Odbyła się ostatnia, przed ciszą wyborczą, debata między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim. Jak twierdzą komentatorzy polityczni może ona okazać się kluczowa – od wrażenia jaki wywrą kandydaci na widzach może zależeć wynik niedzielnych wyborów. Pamiętał o tym szczególnie kandydat PiS - dlatego przyjął taktykę ciągłego ataku na konkurenta. I to przyniosło efekt.

Próba złagodzenia atmosfery, podjęta przez Komorowskiego - uściśniecie dłoni Kaczyńskiego nie powiodła się - ten przystąpił do ataku.

Jarosław Kaczyński wypomniał Komorowskie za jego wypowiedź podczas powodzi.

Kaczyński zacytował słowa Komorowskiego wypowiedziane w trakcie jego wizyty u powodzian: "Miałem przyjemność wizytowania terenów powodziowych, w zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem, woda ma to do siebie, że się zbiera, stanowi zagrożenie, a potem (spływa) do głównej rzeki i do Bałtyku".

Według kandydata PiS, ta wypowiedź Komorowskiego wyraża "pewien poziom nieodpowiedzialności". "To właśnie ta nieodpowiedzialność jest przyczyną zarówno tego, żeby my dzisiaj po powodzi mamy do czynienia z bardzo wieloma pretensjami, bo tak naprawdę sytuacja trudna zaczyna się po powodzi, to jest ten moment sprawdzianu państwa, to jest przyczyna tego wszystkiego, co się działo wokół sprawy Olewników" - ocenił Kaczyński.

Jak dodał, trzeba podnieść "bardzo mocno poziom odpowiedzialności polskiej klasy politycznej". "To na pewno będzie coś co nas pod tym względem ogromnie wzmocni, to znaczy polskie państwo na pewno będzie dużo mocniejsze" - podkreślił kandydat PiS.

Zdaniem Kaczyńskiego, MSWiA nie uwzględniło ostrzeżeń przed powodzią, Polska nie wykonała zaleceń UE, nie zostały wykonane inwestycje przeciwpowodziowe.

Kandydat PiS przekazał Komorowskiemu dokument pt. "Polska 2030" - przygotowany przez ministra Michała Boniego, i wskazał stronę, która - jego zdaniem - świadczy o tym, że istnieje Polska A i Polska B, a ten proces się coraz bardziej pogłębia.

Komorowski zaproponował aby kandydaci uścisnęli sobie ręce "na zgodę" . Nie pomogło

Kandydaci PO i PiS na prezydenta Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński tuż po rozpoczęciu środowej debaty uścisnęli sobie dłonie. Zaproponował to Komorowski, mówiąc: "miałbym propozycję, abyśmy uścisnęli przed całą Polską rękę jeszcze raz na zgodę".

Kandydaci byli pytani, czy są zadowoleni z tego jak funkcjonuje polskie państwo. Dziennikarka zadała to pytanie w w kontekście niedawnego odnalezienia akt ze śledztwa w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz zapowiadanego przez niektórych powodzian pozwu wobec rządu.

"Jest wiele rzeczy ważnych do zrobienia, nastapiła bardzo ważna zmiana, trzeba ją pogłębić, by uchwycić nowe szanse" - odpowiedział Komorowski. Jak dodał, ze sprawą Olewnika nie umiało się uporać wiele rządów. A fakt, że udało się dotrzeć do zaginionych dokumentów - ocenił Komorowski - jest "tyle samo smutny, ile satysfakcjonujący".

"Trzeba sprawę do końca wyjaśnić i załatwić" - powiedział Komorowski.

Odnosząc się do powodzi, powiedział, że w tej kwestii bardzo wiele można zrobić "na zasadzie współpracy".

"Chciałem wyrazić nadzieję, że potrafimy się nie tylko różnić, spierać o przeszłość, ale również współpracować, szukać tego, co jest wspólne" - powiedział Komorowski.

"Rząd daje 2 mld na pomoc (powodzianom), a myślę panie prezesie, że my możemy dać coś takiego, co jest niewymierne - zgodę" - zwrócił się Komorowski do Kaczyńskiego.

