Atak, do którego doszło w czwartek w liceum w Grasse na południowym wschodzie Francji, to "szalony czyn młodego człowieka zafascynowanego bronią" - oświadczyła minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem. 17-letni uczeń otworzył ogień w szkole i ranił trzy osoby.

Minister odwiedzała akurat Grasse w czasie, gdy uczeń jednego z liceów zaczął nagle strzelać.

Napastnik, który działał sam, został zatrzymany.

Nieznany wcześniej policji nastolatek przyszedł do szkoły z karabinem, pistoletem, rewolwerem i dwoma granatami.

Jak informuje agencja Reutera, powołując się na francuskie władze, 17-latek zaczął strzelać po obejrzeniu nagrań wideo ze strzelaninami w USA, takimi jak np. w Columbine w stanie Kolorado. W miejscowości tej 20 kwietnia 1999 roku dwaj uczniowie szkoły średniej zastrzelili na jej terenie dwanaścioro innych uczniów oraz nauczyciela, by potem popełnić samobójstwo.

"Zapanowała totalna panika" - powiedział telewizji BFM jeden z uczniów o imieniu Achraf. "Strzały padły jakieś 4-5 metrów od miejsca, gdzie się znajdowaliśmy. Myśleliśmy, że napastnik zmierza w naszą stronę. Słyszeliśmy, jak strzelał" - dodał.

Gdy w szkole padły strzały, część uczniów schroniła się w pobliskim supermarkecie. Na miejsce skierowano specjalne oddziały policji.

Wśród osób, które odniosły obrażenia, jest dyrektor szkoły, z którym - jak donoszą niektóre źródła - uczeń był w konflikcie.

W reakcji na te wydarzenia wszystkie placówki oświatowe w okolicy zostały zamknięte. Rodzicom doradzono na Twitterze, by nie jechali po dzieci, gdyż są one w pełni bezpieczne.