W Indiach zapomniano, że Bhimrao Ambedkar, ikona ruchu niedotykalnych, rzucił wyzwanie Mahatmie Gandhiemu. Gandhi sympatyzujący z niedotykalnymi bronił kast, a Ambedkar chciał ich zniszczenia. Problem wciąż istnieje, a politycy przemilczają tamten spór.

Nad Lakhnau, stolicą Utarr Pradeś w północnych Indiach zachodzi słońce. Ostatnie promienie odbijają się od lśniącej marmurowo-betonowej alei strzeżonej przez ogromne posągi 62 słoni.

„Prawie jak Tadź Mahal!” - zachwyca się Ayush Sharma, czterdziestoletni turysta z Delhi, który przyjechał tutaj z najbliższą rodziną. „To jest jeden z cudów Indii” - mówi, dodając, że Sharmowie czekają, aż zajdzie słońce.

Wtedy ogromny betonowy park, gdzie zamiast drzew królują kamienne kolumny, stupa doktora Bhimrao Ambedkara i jego muzeum, rozbłyśnie efektowną iluminacją. Najlepszy widok jest ponoć z budowli w kształcie piramidy, z której spływają kaskady wody.

„Każdy z nas uczył się w szkole o doktorze Ambedkarze, twórcy konstytucji” - tłumaczy pan Sharma. „Wielki człowiek. To wielka sztuka zajść tak wysoko” - mówi głośno.

„Zwłaszcza że był dalitą, a to bardzo ciemna, niewyedukowana kasta” - jego kuzyn dodaje już zniżonym głosem.

Dalici wydają się być tutaj wszędzie, nie tylko w parku, lecz w całych Indiach. Łysiejący mężczyzna w charakterystycznych okrągłych okularach patrzy z portretów w Lakhnau, w ogromnym muzeum. Siedzi w fotelu niczym Abraham Lincoln ze znanego portretu z Waszyngtonu.

Bhimrao Ambedkar, który w połowie kwietnia obchodziłby 126. urodziny, należał do grupy niedotykalnych, która musiała sobie wiązać miotłę do pasa. Ta zamiatała ich nieczyste kroki. Przecież bramin z wysokiej kasty nieopatrznie mógłby nadepnąć na niewidzialne ślady i resztę dnia straciłby na rytualnych ablucjach, by się samemu oczyścić. O piciu wody z tej samej studni czy wspólnych posiłkach nawet nie mogło być mowy.

Marzeniem Ambedkara, ekonomisty i politologa, który jako pierwszy dalita skończył studia w Indiach, a potem doktoryzował się na Uniwersytecie Columbia w USA i prestiżowej London School Of Economics, było zniszczenie barier kastowych i zrównanie niedotykalnych w prawach. Środkiem do celu miała być świecka konstytucja i formalne zniesienie kast, co ambitny polityk wprowadził.

„Ambedkar był niczym Martin Luther King Jr., głosem apartheidu w Indiach. Historia jednak o nim zapomniała w przeciwieństwie do Mahatmy Gandhiego i jego +dzieci bożych+ (niedotykalnych). Jak na ironię, to przecież Gandhi bronił systemu kastowego, a Ambedkar był radykalny. Chciał zniesienia kast” - mówiła podczas odczytu w delhijskim centrum kultury Habitat India pisarka Arundhati Roy.

W 1921 roku w periodyku "Navajivan" Gandhi pisał, że „Kasta nie pozwala człowiekowi przekroczyć granic kasty w pogoni za przyjemnością. Takie jest znaczenie zakazów kastowych co do wspólnego spożywania posiłków i międzykastowych małżeństw. Jestem przeciw wszystkim, którzy chcą zniszczyć system kastowy”.

„Musisz mieć odwagę powiedzieć hindusom, że to, co jest złego z nimi, to ich religia – religia, która zaszczepiła w nich poczucie świętości kasty. Czy znajdziesz w sobie tę odwagę?” - wzywał Ambedkar w przemowie zatytułowanej Anihilacja Kasty.

Jeszcze na długo przed niepodległością kraju Ambedkar prowadził zażarte boje z Mahatmą Gandhim. Uważał, że termin haridżan, czyli „dziecko boże”, jest protekcjonalny i obraża dalitów, niedotykalnych. To oni sami, a nie polityk aspirujący do roli ojca narodu, mieli prawo do ustalenia własnej nazwy. Niedotykalni wybrali słowo „dalita”, co oznacza pariasa lub uciśnionego.