"Ja miałbym propozycję abyśmy uścisnęli przed całą Polską, przed kamerami rękę jeszcze raz na zgodę, bo być może zgoda zbuduje także dobre działania rzecz polskich powodzian" - powiedział kandydat PO.



Komorowski przeprosił J.Kaczyńskiego za Palikota. Też nie pomogło

Kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski przeprosił podczas środowej debaty telewizyjnej kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego za słowa posła PO Janusza Palikota o "patroszeniu" prezesa PiS.

"Bardzo chętnie przeproszę pana prezesa za nieopatrzne wypowiedzi pana Janusza Palikota, który nawiązywał do bajki o czerwonym kapturku. Za bajkę też przepraszam pana prezesa" - powiedział Komorowski.

Kandydat PO dodał jednak, że jako marszałek Sejmu nie odpowiada za posłów. "Nie odpowiadam za Jarosława Kaczyńskiego. Nie odpowiadam za Janusza Palikota" - stwierdził.

Komorowski zaznaczył też, że stara się tak organizować prace Sejmu, aby "wszyscy mogli czuć, że działają na równych prawach z wszystkimi różnicami charakterów, poglądów, sympatii, antypatii".

Kaczyński i Komorowski o sytuacji demograficznej

Rodzenie dzieci powinno stać się modne - powiedział Jarosław Kaczyński (PiS), odpowiadając w środowej debacie prezydenckiej na pytanie o sytuację demograficzną w Polsce. Rodzinie nie należy przeszkadzać - podkreślił Bronisław Komorowski (PO).

Kandydaci PO i PiS pytani byli o sytuację demograficzną w Polsce; co zamierzają zrobić, by Polska się nie wyludniała, żeby młodzi ludzie widzieli w naszym kraju szansę na swoje życie i pracę, a młodzi ludzie ze świata widzieli w Polsce kraj, w którym warto inwestować, w którym można szukać pracy.



Jarosław Kaczyński podkreślał, że przede wszystkim trzeba mieć plan działania w różnych dziedzinach, "plan zrealizowania różnych wielkich przedsięwzięć społecznych". "W sprawie wyludniania ogromnie ważne są mieszkania dla średnio i mniej zarabiających ludzi" - zauważył.

Zdaniem kandydata PiS, plan może być zrealizowany "wtedy, kiedy w pierwszym etapie uzyskamy (...) pewne zasadnicze porozumienie".

Porozumienie jest potrzebne, bo tylko wtedy, kiedy odrzucimy ideologię liberalną, (...) kiedy będziemy wiedzieli w jaki sposób wykorzystać nasze szanse, które tworzą środki europejskie, własne środki, ogromna energia Polaków (...) będziemy mogli doprowadzić do tego, że Polska będzie się rozwijała - powiedział prezes PiS.

Jak podkreślił, potrzebna jest także bardzo zdecydowana polityka prorodzinna, w sferze realnej pomocy wobec młodych matek, także w sferze kultury, by - jak mówił - "rodzenie stało się wartością, by stało się modne".

W ocenie Kaczyńskiego, należy wrócić do programu przygotowanego przez minister pracy i polityki społecznej w jego rządzie Joannę Kluzik-Rostkowską. "On był odrzucany lub trzymany w słynnej zamrażarce. (...) Mam nadzieję, że przyjdzie czas na to, by do tych założeń wrócić" - zaznaczył.

Bronisław Komorowski odpowiadał, że "dobrze mieć plan, ale jeszcze lepiej plan ten realizować". "Państwo są specjalistami od planów niezrealizowanych, od zamierzeń, które nigdy nie były przekute w żadne działania" - ocenił kandydat Platformy, zwracając się do prezesa PiS.

Jak przekonywał, wie co należy zrobić, by pomóc polskiej rodzinie. Po pierwsze nie należy jej przeszkadzać i stawiać na wzrost gospodarczy - podkreślił Komorowski.

