Kraków nie musi oddawać dominikanom ziemi wartej ponad 90 milionów zł. Po raz drugi w swej historii komisja majątkowa, która zajmuje się zwrotem dóbr kościelnych odebranych w PRL, podjęła decyzję niekorzystną dla Kościoła.
Sprawa jednak nie jest przesądzona. Wczoraj pełnomocnik zakonu dominikanów, mecenas Benedykt Fiutowski, poinformował „Dziennik Gazetę Prawną”, że najprawdopodobniej po ostateczne rozstrzygnięcie zwróci się do sądu. – Mój klient, czyli zakon, podjął już wstępną decyzję na ten temat – mówi Fiutowski.
Przedstawiciel dominikanów znalazł się w sytuacji nietypowej. Komisja majątkowa do spraw zwrotu lub przekazania w zamian kościołom majątku na ostatnim posiedzeniu podjęła decyzję, którą można nazwać precedensem. Zdecydowała, że nie ma podstaw, by miasto Kraków przekazało zakonowi warte ponad 90 mln zł 14 ha gruntów, na których są osiedla, zieleńce i drogi. Gruntów tych dominikanie domagają się w zamian za gospodarstwo odebrane w 1950 r., w okolicach dzisiejszego krakowskiego parku wodnego.
Miasto reprezentuje znany z walecznej postawy wobec komisji prawnik, prof. Andrzej Oklejak. Dowodził, że występująca w imieniu zakonników warszawska Prowincja Dominikanów nie może być stroną w sprawie. – Gospodarstwo było własnością klasztoru w Krakowie – mówi prof. Oklejak.
Po drugie zwrot majątku może być brany pod uwagę tylko wówczas, gdy dobra przejęto niezgodnie z obowiązującym w PRL prawem. A sporne gospodarstwo zdaniem mecenasa nie zostało przejęte w ten sposób. I choć kolejną furtkę dominikanom otwiera ustawa z 1994 roku, która umożliwia przekazanie gruntów do 50 hektarów powierzchni zakonom, które prowadzą działalność edukacyjną, to zdaniem Oklejaka i ta możliwość jest już wyczerpana. Dominikanie odzyskali już 40 spośród 50 odebranych hektarów.
– W dodatku dotyczy to gruntów rolnych, a nie działek budowlanych, których chcieli dominikanie – mówi prof. Oklejak.
Pełnomocnik zakonników ma teraz pół roku na skierowanie sprawy do sądu. – Musimy najpierw zebrać materiał dowodowy – mówi.
Jednak Kraków nie boi się tej rozprawy. Prawnik miasta od dawna bowiem głośno mówi o tym, że spory miast z Kościołem powinien rozstrzygać właśnie sąd, od którego wyroków można się odwoływać. A od decyzji komisji odwoływać się nie można.