Większe składki do wspólnotowego budżetu w zamian za uniknięcie radykalnych cięć – taka propozycja polskiego rządu trafiła w gust Güntera Oettingera.
Komisarz ds. budżetu, który wczoraj odwiedził Polskę, by poznać nasze oczekiwania wobec perspektywy finansowej po 2020 r., spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim i parlamentarzystami. Podczas rozmowy z nimi podkreślał, że UE staje przed nowymi wyzwaniami, ale nie powinny być one finansowane kosztem tradycyjnych zadań, takich jak polityka spójności czy rolna. Taka deklaracja mogła tylko ucieszyć Warszawę.
Oettinger, który w ramach prac nad projektem unijnego budżetu odwiedził już przeszło 20 europejskich stolic, nie ma łatwego zadania. Musi znaleźć pieniądze na zasypanie luki w kasie, jaka powstanie po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE – to od 10 do 12 mld euro rocznie. Sfinansowane muszą też zostać nowe cele Wspólnoty, takie jak ochrona granic, zwiększenie bezpieczeństwa czy rozwiązywanie problemów związanych z migracjami.
Komisarz, zwany najbardziej wpływowym Niemcem w Brukseli, chce uniknąć opóźnień w pracach nad budżetem. Z punktu widzenia Brukseli niekorzystne byłoby prowadzenie rozmów o kolejnej perspektywie finansowej w czasie przyszłorocznej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Dlatego według zapowiedzi KE projekt zostanie przedstawiony już 2 maja. Wtedy rozpoczną się formalne negocjacje.
– Warunkowo zgodziliśmy się, że możemy procedować szybko, jeśli pozostałe państwa pokażą, że są w stanie zrozumieć potrzeby wszystkich – deklaruje Konrad Szymański, wiceszef MSZ.
Główną linią podziału w negocjacjach budżetowych będzie kwestia zwiększenia składek krajów członkowskich. Pod koniec lutego szef KE Jean-Claude Juncker mówił, że nawet 15 państw jest gotowych płacić więcej. Wśród nich są Berlin i Paryż – dwaj najwięksi płatnicy netto – oraz beneficjenci, głównie Polska i kraje naszego regionu, które więcej otrzymują ze wspólnotowej kasy, niż do niej wpłacają. Przeciwko rozszerzeniu budżetu będą Holandia, Austria i Dania, a więc mniejsi, choć bardzo zdeterminowani płatnicy netto.
Jedną z kluczowych kwestii z polskiego punktu widzenia jest pomysł powiązania wypłat z unijnej kasy z przestrzeganiem unijnych wartości. To mogłoby być dużym kłopotem dla rządu, który prowadzi spór z KE o przestrzeganie praworządności. Rząd poszedł na kompromis, zapowiadając w zeszłym tygodniu korekty zmian w sądownictwie, co Bruksela przyjęła z zadowoleniem. Nie wiadomo jednak, jak to wpłynie na planowane uzależnienie dostępu do funduszy od przestrzegania zasad praworządności, na co naciskają niektóre kraje członkowskie.
Nasz rząd chce storpedować te pomysły. Przekonuje, że trudno wyznaczyć obiektywne kryteria, które pozwalałyby precyzyjnie oceniać, kiedy doszło do naruszenia unijnych wartości. Wskazuje też, że takim naruszeniem jest też nieprzestrzeganie innych reguł, jak np. progu deficytu sektora finansów publicznych.
Tradycyjnie przy tworzeniu budżetu Polska będzie broniła dwóch ważnych unijnych polityk, z których mamy największe korzyści, czyli spójności i wspólnej polityki rolnej. – Jesteśmy otwarci na rozmowy o ich reformie. Ale nie widzimy możliwości, by były one ofiarą zmiany trendu politycznego w Europie. Myślę, że Polska i Komisja oczekują od państw, które proponują nowe cele, by przedstawiły sposób ich finansowania inny niż proste przesunięcia – mówi wiceszef MSZ Konrad Szymański.
Brexit tylko nasilił sprzeczności między płatnikami netto a beneficjentami polityki rolnej i spójności. Kraje takie jak np. Holandia wolą mniejsze wydatki na spójność, a wyższe na badania i rozwój, z których korzystają bardziej. Polska proponuje podwyżkę składki członkowskiej, likwidację rabatów dla płatników netto czy wprowadzenie podatków. To stanowisko wyjściowe do negocjacji budżetowych.
Propozycja likwidacji rabatów ma osłabić zapał płatników netto (np. Holendrów, którzy z nich korzystają) do cięć w polityce spójności. Najbardziej realnym rozwiązaniem wydaje się podwyższenie składki.
Najbardziej kontrowersyjnym pomysłem są nowe dochody własne UE, czyli podatki. – Nie wykluczamy dyskusji na ten temat, ale chodzi o to, by obciążenia były rozłożone równomiernie między państwa członkowskie. To uniemożliwi przyjęcie np. podatku węglowego – mówi Szymański.