W jego ocenie Polacy nie będą wyjeżdżali za granicę, jeśli "Polska będzie się rozwijała, tak jak inne kraje Unii Europejskiej". "Jeśli wyrówna się poziom życia, nikt nie wyjedzie do Wielkiej Brytanii, a tych, którzy wyjechali należy przywrócić, zachęcić do powrotu, razem z kapitałem, wiedzą i umiejętnościami" - mówił marszałek Sejmu.

Przypomniał, że rząd PO-PSL wprowadził abolicję podatkową dla Polaków pracujących za granicą, co "pozwala młodym Polakom wracać legalnie, pieniędzmi zarobionymi z Wielkiej Brytanii do Polski".

Kaczyński: państwo nie może stać tyłem do ludzi

Państwo nie może stać tyłem do ludzi, chcę, żeby Polska była jedna - deklarował w środowej debacie Jarosław Kaczyński (PiS). Bronisław Komorowski (PO) przekonywał, że szuka tego co łączy, a nie dzieli. Kandydaci wdali się w polemikę na temat służby zdrowia.

"Główna sprawa, która jest w Polsce, to żeby państwo nie stało tyłem do ludzi. Mamy dzisiaj wybór między dwoma różnymi koncepcjami" - mówił Kaczyński.

Przeciwstawiał poglądy swoje (oraz Prawa i Sprawiedliwości) poglądom Komorowskiego (i Platformy Obywatelskiej). Podkreślał, że Komorowski opowiada się za komercjalizacją służby zdrowia, a on, aby była to "służba publiczna".

"Sprawa oświaty: tu (Komorowski) - częściowa odpłatność, my - zdecydowanie przeciwko częściowej odpłatności. Prywatyzacja - my: zachowanie znacznej części majątku państwowego, przedsiębiorstw strategicznych w ręku państwa, druga strona zdecydowanie za tym, żeby prywatyzować jak najszybciej i niemalże na siłę" - mówił Kaczyński.

Podkreślił też, że on opowiada się za zachowaniem mediów publicznych, a jego kontrkandydat za tym, żeby je "radykalnie zredukować na rzecz mediów prywatnych".

"My chcemy doprowadzić do tego, żeby Polska była rzeczywiście jedna. Tego nie mogę dostrzec w polityce, jaką prowadzą nasi konkurenci" - podsumował Kaczyński.



Komorowski deklarował z kolei, że zawsze szuka tego co może łączyć, a nie dzielić.

Zaznaczył jednocześnie, że "jedni są specjalistami od deklarowania", a inni "od roboty". Jako dokonania rządu PO wymienił podwyżki dla nauczycieli, coroczną rewaloryzację emerytur, wyrównywanie szans regionów.

"Nie ma co Polaków straszyć perspektywą, że będzie prywatna służba zdrowia, bo to pan przegrał proces o kłamstwo w tej kwestii" - zwrócił się do Kaczyńskiego.

"Będzie skomercjalizowana" - odparł prezes PiS.

Komorowski przywołał zapis konstytucyjny, który mówi, że obywatelom należy się leczenie za pieniądze publiczne. "Ja tego na pewno nie chcę zmienić. To jest istota reformy służby zdrowia, oparta o zasadę, że Polak z własnej kieszeni ani złotówki nie będzie do tego dopłacał. Jeżeli na to się pan zgodzi, to ja zapraszam do współpracy" - zadeklarował Komorowski.

Kaczyński i Komorowski o potrzebie dialogu. Jakiego?

Kandydaci na prezydenta Bronisław Komorowski (PO) i Jarosław Kaczyński (PiS) w trakcie środowej debaty mówili o możliwości zakończenia wojny polsko-polskiej i możliwości zgody w polityce. Obydwaj zgodzili się, że zmiana obecnej sytuacji jest potrzebna.

"Dialog jest potrzebny, tylko to często muszą być do tego gotowe obie strony (...). Jeżeli się proponuje jakiś dialog trzeba spotkać się z odzewem. Nie trzeba kończyć wojen politycznych w Polsce jeśli się ich nie wywoła. Nie trzeba przepraszać, że się było brutalnym w polityce jeśli się zachowywało łagodnie i normalnie wcześniej" - podkreślił Komorowski.

