Prokuratura w ramach eksperymentu procesowego przeprowadziła we wtorek we Wrocławiu detonację ładunku wybuchowego w autobusie. Skonstruowano go na wzór tego, który eksplodował w maju we Wrocławiu. Mężczyzna podejrzany o jego podłożenie przebywa a areszcie.

Niewielki ładunek eksplodował 19 maja na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Wcześniej ładunek wyniósł z autobusu linii 145 jego kierowca. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności około trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.

Podejrzany o podłożenie ładunku w autobusie 22-letni student Paweł R. został zatrzymany 24 maja. Prokuratura postawiła mu zarzut dotyczący przestępstw o charakterze terrorystycznym. Chodzi o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych. Śledczy zarzucili R. również wymuszenie rozbójnicze. Obecnie mężczyzna przebywa w areszcie. Grozi mu dożywocie.

We wtorek prokuratura rozpoczęła dwudniowy eksperyment procesowy, którego celem jest zbadanie skutków, jakie mogła wywołać eksplozja ładunku w autobusie.

"Pierwszego dnia eksperymentu zdetonowany został ładunek identycznie skonstruowany jak ten, który eksplodował na ulicy 19 maja. Według biegłych był on wykonany z błędem konstrukcyjnym" - powiedział we wtorek PAP prokurator Robert Tomankiewicz, naczelnik Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.

Na środę zaplanowano kolejną detonację. Tym razem w autobusie zostanie umieszczony ładunek bez błędu konstrukcyjnego, który miał popełnić R. "Chcemy zbadać jakie skutki wywoła eksplozja tych ładunków w autobusie. W śledztwie musimy zbadać wszystkie okoliczności zdarzenia z 19 maja. Zdecydowaliśmy się na eksperyment, gdyż to lepsza metoda niż opieranie się wyłącznie na teorii" - powiedział prokurator.

Tomankiewicz dodał, że w efekcie eksperymentów powstanie opinia biegłych. Powinna być ona gotowa pod koniec listopada. (PAP)