Rada Praw Człowieka ONZ ustaliła w piątek, że wyśle międzynarodową misję rozpoznawczą, która zbada doniesienia dotyczące zabójstw, gwałtów i tortur, których birmańskie siły bezpieczeństwa miały dopuszczać się wobec muzułmanów Rohingya na zachodzie kraju.

Ambasador Birmy przy ONZ Htin Lynn skrytykował decyzję, uznając, że jest ona nie do przyjęcia. Dodał, że birmańska komisja niedawno przeprowadziła wywiady z rzekomymi ofiarami, które uciekły do Bangladeszu, i do sierpnia opublikuje raport w tej sprawie.

Podkreślał, że działania jakiejkolwiek instytucji nie powinny "pogarszać i tak skomplikowanej sytuacji".

Rada Praw Człowieka ONZ w Genewie, w której skład wchodzi 47 członków, przyjęła rezolucję bez głosowania. Dokument złożyła Unia Europejska, miał on poparcie m.in. USA. W rezolucji wezwano do zapewniania, że sprawcy zostaną w pełni pociągnięci do odpowiedzialności.

Chiny i Indie oznajmiły, że odcinają się do rezolucji. Chińska delegacja podkreśliła, że tej sprawy "nie da się rozwiązać z dnia na dzień".

Misja ma przedstawić swoje pierwsze ustne sprawozdanie we wrześniu, a raport - na przełomie lutego i marca 2018 roku.

W niedawnym raporcie ONZ, który opierał się na rozmowach z 220 członkami muzułmańskiej mniejszości, napisano, że birmańskie siły bezpieczeństwa dokonywały zbiorowych gwałtów i zabójstw podczas ofensywy zapoczątkowanej 10 października w stanie Rakhine (Arakan) na zachodzie kraju. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że te nadużycia stanowiły zbrodnię przeciw ludzkości, a nawet czystki etniczne.

Obrońcy praw człowieka z zadowoleniem przyjęli piątkową decyzję, którą nazwali przełomową. Ubolewali jednak, że zbrodni nie zbada pełna międzynarodowa komisja śledcza i wezwali birmański rząd do współpracy.

Według ONZ nawet tysiąc osób mogło zginąć, a 97 tys. opuściło swoje domy na północy stanu Rakhine w wyniku operacji wojska, która była odpowiedzią na ataki z października 2016 roku na trzy przejścia graniczne. Dziewięciu policjantów poniosło śmierć w tych atakach.

Od października 2016 roku co najmniej 73 tys. Rohingya uciekło do sąsiedniego Bangladeszu po brutalnej operacji wojska.

Ponad milion Rohingya żyje w stanie Rakhine, gdzie są coraz bardziej dyskryminowani od 2012 roku, gdy w wyniku zamieszek na tle wyznaniowym zginęło ponad 200 osób, głównie muzułmanów. Ponad 120 tys. członków mniejszości trafiło wówczas do 67 obozów dla przesiedlonych.

W birmańskiej polityce sprawa tej mniejszości jest delikatną kwestią. Radykalne grupy buddyjskie doprowadziły do przyjęcia przez poprzedni rząd licznych przepisów dyskryminujących tę społeczność, w tym pozbawienie Rohingya swobody poruszania się.

Chociaż wielu przedstawicieli tej mniejszości żyje w Birmie od pokoleń, nie mają obywatelstwa i przez stanowiących większość obywateli buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów przybyłych z Bangladeszu. Żyją w ubóstwie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy i edukacji.(PAP)