Jak dodał, dialog jest wiarygodny w wykonaniu tych, którzy nigdy nikogo nie niszczyli i obrażali. "Jak Janusz Palikot będzie proponował dialog, albo Jarosław Kaczyński, to warto się zastanowić czy jest to dialog wiarygodny" - zaznaczył.

Z kolei Jarosław Kaczyński ocenił, że "porozumienie może być oparte tylko na prawdzie", a z tym - jak dodał - jest kłopot. "To nie było tak, że nasza strona nie była atakowana, obrażana, poniżana, a tylko to robiła. Było zupełnie inaczej (...). Pierwsza sprawa, która powinna stanąć jeśli chodzi o porozumienie narodowe to posługiwanie się prawdą, a nie nieustanny blef, nieustanna gra" - zaznaczył.



Kaczyński przytoczył wypowiedzi Komorowskiego z niedzielnej debaty. "Sprawa armii. Pan marszałek mówił, że jest ta sprawa załatwiona. Jest zupełnie inaczej. W zeszłym roku zabrakło 2 mld zł na armię w stosunku do założeń, które powinny być realizowane zgodnie z ustawą" - przekonywał.

"Mamy sprawę nauczycieli. Pan marszalek twierdził, że będą mieli 30 proc. podwyżek. Oni twierdzą, że będą mieli 8,8 proc" - dodał. Powiedział też, że Komorowski twierdził, że umowa gazowa jest negocjowana, podczas gdy została ona już zaakceptowana.

Kaczyński był też pytany czy jest gotów pojednać się z Lechem Wałęsą. "Wyciągnę rękę do każdego kto będzie zachowywał się w sposób, który jest właściwy dla polskiej kultury" - zadeklarował kandydat PiS.

Dopytywany, czy dotyczy to też Lecha Wałęsy, odparł: "Nie mówię, że nie, do każdego, do Wałesy też".

Komorowski: podnoszenie podatków - najgorsza rzecz

Kandydat PO na prezydenta Bronisław Komorowski uważa, że podnoszenie podatków, to najgorsze rozwiązanie. Kandydat PiS Jarosław Kaczyński przypomniał, że to za rządów PiS podatki zostały obniżone.

Obaj kandydaci byli pytani w środę w telewizyjnej debacie o to, w jaki sposób chcą zmniejszać deficyt budżetowy i czy podpisaliby ustawę o podniesieniu podatków.

"Podnoszenie podatków, to najgorsze rozwiązanie. Pan prezes (Kaczyński) wspomniał o obniżeniu podatków, ale to było zasługą rządu Kazimierza Marcinkiewicza, który przysłał mi list protestujący przeciwko przypisywaniu sobie tej zasługi przez Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział Komorowski.

Według kandydata PO, jest potrzebna zmiana w systemie emerytalnym. "My proponujemy zmiany na zasadzie wyboru - czy ktoś chce dłużej pracować i mieć wyższą emeryturę, czy też krócej pracować i mieć niższą emeryturę" - zaznaczył.

Jak podkreślił Komorowski, za rządów Jarosława Kaczyńskiego - pomimo tego, że był wzrost gospodarczy - nie udało się tego wzrostu wykorzystać. "Można było myśleć o nadwyżce, można było zlikwidować deficyt, tego za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego nie zrobiono. Szkoda" - ocenił kandydat PO.

Zdaniem Komorowskiego, rząd Platformy obronił Polskę przed kryzysem gospodarczym. "Obronimy do końca i będziemy próbowali znaleźć sposób na obniżenie deficytu" - podkreślił.

Kaczyński przypomniał, że to minister Zyta Gilowska - za jego rządów - obniżyła podatki. "Poziom nieprawdy, którym się w tej chwili posługuje pan marszałek, jest zupełnie niesłychany. Apeluję do pana, żeby pan z tego po prostu zrezygnował" - oświadczył.

