Mija trzecia rocznica wprowadzenia programu 500+. Od lipca ma zostać rozszerzony o wypłatę także na pierwsze dziecko. Znika kryterium dochodowe. By żyło się lepiej. Pytanie tylko, komu? Pojawił się skutek uboczny tej obietnicy, którego politycy najwyraźniej nie przewidzieli: narastająca nieufność.
Poranek w publicznym przedszkolu na warszawskim Mokotowie. Jest tuż po 8.00, więc ścisk w szatni spory. Dzieci zakładają kapcie, rodzice i dziadkowie rozmawiają. Na tapecie: nowe 500+. Temat w tym miejscu niezmienny, odkąd prezes Kaczyński osobiście zapowiedział zniesienie kryterium dochodowego i przyznanie świadczenia na każde dziecko. – To nierealne. Pani wie, o jaką kasę tu chodzi? Gigantyczną! – mówi mężczyzna w średnim wieku, pomagając chłopcu ściągnąć kurtkę. Jego rozmówczyni rzuca kąśliwą uwagę, że teraz przybędzie ludzi, którym pracować się nie chce. – Ja takich pieniędzy na dzieci nie miałam, a troje wychowałam – odzywa się starsza kobieta. – A słyszała pani, że teraz dostaną wszyscy, nie tylko biedni? Bogaci nawet tych 500 zł nie poczują. Efekt tego taki, że rząd dla nauczycieli na podwyżki nie ma. Ja na wszelki wypadek zaklepałem już sobie urlop w pracy na najbliższe dni – wtrąca mężczyzna. Widać, że ten argument zrobił na małym tłumie wrażenie. Dyskusja toczy się w momencie, gdy ciągle nie wiadomo, co ze strajkiem w oświacie. Wychowawcy tego przedszkola poinformowali rodziców, by w niedzielę zaglądali do e-maili. Bo decyzja zapadnie w ostatniej chwili. Mężczyzna ciągnie dalej: – Rząd i ci z totalnej licytują się w najlepsze, kto da więcej. A my mamy w to uwierzyć.
W przedszkolu, szkole, sklepie osiedlowym. Dyskutujemy o nowym 500+, które rozbudziło zbiorową wyobraźnię. Bo większość z nas ma dzieci, a dzieci kosztują; bo w grę wchodzą pieniądze, a te lepiej mieć niż ich nie mieć. Najważniejsze, że rozmawiamy, choć dla polityków to może nie najlepsza informacja.

Przemielona wiedza w pigułce

Politolog prof. Ewa Marciniak uważa, że jako obywatele mamy dwie fazy percepcji obietnic wyborczych. – Pierwsza to euforia. Słuchamy polityków, licząc na to, że dzięki ich działaniom przyszłość będzie lepsza, przede wszystkim w wymiarze materialnym, bo napełnią się nasze kieszenie. Drugi sposób patrzenia zakłada refleksję, czy te oferty są rozsądne i realne – mówi prof. Marciniak. Ale to nie koniec podziałów w zbiorowym myśleniu. Część wyborców uważa, że pieniądze w państwowym budżecie po prostu są. Potwierdzają to badania: 25 proc. respondentów jest przekonanych, że środki na programy socjalne pochodzą z kasy rządu. Kolejne 20 proc. uważa, że są czerpane z podatków innych ludzi. – Nowy program 500+ i trzynastka dla emerytów wzmacniają roszczeniowe postawy wielu grup, nie skłaniając do refleksji – podkreśla politolog.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP