią a wchodzącą w jej skład Irlandią Północną.

Premier tłumaczyła, że "fundamentalna obawa (parlamentu) wiąże się z tym, że coś, co miałoby być tymczasowym rozwiązaniem, może zostać na stałe". Jak oceniła, konieczne jest wprowadzenie "konkretnych zmian, które odpowiadają na obawy tej izby" i pozwoliłyby na uzyskanie większości głosów dla projektu porozumienia w trakcie procesu ratyfikacji w parlamencie.

Zgłoszona przez wpływowego posła Partii Konserwatywnej Grahama Brady'ego poprawka zakłada, że "mechanizm awaryjny dla Irlandii Północnej powinien zostać zastąpiony alternatywnym rozwiązaniem", jednocześnie wyrażając "poparcie dla opuszczenia Unii Europejskiej z porozumieniem" oraz deklarując "wsparcie dla umowy wyjścia w razie takiej zmiany".

Proponowana zmiana, gdyby została przyjęta przez parlament podczas wieczornego głosowania, dałaby szefowej rządu jasny mandat do renegocjacji z Unią Europejską przed zbliżającą się datą wyjścia kraju ze Wspólnoty o północy z 29 na 30 marca.

Odpowiadając na pytania posłów, May podkreśliła, że w przypadku powodzenia w negocjacjach ostateczny projekt umowy ponownie będzie poddany pod głosowanie w parlamencie.

"Poddamy poprawione porozumienie z powrotem pod głosowanie w Izbie tak szybko, jak to będzie możliwe" - zapewniła, potwierdzając, że przyjęcie poprawki nie może być automatycznie traktowane jako zaakceptowanie projektu umowy.

Jak jednak tłumaczyła, "głos za tą poprawką jest głosem za powiedzeniem Brukseli, że natura obecnego mechanizmu awaryjnego jest kluczowym powodem, dla którego parlament nie może poprzeć tego porozumienia".

Szefowa rządu przestrzegła, że "głos przeciwko ma dokładnie odwrotny skutek: mówi Unii Europejskiej, że wbrew temu, co wiele osób mówiło w przemówieniach, tweetach i felietonach na łamach gazet, backstop nie jest problemem".

Nowy zapis cieszy się poparciem szerokiej grupy posłów Partii Konserwatywnej, a także wspierającej mniejszościowy rząd May północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP). Gdyby wszyscy deputowani tych dwóch ugrupowań zagłosowali razem, to dysponowaliby większością głosów w Izbie Gmin.

Lider DUP Nigel Dodds powiedział, że premier "ma rację podkreślając, że (mechanizm awaryjny) jest głównym problemem", bo "stworzyłby granicę pomiędzy Irlandią Północną a resztą Zjednoczonego Królestwa".

"Nowa granica pomiędzy wschodem a zachodem jest równie nieakceptowalna dla unionistów (w Zjednoczonym Królestwie), jak nowa granica pomiędzy północą a południem dla nacjonalistów i republikanów (w Irlandii)" - tłumaczył.

Dodds podkreślił, że "unijni negocjatorzy muszą zdać sobie sprawę z tego, że podkopywanie gospodarczej i konstytucyjnej jedności Zjednoczonego Królestwa nie jest ani rozsądne ani akceptowalne".

W niespodziewanym akcie jedności wewnątrz rządzącej Partii Konserwatywnej poparcie wyrazili także lider eurosceptyków Jacob Rees-Mogg i prounijna była minister edukacji Nicky Morgan, którzy w ostatnich dniach pracowali nad nową, alternatywną propozycją porozumienia z UE.

Lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn mówił, że dla niego "jest całkiem jasne, że naszym pierwszym obowiązkiem jest zablokowanie katastrofalnego bezumownego wyjścia (z UE)". Dodał, że ma nadzieję, że "poprawki o takim skutku będą dzisiaj przegłosowane przez Izbę Gmin".

Corbyn stwierdził także, że "nawet jeśli proponowane przez premier porozumienie uzyskałoby w jakiś sposób w przyszłym miesiącu poparcie większości Izby, to nie ma szans, aby odpowiednia legislacja (...) została przegłosowana między dzisiaj a 29 marca".

Największe szanse na doprowadzenie do opóźnienia wyjścia z UE ma poprawka zgłoszona przez laburzystowską posłankę i szefową parlamentarnej komisji ds. wewnętrznych Yvette Cooper. Zaproponowała ona, że jeśli parlament nie poprze żadnego porozumienia do 26 lutego, to parlamentarzyści mogliby poinstruować szefową rządu, aby wystąpiła do UE z wnioskiem o przedłużenie procesu opuszczenia Wspólnoty nawet do dziewięciu miesięcy.

Szef jej ugrupowania zaznaczył jednak, że preferowane przez niego opóźnienie brexitu sięgałoby maksymalnie trzech miesięcy - tak, by skończyło się przed rozpoczęciem kolejnej kadencji Parlamentu Europejskiego.

Corbyn był także krytykowany w trakcie debaty za odmowę dopuszczenia pytania ze strony prounijnej posłanki jego ugrupowania Angeli Smith, która chciała spytać go o jego stanowisko wobec organizacji drugiego referendum. Lider laburzystów był wielokrotnie oskarżany o zajmowanie niejasnego stanowiska ws. brexitu i unikanie jednoznacznych deklaracji w tej sprawie.

Blok głosowań, w którym posłowie zadecydują o siedmiu poprawkach wytyczających różny kurs dalszego procedowania w sprawie opuszczenia Wspólnoty, rozpocznie się o godz. 19 czasu lokalnego (20 czasu polskiego).

May zapowiadała wcześniej, że planuje także konsultacje z wybranymi liderami UE w najbliższych dniach. Irlandzki premier Leo Varadkar poinformował, że oboje są umówieni na rozmowę telefoniczną po wieczornych głosowaniach; wcześniej brytyjska szefowa rządu rozmawiała już z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem.

W razie braku większości dla umowy proponowanej przez May lub alternatywnego rozwiązania na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatu o UE Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę bez umowy o północy z 29 na 30 marca. Prawdopodobnie doprowadziłoby to do poważnych utrudnień w handlu międzynarodowym, problemów z zaopatrzeniem w żywność i leki w Wielkiej Brytanii, a także zaburzyłoby europejski łańcuch dostaw, np. w branży motoryzacyjnej.