"Za naszych czasów deficyt budżetowy został obniżony do kilkunastu miliardów złotych, zostaliśmy wyprowadzeni ze sfery nadmiernego zadłużenia. Krótko mówiąc odnieśliśmy tutaj ogromne sukcesy i było pod tym względem bardzo dobrze. To się zdecydowanie pogorszyło pod rządami PO" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, sprawa deficytu budżetowego powinna być załatwiona w Polsce bez radykalnych cięć. "Przede wszystkim musimy mieć sprawne państwo, bo bez tego nie będziemy mieć także sprawnej gospodarki. Musimy zrealizować te wielkie plany inwestycyjne, które mogą zmienić Polskę, które zmienią te dziesięciolecie w dziesięciolecie wielkiego sukcesu" - zaznaczył Kaczyński.



Kaczyński: prywatyzacja dobra, ale w ograniczonym zakresie

Jarosław Kaczyński ocenił, że prywatyzacja jest dobra, ale w ograniczonym zakresie. Nie kwestionowaliśmy, że własność prywatna musi być podstawą nowoczesnej gospodarki - zaznaczył. Bronisław Komorowski przekonywał zaś, że prywatyzacja jest szansą na rozwój.

Obydwaj kandydaci byli pytani podczas środowej debaty telewizyjnej o poglądy na temat własności prywatnej i państwowej.

Kaczyński zaznaczył, że cieszy się tego, że własność prywatna jest podstawą polskiej gospodarki. Dodał jednak, że martwi go, iż państwo nie wspiera inicjatyw gospodarczych. Skrytykował przy tym działanie tzw. jednego okienka oraz sejmowej komisji Przyjazne Państwo, która - jego zdaniem - "służyła dla reklamy Palikota". "Jesteśmy na 72. miejscu na świecie jeśli chodzi o wolność gospodarczą" - powiedział.

"Jesteśmy za wolnością (gospodarczą - PAP), ale jednocześnie wiemy, że państwo w pewnych dziedzinach, które mają charakter strategiczny, powinno zachować swoje władztwo. Takich przedsiębiorstw (...) jest ok. 100. To jest przede wszystkim dziedzina energetyki. (...) Prywatyzacja jest rzeczą dobrą, ale w ograniczonym zakresie" - podkreślił Kaczyński.

Zaznaczył też, że prywatyzacja służby zdrowia oznacza wprowadzenie zupełnie nowych "reguł gry". "Prywatny szpital będzie mógł zawrzeć umowę z Narodowym Funduszem (Zdrowia - PAP), ale nie będzie musiał i może dojść bardzo łatwo do sytuacji, że ludzie o niższych dochodach po prostu nie będą się mogli łatwo leczyć" - mówił.

Komorowski podkreślił z kolei, że od zawsze był zwolennikiem społecznej gospodarki rynkowej. "Ale czym innym jest wdrażanie mechanizmów prywatnej własności jako szansy na rozwój, a czym innym kłamstwo prywatyzacyjne. Otóż kłamstwo prywatyzacyjne jest uprawiane przez moich konkurentów po to, aby właśnie wywołać lęk Polaków przed prywatyzacją" - powiedział.

Jego zdaniem, "służba zdrowia nie jest zwykłym rynkiem". "Dlatego pana prezesa bym zachęcał...niech pan pojedzie do Płocka, do szpitala miejskiego. Tam jest prezydent z PiS. On realizuje program Platformy Obywatelskiej komercjalizacji. Jeśli pan prezes nie wie, czym się różni prywatyzacja od komercjalizacji, to jest to dla mnie kompromitujące" - zwrócił się do Kaczyńskiego.



Komorowski i Kaczyński przeciwni likwidacji KRUS

Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński powiedzieli podczas środowej debaty telewizyjnej, że są przeciwni likwidacji KRUS. Obaj zadeklarowali też walkę o wyższe dopłaty dla polskich rolników.

Obaj kandydaci byli pytani o stanowisko ws. unijnych dopłat dla rolników oraz ewentualną reformę KRUS.

Kandydat PiS podkreślił, że "każdy kto podnosi rękę na KRUS pokazuje, że nie ma zielonego pojęcia o sytuacji na polskiej wsi". Przyznał jednak, że w KRUS-ie są patologie, które trzeba naprawić.

