PKW i KBW do chwili obecnej nie otrzymały oficjalnej informacji o znalezieniu w podwarszawskim Gołaszewie nadpalonych kart do głosowania - poinformowało we wtorek KBW. Zaznaczono jednocześnie, że karty, na mocy obowiązujących przepisów, podlegały brakowaniu przez wyspecjalizowane w tym firmy.

W poniedziałek w opuszczonej szopie w podwarszawskiej wsi Gołaszew znaleziono tysiące nadpalonych dokumentów. Jak poinformowała PAP Komenda Stołeczna Policji, były to m.in. akta sądowe i karty do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu.

Odnosząc się do tych doniesień w wydanym we wtorek wczesnym popołudniem komunikacie KBW oświadczyło, że do obecnej chwili PKW ani KBW nie otrzymały "oficjalnej informacji o znalezieniu w podwarszawskim Gołaszewie nadpalonych kart do głosowania".

"Z uwagi na to, że Krajowe Biuro Wyborcze nie otrzymało żadnej oficjalnej dotyczącej znalezienia w podwarszawskim Gołaszewie nadpalonych kart do głosowania, nie sposób odnieść się do sprawy" - dodało Biuro.

W komunikacie zaznaczono jednocześnie, że karty do głosowania "w myśl dotychczasowych przepisów nie wchodziły w skład państwowego zasobu archiwalnego", a więc, innymi słowy, "nie podlegały archiwizacji".

Jak wyjaśniono, w odniesieniu do wyborów już przeprowadzonych obowiązywała - na mocy rozporządzenia ministra kultury w sprawie przekazywania, przechowywania i udostępniania dokumentów z wyborów - zasada, że "karty do głosowania podlegały brakowaniu" na wniosek dyrektora miejscowej delegatury KBW, za zgodą wyrażoną przez dyrektora lokalnego archiwum państwowego.

Brakowanie - według informacji przekazanych przez KBW - następować miało "po upływie 30 dni od rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy w sprawie ważności wyborów parlamentarnych i prezydenckich, podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały w sprawach nieważności wyborów lub nieważności wyboru posła do Parlamentu Europejskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego czy wydania przez sąd prawomocnych orzeczeń w sprawie ważności wyborów samorządowych, a w przypadku wyborów, co do których nie zgłoszono protestów – od upływu terminu zgłaszania protestów".

"W praktyce oznaczało to brakowanie kart do głosowania przez firmy zajmujące się niszczeniem dokumentów na podstawie stosownych umów zawartych przez poszczególne delegatury Krajowego Biura Wyborczego" - dodało KBW.(PAP)

autor: Marceli Sommer