Będziemy kontynuować dialog o sytuacji związanej z protestami z rządem i społeczeństwem obywatelskim Białorusi – powiedział w środę wicepremier i minister spraw zagranicznych Belgii Didier Reynders podczas wizyty w Mińsku.

„Będziemy dalej prowadzić dialog z rządem i społeczeństwem obywatelskim, to jest najważniejsze” – powiedział Reynders, komentując zatrzymania i kary aresztu dla uczestników protestów społecznych na Białorusi w ostatnich tygodniach.

Reynders przypomniał oświadczenie UE w tej sprawie, wzywające do niezwłocznego wypuszczenia zatrzymanych i zapewnił, że podziela to stanowisko. Podczas konferencji prasowej po spotkaniu z białoruskim ministrem spraw zagranicznych Uładzimirem Makiejem Reynders podkreślał, że warunkiem rozwoju relacji z Białorusią przez Belgię i UE są „pozytywne kroki w dziedzinie reform gospodarczych, demokracji i państwa prawa”, które można było zaobserwować w ostatnich miesiącach.

Powiedział także, że temat protestów i zatrzymań ich uczestników był przedmiotem otwartej rozmowy z Makiejem.

Mówiąc o aresztowaniach, belgijski polityk stwierdził, że do zatrzymań w czasie protestów dochodzi w różnych krajach, ale zatrzymane osoby są szybko zwalniane, jeśli nie ma wobec nich zarzutów kryminalnych. „Należy wyraźnie rozdzielić zarzuty administracyjne i karne” – powiedział Reynders, dodając, że „Belgia chciałaby otrzymać więcej informacji na temat zatrzymań”.

Minister Makiej pytany, czy nie obawia się, że represje wobec uczestników protestów zaszkodzą normalizacji relacji z UE oświadczył: „Zawsze jest ryzyko, że ten delikatny proces zatnie się lub zostanie przerwany”.

„Doskonale rozumiemy, że w UE obowiązują określone wartości, których przestrzegają państwa członkowskie. Rozumiemy, że dla UE mają one ogromne znaczenie” – zapewnił, dodając, że osiągnięcie „demokracji w prawdziwie europejskim rozumieniu tego słowa wymaga długiego czasu, zmiany mentalności ludzi”.

Jego zdaniem należy ustalić, czy uczestnikami protestów rzeczywiście są ludzie dotknięci przez działanie budzącego kontrowersje dekretu o tzw. pasożytnictwie, czy też osoby, które „próbują wykorzystać te akcje do swoich celów osobistych”.

„Nie mówię, że zatrzymania są absolutnie słuszne. Chcę tylko przestrzec przed wykorzystywaniem nielicznych demonstracji do jakichś celów politycznych” – oświadczył.

Wcześniej belgijski wicepremier spotkał się z białoruskim prezydentem Alaksandrem Łukaszenką. Według relacji służby prasowej podkreślił on, że „Białoruś zawsze będzie państwem pracującym na rzecz zjednoczenia i stabilności w Europie”.

„Unia Europejska to niezmiernie silny biegun - na równi z Chinami, USA. Unia Europejska to silny fundament dla planety, jeśli zniknie, to będzie nieszczęście” – stwierdził Łukaszenka, dodając, że jest przeciwny „Brexitom i ruchom nacjonalistycznym”.

„Za wszelką cenę trzeba UE zachować. (…) To stanowisko wynikające z międzynarodowych interesów państwowych. Dlatego jestem zwolennikiem UE” – powiedział prezydent.

Łukaszenka zastrzegł jednak, że jest „przeciwnikiem podwójnych standardów, które można zaobserwować w działalności UE”. „Jeśli przyjrzelibyście się uważnie Białorusi, to zobaczylibyście tu i prawa człowieka, i demokrację, i porządek, i bezpieczeństwo. Nie jesteśmy – tak samo jak wy – bez wad. Ale trzeba rozmawiać, trzeba być bliżej siebie. (…) Jesteśmy gotowi się uczyć. Ale pamiętajcie: suwerenność i niezależność są dla nas świętością” – oświadczył.

Od początku marca na Białorusi trwają zatrzymania uczestników protestów przeciwko dekretowi o tzw. pasożytnictwie (prezydenckiemu dekretowi nr 3), przewidującemu pobieranie podatku od osób niepracujących przez co najmniej 183 dni w roku i niezarejestrowanych jako bezrobotni. Wiele osób, w tym opozycjoniści i dziennikarze otrzymało już kary aresztu i grzywny.

W środę późnym popołudniem mają się odbyć kolejne demonstracje – w Mińsku, Grodnie i Mohylewie.