"Likwidacja KRUS-u, czy jakieś jego radykalne ograniczenie, to nic innego jak doprowadzenie znacznej części gospodarstw domowych na wsi do zupełnej ruiny, do głodu" - ocenił Kaczyński.

Także Komorowski mówił, że nie zna ani jednego polityka, który chciałby zlikwidować KRUS. Dodał jednocześnie, że KRUS należy poprawić, eliminując mechanizmy łatwego uzyskiwania korzystniejszych rozwiązań przez osoby nieuprawnione.

"Trzeba KRUS adresować do tej uboższej części wsi, bo to jest absolutnie sprawiedliwe i konieczne" - ocenił.

Obaj politycy zapewnili też, że chcą walczyć o wyrównanie wysokości dopłat dla polskich rolników.

"Dopłaty były i są wielkim sukcesem polskiego rolnictwa. One bardzo pomogły polskiej wsi. Tylko, że one są w dalszym ciągu stosowane wobec Polski na zasadzie dyskryminacyjnej" - stwierdził Kaczyński.

Jego zdaniem, po 2013 roku pozycja Polski w hierarchii wysokości dopłat w UE nie zmieni się. Dlatego, jak zapewnił Kaczyński, jego partia wraz z brytyjskimi konserwatystami forsuje w Parlamencie Europejskim pomysł, aby od 2013 roku dopłaty dla rolników były równe.

Komorowski nie krył zdziwienia tą wypowiedzią, gdyż - jak zaznaczył - zna zupełnie inny program brytyjskich konserwatystów. "Dużo niebezpieczniejszy dla polskiej wsi. Dla mnie było zawsze dziwne jak można godzić deklaracje dotyczące walki o wysokość dopłat dla rolników polskich z przyjaźnią z konserwatystami brytyjskimi, którzy mają dosyć groźne poglądy na system dopłat w UE" - powiedział.

Komorowski zaproponował Kaczyńskiemu współpracę w walce o zbliżenie wysokości dopłat dla polskich rolników do tych, które mają rolnicy francuscy, czy niemieccy.



Kaczyński: potrzebna odważna ustawa o wolności gospodarczej

30.06. Warszawa (PAP) - Zgoda polityczna jest potrzebna także po to, by wspomóc wzrost gospodarczy - przekonywał podczas środowej debaty telewizyjnej Bronisław Komorowski. Jarosław Kaczyński postulował zaś uchwalenie odważnej ustawy o wolności gospodarczej.

Podsumowując część gospodarczą debaty, Komorowski podkreślał, że wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale tego roku przekroczył już trzy procent. Po to jest potrzebna zgoda polityczna, po to jest potrzebne pogłębienie zmian w Polsce, by rozwinąć jeszcze bardziej wzrost gospodarczy, bo tylko w ten sposób zapewnimy sobie zmniejszenie deficytu, ale również większą ilość pieniędzy w budżecie - dodał kandydat PO.

Jak podkreślił, w związku z podtrzymaniem wzrostu gospodarczego można przeprowadzić podwyżki dla nauczycieli, można zagwarantować powrót do 50-procentowej zniżki dla studentów, można zagwarantować podwyżki dla emerytów i żołnierzy.

"Trzeba wspierać rozwój gospodarczy, bo Polska na mapie Europy jest absolutnym fenomenem" - podkreślił Komorowski. Jak przypomniał, rząd PO-PSL obronił Polskę i polską gospodarkę przed ostatnim kryzysem gospodarczym. "To są fakty niezaprzeczalne" - dodał.

W ocenie Komorowskiego, walka o wzrost gospodarczy "to jest metoda", dzięki której "będzie można więcej rozdawać, czy więcej dzielić".

Jarosław Kaczyński podkreślił natomiast, że zamiast komisji nadzwyczajnej do zwalczania biurokracji w Polsce powinna obowiązywać odważna ustawa o wolności gospodarczej. Musimy bardzo usprawnić polskie sądownictwo i cały aparat państwowy, bo bez tego nie ma dobrej gospodarki, bo bez tego nie ma dobrego rynku - argumentował.

