Pełnomocnik Donalda Tuska, mec. Roman Giertych wystosował w piątek wniosek do szefa MS Zbigniewa Ziobro o udzielenie informacji publicznej na temat tego, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński miał dostęp do akt śledztwa, w którym zeznawał w czwartek były premier.

Wniosek Giertycha ma związek z czwartkową wypowiedzią szefa Prawa i Sprawiedliwości dla TV Trwam News. Kaczyński ocenił, że Tusk "ma się czego obawiać" w związku z przesłuchaniem w Prokuraturze Krajowej. B. premier, obecnie przewodniczący Rady Europejskiej zeznawał jako świadek w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej.

"Ma się czego obawiać. To jest jedna sprawa, są inne. Ja lojalnie powiedziałem pani Merkel w Warszawie, że może być różnie z Donaldem Tuskiem, żeby jednak brała to pod uwagę, jeśli go popiera na przewodniczącego Rady Europejskiej. To nie zostało przyjęte do wiadomości" - mówił Kaczyński. Jego wypowiedź cytował w czwartek portal radiomaryja.pl.

Giertych już w czwartek, po przesłuchaniu swego klienta zapowiedział, że zapyta Ziobrę, czy ten przekazuje prezesowi PiS informacje ze śledztw.

"Jak państwo słyszeliście, pan Kaczyński straszy kolejnymi sprawami. Ja tylko jestem ciekawy i zadam dzisiaj to pytanie publicznie, czy pan minister Ziobro, pan prokurator generalny, przekazuje jakieś informacje dotyczące śledztw odnoszących się do przewodniczącego Donalda Tuska posłowi Jarosławowi Kaczyńskiemu" - mówił pełnomocnik Tuska dziennikarzom.

W piątek poinformował na Twitterze, że "wniosek o info. w spr. dostępu JK do akt spraw wysłany". "Mam nadzieję na szybką odpowiedź, a jak nie to idziemy do sądu" - napisał Giertych.

Sam Donald Tusk mówił po czwartkowym przesłuchaniu, że nie ma się czego obawiać. "Chcę powiedzieć jedno. Nie mam się czego bać i pan prezes Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego, w jak zaciekły sposób spróbuje mnie dopaść. I nie pomoże mu w tym ani prokuratura, ani inne sposoby dokuczania mi" - mówił dziennikarzom po opuszczeniu prokuratury.

Dodał, iż nie ma wątpliwości, że "cały kontekst w tej sprawie ma charakter polityczny". (PAP)