Przed krakowskim sądem dobiega końca proces o naruszenie nietykalności cielesnej, jaki muzykowi Maciejowi Maleńczukowi wytoczył z prywatnego oskarżenia działacz pro-life. Jak poinformował sąd na ostatniej rozprawie, wyrok może zostać ogłoszony we wtorek.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 17 grudnia 2016 r. na Rynku Głównym w Krakowie. Odbywała się tam demonstracja przeciwko przemocy wobec kobiet. Na manifestacji pojawili się członkowie Komitetu Obrony Demokracji, by wyrazić solidarność z opozycją okupującą salę plenarną Sejmu. Nieopodal antyaborcyjną demonstrację zorganizowała fundacja Pro-Prawo do Życia.

"Podczas pikiety zostałem zaatakowany przez Macieja Maleńczuka. Początkowo krzyczał na mnie i innych wolontariuszy, następnie podszedł do mnie, wyrwał mi transparent i rzucił o ziemię. Mój protest rozwiązał uderzeniem mnie pięścią w lewą część żuchwy" - zrelacjonował zdarzenie w internecie wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia. W jego imieniu prywatny akt oskarżenia przygotowali prawnicy Fundacji Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Proces rozpoczął się w połowie września ub.r. Maciej Maleńczuk nie przyznał się do winy. Jak wyjaśnił przed sądem, przyszedł na Rynek zaprotestować przeciwko wydarzeniom w Sejmie i zorientował się, że obok "prezentowane są olbrzymie ohydne zdjęcia poszarpanych ludzkich zwłok", a po Rynku chodzili w tym czasie rodzice z małymi dziećmi.

Jak podał, dopytywał się, co ta demonstracja ma wspólnego z wydarzeniami w Sejmie, a działacz antyaborcyjny zwrócił się do niego w wulgarnych słowach. W reakcji na to Maleńczuk wyrwał mu transparent, a gdy "wulgarny i agresywny działacz" ruszył w jego kierunku, odepchnął go.

Ponieważ po złożeniu do sądu prywatnego aktu oskarżenia przez działacza do sprawy przystąpiła prokuratura, proces toczy się z oskarżenia publicznego, a działacz pro-life jest oskarżycielem posiłkowym.

Umorzeniem natomiast zakończył się proces wytoczony wzajemnie przez Maleńczuka temu samemu działaczowi o publiczne znieważenie. Biegli uznali, że oskarżony cierpi na chorobę, w wyniku której w momencie zdarzenia nie rozpoznawał znaczenia swojego czynu ani nie mógł pokierować swoim zachowaniem. Na tej podstawie sąd musiał umorzyć postępowanie.

"Czuję się źle, jest mi głupio, bo mam wrażenie, że komuś dzieje się krzywda. Mamy tu osobę chorą i najchętniej przyznałbym się do winy i przeprosił, gdybym oczywiście był winny" – mówił na kolejnej rozprawie oskarżony o napaść na działacza Maleńczuk. Wyrażał też wątpliwości, że skoro osoba chora nie może odpowiadać za swoje czyny, to czy może sama oskarżać i trzymać drastyczne banery antyaborcyjne na demonstracjach.

Sąd dopuścił dowód o stanie zdrowia działacza z umorzonego procesu i postanowił zasięgnąć opinii biegłego w tej sprawie.

Dopuścił także nowe dowody. Pierwszym była akta śledztwa, jakie po artykułach w prasie na temat zdarzenia z udziałem działacza pro-life i Maleńczuka wszczęła krakowska prokuratura na polecenie Prokuratury Krajowej. W śledztwie tym przesłuchano pokrzywdzonego, który zeznał m.in., że po ataku Maleńczuka "jak zna siebie, zaczął kląć". Do tej pory działacz zaprzeczał, by wykazywał się jakąkolwiek agresją, "czy słowną, czy fizyczną"; nieprecyzyjnie określał także chronologię ataku, upadku banera i uderzenia. Śledztwo prokuratury zostało umorzone z powodu wniesienia prywatnego aktu oskarżenia przez działacza pro-life.

Działacz zaprzeczał także, by miał jakąkolwiek dokumentację lekarską lub zdjęciową na temat swoich obrażeń. Stanowisko to potwierdził także na ostatniej rozprawie. Przed sądem podawał, że "doznał spuchnięcia jamy ustnej od wewnątrz i miał tam wgłębienie od zęba"; niektórzy świadkowie mówili o krwi na jego wardze.

Tymczasem broniąca Maleńczuka adwokat Marta Lech przedłożyła sądowi wydruk z konta na portalu społecznościowym działacza. Dwa dni po zdarzeniu zamieścił on tam swoje zdjęcie i opatrzył m.in. podpisem: "Maleńczuk jest słabym mężczyzną. Jak widać na fotografii, nie zostawił na mnie żadnego śladu. Mam jedynie otarcia wewnątrz jamy ustnej (po lewej stronie, przy dolnej szczęce), które szybko zanikają".

Na wtorkowej rozprawie sąd przesłucha kolejnych policjantów, obecnych wówczas na Rynku Głównym, zadecyduje w sprawie wniosków dowodowych i prawdopodobnie – według zapowiedzi - ogłosi wyrok.

Przed rozpoczęciem procesu w tej sprawie w maju ub.r. odbyło się przed sądem posiedzenie pojednawcze, ale do pojednania nie doszło. Według ustaleń PAP, oskarżyciele przedstawili Maleńczukowi wysokie roszczenia finansowe.(PAP)

autor: Anna Pasek