Musimy budować za środki europejskie i nasze różnego rodzaju elementy infrastruktury, z drogami, kolejami na czele, by polscy inwestorzy, jak i inwestorzy zewnętrzni, byli chętni w Polsce inwestować - mówił kandydat PiS.

Jak zaznaczył, w okresie rządów PiS inwestycje zagraniczne były najwyższe.

Dodał, że obrona Polski przed kryzysem to także decyzja o niewejściu naszego kraju do strefy euro. Gdybyśmy szli w stronę euro, to byśmy mieli to, co w krajach przybałtyckich, czyli gospodarczą klęskę. A ku temu szła Platforma Obywatelska - stwierdził Kaczyński.

Na zakończenie podsumowania przypomniał głosowania Komorowskiego z Sejmu, które - jak podkreślił - były faktem niepodważalnym.

Jak podkreślił, marszałek Sejmu jako poseł głosował m.in. przeciwko wzrostowi wynagrodzeń dla nauczycieli, przeciwko dofinansowaniu programu "Szklanka mleka", przeciwko wzrostowi nakładów na pomoc materialną dla studentów, przeciwko dofinansowaniu rozbudowy oddziału kardiochirurgii dziecięcej w Centrum Zdrowia Matki-Polki.

"To same kłamstwa. Pięciokrotnie zwiększyliśmy, a nawet więcej ilość pieniędzy na onkologię. Po co takie bajki opowiadać" - odpowiedział na te zarzuty Komorowski.



Kandydaci o współpracy rządu i prezydenta w polityce zagranicznej

Bronisław Komorowski podczas środowej debaty telewizyjnej podkreślił, że jest konieczna współpraca rządu i głowy państwa w polityce zagranicznej. Jarosław Kaczyński zarzucił mu, że jest "100 procentowo" zależny od premiera Donalda Tuska.

Obydwaj kandydaci byli pytani o współdziałanie między rządem a prezydentem jeżeli chodzi o politykę zagraniczną oraz czy będą kontynuowali politykę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Komorowski zaznaczył, że politykę zagraniczną kreuje rząd, a prezydent jedynie współdziała w tej kwestii. "Źle się dzieje jeżeli jest konflikt między prezydentem a rządem. To oznacza naruszenie ducha konstytucji i prestiżowe polskie straty w konkretnych interesach" - ocenił.

"Na pewno nie złożę meldunku premierowi, jak się zdarzyło poprzedniemu prezydentowi: +panie prezesie melduję wykonanie zadania+, bo prezydent musi być autonomiczny, niezależny" - zadeklarował.

Komorowski dodał, że nie ma zgody na pomysł, żeby w sprawach Polaków na Białorusi rozmawiać z Moskwą. "Na to nie będzie zgody. To błąd, z którego pan prezes powinien się czym prędzej wycofać" - dodał.

Kaczyński zaapelował do Komorowskiego, żeby "zmarłych pomijał w swoich wypowiedziach, bo to nie jest ładne, nie jest fair po prostu".

Zaznaczył, że prezydent ma strzec interesów i suwerenności Polski. Przytoczył depeszę PAP z 10 kwietnia, w której jest mowa o tym, że premier Rosji Władimir Putin poinformował premiera Tuska, że udaje się na miejsce katastrofy samolotu TU-154 i zapewniał, że śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich.

"Panie marszałku. Pan w tej sprawie nie zrobił absolutnie nic, pełniąc obowiązki prezydenta RP. To jest zapowiedź jak będzie wyglądała pańska prezydentura. Pańska zależność wobec Donalda Tuska jest 100-procentowa i tego nie ma co tego porównywać z moimi relacjami z Lechem Kaczyńskim, bo Lech Kaczyński był samodzielnym politykiem, dzięki któremu awansowałem" - powiedział Kaczyński.

Podkreślił, ze będzie kontynuował "racjonalną" politykę, którą prowadził Lech Kaczyński.



