Państwowa Komisja Wyborcza jest przygotowana do niedzielnego referendum - zapewnia jej przewodniczący sędzia Wojciech Hermeliński. Polacy będą odpowiadać na trzy pytania. Zarządzone jeszcze przez prezydenta Bronisława Komorowskiego referendum dotyczy trzech zagadnień: jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych z budżetu oraz ordynacji podatkowej.

Każdy, kto będzie chciał uczestniczyć w referendum, w lokalu wyborczym otrzyma jedną białą kartę do głosowania z trzema pytaniami. Pod każdym pytaniem sa dwa okienka, przy jednym z nich - po lewej stronie jest napisane "tak", a po prawej stronie jest napisane "nie". Wyborca powinien w jednej z wybranych przez siebie kratek postawić krzyżyk. Jeśli tego nie zrobi, to odpowiedź na pytanie będzie nieważna. Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej przypomina, że w tym głosowaniu każde z pytań będzie liczone jak oddzielne głosowanie.

Zdaniem komentatorów, frekwencja będzie niewielka, gdyż zabrakło poważnej debaty publicznej nad referendalnymi pytaniami.

Profesor Andrzej Rychard ocenia, że kampanii przed referendum praktycznie nie było. Jak powiedział socjolog, że partie polityczne stanęły do tego tematu bokiem. jak gdyby się wstydziły tego referendum i jak gdyby zdawały sobie sprawę jaka była jego geneza. Dodał, że - jai już wielokrotnie wskazywano - pytania są zadane w sposób wysoce nieprecyzyjny i odpowiedzi na nie właściwie nic nie znaczą. Socjolog zaznacza, że kwestia referendum z 6 września obnaża "miałkość debaty publicznej", co zauważają Polacy. "Nie sądzę, żeby ono było ważne, żeby zgromadziło wystarczającą liczbę uczestników dla swojej ważności" - powiedział profesor Rychard.

Politolog Bartłomiej Biskup ocenia, że kampania referendalna była szczątkowa. Jego zdaniem, kwestie referendum z 6 września partie polityczne zignorowały. "Nie widzieliśmy żadnych przekazów oprócz być może bilbordów Platformy Obywatelskiej i to też było wpisane w kampanię wyborczą - powiedział Bartłomiej Biskup. Jak podkreślił , zaskakujące jest to, że Ruch Kukiza, który powinien być zainteresowany tym referendum, w ogóle nie robił żadnej kampanii. W opinii Bartłomieja Biskupa, podkreśla taki brak zainteresowania polityków referendum odbije się na frekwencji, która będzie raczej niska. Zarazem, zdaniem politologa, do głosowania dodatkowo zniechęca fakt, że powstało do celów wyborczych. Poza tym Polacy niezbyt chętnie pójdą w niedzielę głosować, ponieważ pytania są sformułowane zbyt ogólnie.

Politolog profesor Ewa Marciniak ocenia, że kampania przed referendum 6 września była udawana. Profesor Marciniak zauważa, że politycy tylko udawali, że zajmowali się merytorycznymi i politycznymi aspektami referendum. Zdaniem politolog, referendum będzie nieskuteczne, bo miało wypromować ideę JOW-ów, czy zainicjować zmianę sposobu finansowania partii, ale tego nie zrobi. Ponadto, profesor Ewa Marciniak uważa, ze choć pytania dotykają ważnych społecznie tematów, to są one sformułowane zbyt ogólnie i nie dają szansy na "rzeczową odpowiedź".

W opinii socjologa Krzysztofa Martyniaka, frekwencja w czasie niedzielnego referendum nie przekroczy 20 procent. Jego zdaniem, odpowiedzialni za to są politycy, którzy "obrzydzili ludziom to święto demokracji". Wyborcy czują, że są narzędziem polityków w ich rozgrywkach, w związku z tym ludzie zagłosują nogami, czyli w znakomitej większości nie pójdą do lokali wyborczych - dodał Krzysztof Martyniak.

Według ostatniego sondażu CBOS, co trzeci ankietowany twierdzi, że na pewno weźmie udział w niedzielnym głosowaniu. Jednocześnie prawie połowa badanych nie wie, jakie kwestie zostaną poruszone w referendum.

Od dziś od północy będzie obowiązywała cisza wyborcza. W niedzielę lokale referendalne będą czynne od 6.00 do 22.00. Wyniki głosowania mają być znane w poniedziałek, prawdopodobnie wczesnym popołudniem.