Dla PO, dla tamtego rządu, sprawa katastrofy smoleńskiej była szalenie niewygodna. Chodziło o to, aby jak najszybciej zamknąć trumny, pochować zmarłych i zakończyć sprawę - powiedział w piątek wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.

Zdaniem Kownackiego "im dłużej ta sprawa ciągnęłaby się (...) to byłoby to PR-owsko fatalne dla rządu Donalda Tuska". "Od samego początku politycy PO wiedzieli, że jest to dla nich sytuacja dramatyczna politycznie i trzeba było zrobić wszystko, żeby tę narrację odwrócić. W normalnym państwie po takiej katastrofie, bez względu na to, czy premier był winien, czy nie, czy minister obrony był winien, czy nie, wywróciłoby to całą scenę polityczną. Tu tak się nie stało" - powiedział wiceminister w TVN24.

Zaznaczył, że "każda minuta dłużej trwania tej sprawy była niewygodna", bo kompromitowała rząd.

Dodał, że sekcje zwłok i badania DNA nie są niczym nadzwyczajnym. "Dużo trudniej jest na przykład przeprowadzić badania laboratoryjne dotyczące przebiegu katastrofy, zabezpieczenie miejsca katastrofy. To są dużo trudniejsze czynności niż sam proces sekcji zwłok, który jest czynnością dość standardową. Skoro ten bardzo prosty proces został przeprowadzony w tak skandaliczny sposób i tak nieprofesjonalny sposób, to trudno mówić, że cała reszta dowodów, która była w tym postępowaniu, była zbierana w sposób prawidłowy i rzetelny" - powiedział.

"Przyznam, że byliśmy przekonani, że są nieprawidłowości, ale nikt chyba nie przypuszczał, że to jest taka skala, taki ogrom nieprawidłowości" - podkreślił Kownacki odnosząc się do ujawnionych ustaleń prokuratury po dokonanych dotychczas ekshumacjach ofiar katastrofy.

Dodał, że ma prawo podejrzewać po tym, co relacjonowały mu rodziny ofiar katastrofy, które wcześniej reprezentował jako ich pełnomocnik, że "kiedy one chciały otworzyć trumny w Polsce, kiedy o to pytały, to im mówiono, że tego zrobić nie można".

Na początku kwietnia ub.r. śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Już w czerwcu prokuratorzy poinformowali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

Ekshumacje rozpoczęły się w połowie listopada 2016 r. Pierwszych ekshumowano Lecha i Marię Kaczyńskich. Do końca grudnia ub. roku ekshumowano w sumie 11 osób, po dwóch miesiącach przerwy, w marcu 2017 r., ruszył kolejny etap ekshumacji. Od marca do czwartku ekshumowano kolejne 18 osób (do końca miesiąca zaplanowano jeszcze trzy; potem ma być dwumiesięczna przerwa - PAP). Do końca roku ma zostać przeprowadzonych jeszcze 28 ekshumacji, a w 2018 - 26.

W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa poinformowała, że jak dotąd stwierdzono dwie zamiany ciał i nieprawidłowości w dziewięciu trumnach. Szczątki dwóch innych ofiar katastrofy znaleziono m.in. w trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dziewięć ekshumacji przeprowadzonych jeszcze na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w latach 2011-12 wykazało zamianę sześciu ciał.