Gdyby projekt SLD dot. reprywatyzacji uchwalono w 2014 roku, kiedy był złożony w Sejmie, nie doszłoby do wielu patologii - podkreślił wiceprzewodniczący SLD Sebastian Wierzbicki.

Na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie Wierzbicki przypomniał, że SLD już w roku 2010 mówił o aferze reprywatyzacyjnej. "W 2010 roku SLD złożył do prokuratury wnioski przeciwko jednemu z handlarzy roszczeń, który dzisiaj jest oskarżony, podejrzany o popełnienie przestępstwa w kwestii nieruchomości i zwrotu nieruchomości przy ulicy Szarej. Wówczas prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie" - podkreślił.

Przypomniał, że kolejnym działaniem SLD w sprawie reprywatyzacji była sesja Rady Warszawy. "Referendum, przy okazji którego wywalczyliśmy, że wszyscy lokatorzy zamieszkujący w budynkach dotkniętych reprywatyzacją dostają w pierwszej kolejności lokale zastępcze od miasta. Jest to postulat SLD. Tak naprawdę, gdy dzisiaj rozmawiamy o lokatorach, to trzeba pamiętać, że od 2013 roku wszyscy mieszkający w lokalach reprywatyzowanych, dzięki SLD mają lokale zastępcze o takim samym, albo lepszym standardzie" - zauważył Wierzbicki.

Jak dodał w październiku 2014 roku Sojusz złożył w Sejmie projekt ustawy reprywatyzacyjnej. "Projekt, który niestety nie doczekał się realizacji" - zaznaczył polityk.

Według niego projekt "zakładał między innymi 5 procentowe rekompensaty dla wszystkich, którzy utracili swoje nieruchomości". "Zakładał, że wszystkie wnioski o tę rekompensatę będzie się składało do końca 2018 roku. Dotyczył tylko i wyłącznie rodzin, bądź spadkobierców bezpośrednich. Tych, którzy te nieruchomości utracili, czyli całkowicie wykluczał handel roszczeniami. Projekt wykluczał zwroty budynków użyteczności publicznych takich jak szkoły, przedszkola, ale również kamienic z lokatorami" - podkreślił wiceprzewodniczący SLD.

Jak zauważył wiele postulatów projektu SLD znalazło się w "małej ustawie reprywatyzacyjnej uchwalonej na wniosek PO". "Ale wiele z tych postulatów znalazło się również w założeniach do ustawy reprywatyzacyjnej, którą przedstawił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki" - zauważył Wierzbicki.

"Chcemy podkreślić, że gdyby projekt SLD złożony w 2014 roku był wówczas przeprocedowany, do wielu patologii, o których słyszymy przez cały czas by nie doszło. Zostałyby ukrócone i do wielu tych kontrowersyjnych zwrotów nieruchomości by nie doszło. Niestety ani PO, ani PiS nie poparły wówczas tego projektu. Trafił on do śmietnika" - mówił Wierzbicki.

Jak dodał SLD cieszy się, że w końcu projektem dot. reprywatyzacji zainteresowało się ugrupowanie rządzące. "Do tej pory posłowie PiS byli ostrożni w kwestii ratowania Warszawy przed handlarzami roszczeń teraz wreszcie postanowili w tej sprawie działać".

W środę wiceminister sprawiedliwości, szef komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji Patryk Jaki zaprezentował projekt "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej, w którym znalazła się m.in. propozycja wypłaty odszkodowań w gotówce do 20 proc. wartości nieruchomości w chwili nacjonalizacji oraz zakaz zwrotów w naturze oraz brak możliwości zwrotu kamienic z lokatorami.

Projekt zakłada również, że na złożenie roszczeń będzie przysługiwać rok; mają być one wypłacane w ramach możliwości finansowych państwa. Jaki podkreślił, że projekt ustawy wprowadzi zakaz ustanawiania kuratorów, uniemożliwi zwroty nieruchomości na osoby zmarłe i reaktywowane spółki, oraz zwroty kamienic z lokatorami. (PAP)

autor: Edyta Roś