Jak było przed rozpoczęciem debaty

Na placu przed siedzibą TVP było dość tłoczno, są wozy stacji telewizyjnych i radiowych, gromadzą się tu - jak zapewniają spontanicznie - różne grupy. Są tu m.in. członkowie Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa, którzy rozciągnęli duże transparenty "Jak Hanka ITI, tak TVN Bronkowi". Zgromadziło się też kilkadziesiąt pań trzymających kolorowe baloniki, a w rękach transparenty z kolorowo wypisanymi hasłami "Parytety, parytety" oraz "Panie Jarku! Panie Bronku! Pan się nie boi". Wśród nich są Henryka Bochniarz i Kazimiera Szczuka. Paniom, które - jak opowiadają - skrzyknęły się poprzez Facebooka, akompaniuje kilkuosobowa orkiestra.

Była też kilkudziesięcioosobowa grupa zwolenników kandydata PiS w koszulkach z napisem m.in. "Wybieram Jarka" i różowym serduszkiem.



Na plac zajechał również dwupoziomowy czerwony autobus, na którego górnym pokładzie zasiadł szef lubelskiej PO Janusz Palikot, któremu towarzyszy własna orkiestra. Autobus stał przed szlabanem wjazdowym na teren TVP, ale nie został tam wpuszczony. Dlatego część artystyczna odbyła się przed szlabanem. Palikot w rockowych rytmach odśpiewał piosenkę "Nie zagłosuję na Jarka, bo zbyt cię kocham, Ojczyzno". Występ próbowali zakłócić okrzykami i gwizdami zwolennicy Kaczyńskiego.

Są też zwolennicy Komorowskiego w koszulkach "Głosuję na Bronka!".

Zmodyfikowane studio

W telewizyjnym studiu kandydaci na prezydenta usiedliprzy dwóch stołach, na tle telebimu z wizualizacją Pałacu Prezydenckiego. W przeddzień debaty to właśnie scenografia wzbudziła największe kontrowersje. Pomysł posadzenia kandydatów za stołem skrytykowała rzeczniczka sztabu Komorowskiego Małgorzata Kidawa-Błońska, nazywając ją "niekorzystną" dla kandydatów.

Rzecznik TVP Stanisław Wojtera tłumaczył, że zaproponowano pewne modyfikacje, jeśli chodzi o scenografię; zostały one wysłane do obu sztabów wyborczych, które nie były w stanie się porozumieć. "Czas płynie i pewne rzeczy muszą być podejmowane, w związku z tym najlepsi fachowcy z trzech telewizji (...) stworzyli nowy projekt. (...) Lepiej będzie, jeśli scenografia będzie po stronie telewizji, a wystąpienia polityczne będą po stronie polityków" - powiedział Wojtera.

Nie ma pytań wzajemnych, są polemiki

Podobnie jak w niedzielę kandydaci nie będą mogli zadawać pytań sobie nawzajem, mimo że żaden ze sztabów nie zadeklarował jednoznacznie, że nie chce pytań wzajemnych. Komentatorzy krytykowali tę formułę jako zbyt statyczną, ale sztaby nie zdecydowały się na zmiany.

Mimo takich ustaleń w niedzielę obaj kandydaci weszli kilka razy w polemikę. Prezes PiS nie wykluczył w środę, że być może podczas środowej debaty "będzie bardziej aktywny sposób prowadzenia dyskusji". Pan Komorowski w trakcie tej pierwszej (niedzielnej) debaty nie zawsze trzymał się (wcześniejszych) ustaleń. Ja mam taką naturę, że się staram trzymać, ale jak partner się nie będzie trzymał, to ja też nie" - powiedział Kaczyński.

"Nie szykujemy żadnych haków i z naszej strony nie należy się spodziewać ciosów poniżej pasa" - zapewniał przed debatą szef sztabu Komorowskiego Sławomir Nowak. Jak mówił, znane są bloki tematyczne debaty. "My ich oczywiście nie znamy, mam nadzieję, że nasi konkurenci też" - żartował Nowak.

Niedzielną debatę prezydencką obejrzało ponad 6,5 milionów widzów. W środę kandydaci nie muszą "rywalizować" z mistrzostwami świata w piłce nożnej - w niedzielę równolegle do debaty trwał mecz Argentyna-Meksyk