Co gorsza, Gandhi był zażartym przeciwnikiem osobnych wyborów dla dalitów. Ambedkar widział w takich wyborach szansę dla niedotykalnych na właściwą reprezentację polityczną grupy ludzi, która przez wieki nie miała dostępu do edukacji, a tym samym szans w boju z politykami z wyższych kast.

Do osobnych wyborów nie doszło, bo Gandhi szantażował takie rozwiązanie głodówką. W nowych Indiach, tak jak w USA w stosunku do Afroamerykanów, wprowadzono akcję afirmacyjną. Niedotykalni i niskie kasty miały prawo do części etatów w administracji publicznej, na uczelniach i również preferencje przy przyjmowaniu na studia.

Dalici podnieśli głowy również w świecie polityki. Do władzy w latach 90. w stanie Uttar Pradeś doszła Mayawati, która stała na czele dalitów. Ostatni raz premierem stanu była w latach 2007-2012.

Wtedy właśnie kosztem ok. 7 miliardów rupii (ponad 420 mln zł) powstał monumentalny park upamiętniający Ambedkara i ruch dalitów.

„Kiedy powrócę do władzy, nie wybuduję więcej pomników, bo tych jest już wystarczająco wiele” - mówiła w kwietniu 2016 r. Mayawati, szykując się na powrót do władzy podczas lokalnych wyborów. „Teraz skupię się na rozwoju (ekonomicznym – PAP)” - podkreślała, dając do zrozumienia, że Ambedkar byłby szczęśliwy z takiego prezentu.

„Doktor pewnie się w grobie przewraca!” - tłumaczy PAP Arjun Kumar, który studiuje ekonomię na uniwersytecie w Lakhnau. Jest dalitą i dostał się na studia dzięki akcji afirmacyjnej. „Ludzi nie obchodzą pomniki. Ważny jest dostęp do edukacji, wyrównywanie szans i brak dyskryminacji, bo przecież nieformalnie system kastowy wciąż istnieje” - podkreśla.

Kumar opowiada, jak trudno było mu się wydostać z rodzinnej wioski. „Wielu studentów z wyższych kast ma do mnie pretensje, że studiuję, że zabrałem miejsce któremuś z ich kolegów. Nie rozumieją, że przez stulecia byliśmy niewolnikami i jakie to ma konsekwencje. Doktor Ambedkar walczył o naszą godność i prawa” - mówi.

W ostatnich kilku latach ataki na dalitów nabrały rozgłosu. W styczniu 2016 r. Rohith Vemula, doktorant na uniwersytecie w Hajderabadzie, popełnił samobójstwo. Był działaczem organizacji dalitów, a uczelnia wstrzymała jego stypendium. Studenci uważają, że decyzja miała związek z jego pochodzeniem i działalnością. Na kilku uniwersytetach wybuchły protesty.

Dalici padają też ofiarami tzw. obrońców krów. Samozwańcze grupy dokonują linczów w północnych Indiach na osobach podejrzanych o handel zwierzętami. Po jednym z takich incydentów dalici demonstrowali w Gudźaracie, stanie, którym rządził obecny premier Narendra Modi.

Modi jest jednym z nielicznych polityków z niskich kast w konserwatywnej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), która w ostatnich krajowych wyborach wygrała z miażdżącą przewagą. Radykalne bojówki związane z tą partią stoją za działaniami obrońców krów i premier ociepla wizerunek BJP wśród dalitów.

Podczas obchodów 126. rocznicy urodzin Ambedkara Modi modlił się w miejscu, gdzie Ambedkar przeszedł na buddyzm. Często pokazuje się z dalitami podczas publicznych zgromadzeń.

Taktyka jest skuteczna, bo w ostatnich wyborach przeprowadzonych w lutym i marcu 2017 r. w największym stanie Indii, Uttar Pradeś, partia Mayawati zdobyła ledwie 5 proc. głosów. Dalici oddali głosy na partię Modiego.

„Nie jestem pewien, czy Ambedkarowi byłoby po drodze z taką partią jak BJP. Ale ludzie zaufali gwieździe Modiego i nie głosują już na partie dalitów. Po prostu Modi obiecał ludziom lepsze życie” - mówi Kumar.