Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża głębokie oburzenie i zaniepokojenie ostatnią eskalacją walk w konflikcie syryjskim; domaga się zbadania okoliczności wtorkowego ataku chemicznego w Syrii, ustalenia winnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności.

"W związku z atakiem w dniu 4 kwietnia br. w okolicach syryjskiej miejscowości Idlib, w rezultacie którego śmieć poniosło co najmniej 58 cywili, w tym kobiety i dzieci, Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża głębokie oburzenie oraz zaniepokojenie ostatnią eskalacją walk w konflikcie syryjskim" - czytamy w komunikacie polskiego MSZ.

Resort stanowczo potępia zleceniodawców i sprawców "straszliwej zbrodni dokonanej prawdopodobnie z użyciem broni chemicznej".

MSZ apeluje do stron konfliktu o przerwanie walk i powstrzymanie wszelkich incydentów, które miałyby prowadzić do ponownego rozkręcenia spirali przemocy i zniszczeń. "Domagamy się zbadania okoliczności tego tragicznego zdarzenia oraz ustalenia winnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności" - podkreślono w komunikacie.

W obliczu zapowiadanej na środę międzynarodowej konferencji dotyczącej konfliktu w Syrii, która odbędzie się w Brukseli m.in. z udziałem przedstawicieli państw członkowskich UE, w tym Polski, a także USA i Rosji, polski MSZ wezwał do kontynuowania rozmów między przedstawicielami ugrupowań opozycyjnych i władz w Damaszku "dla wypracowania porozumienia prowadzącego do trwałego przerwania walk w drodze procesu transformacji politycznej".

"Łączymy się w bólu z rodzinami ofiar i przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia społeczeństwu syryjskiemu" - czytamy w komunikacie.

Według różnych szacunków we wtorkowym ataku chemicznym w Syrii zginęło od 58 do co najmniej 100 osób, w tym kilkanaścioro dzieci. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji (muhafazie) Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.

Syryjska armia zaprzeczyła, jakoby stosowała broń chemiczną. Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że rosyjskie samoloty nie dokonywały nalotów w pobliżu Chan Szajchun.

Syryjska opozycja oskarżyła o atak reżim prezydenta Baszara el-Asada i również zaapelowała do Rady Bezpieczeństwa ONZ o zwołanie pilnego posiedzenia i wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.

O ataku w prowincji Idlib rozmawiali we wtorek prezydenci Rosji i Turcji, Władimir Putin i Recep Tayyip Erdogan - informuje Reuters z Ankary, powołując się na źródła z otoczenia tureckiego przywódcy. Według tych źródeł Erdogan podkreślił, że "takie nieludzkie ataki są nie do przyjęcia". Obaj prezydenci podkreślili znaczenie utrzymania rozejmu w Syrii.

Źródło w syryjskiej armii oświadczyło we wtorek, że wojsko "nie stosuje, ani nie stosowało" broni chemicznej w przeszłości. Rząd w Damaszku wielokrotnie zaprzeczał, by podległe mu oddziały używały tego rodzaju broni.

W styczniu agencja Reutera informowała, że ONZ i Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) po raz pierwszy uznały, iż odpowiedzialność za użycie broni chemicznej w Syrii ponosi prezydent tego kraju Asad i jego brat. Z raportu wynikało, że za serię ataków z użyciem gazów bojowych, do których doszło w latach 2014-2015, odpowiada Asad, jego młodszy brat Maher el-Asad, który dowodzi elitarną 4. Dywizją Pancerną, a także minister obrony, szef wywiadu wojskowego oraz spora grupa wysokiej rangi oficerów, w tym czterech dowódców sił powietrznych. Przedstawiciel rządu Asada powiedział wówczas Reuterowi, że oskarżenia ekspertów są bezpodstawne.

Amerykańska ambasador przy ONZ Nikki Haley zapowiedziała we wtorek, że nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczące ataku chemicznego w Syrii odbędzie się w środę o godzinie 16 czasu polskiego. (PAP)