W czwartek szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow po raz pierwszy od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę w 2022 r. przybył do Unii Europejskiej. Przywiózł kolejne pogróżki i tłumaczenia, że Rosja, wszczynając wojny, jedynie broni się przed amerykańską agresją.
Okazją do przyjazdu Ławrowa była Rada Ministerialna Organizacji Współpracy i Bezpieczeństwa w Europie, która odbyła się w czwartek i piątek w Ta’ Qali na Malcie. Najmniejszy kraj członkowski UE w tym roku przewodniczył pracom OBWE. Gdy w 2022 r. analogiczne spotkanie odbyło się w Polsce, Rosjanie nie zostali zaproszeni. W zeszłym roku obecność przedstawicieli Kremla w Macedonii Północnej sprawiła, że kilka państw, w tym Polska, zrezygnowało z udziału w szczycie na poziomie ministerialnym. Tym razem o bojkocie nie było mowy, a do Ta’ Qali nie przyjechał jedynie szef MSZ Litwy Gabrielius Landsbergis. Polski minister Radosław Sikorski, wspólnie z kolegami z Czech, Estonii, Łotwy i Ukrainy, opuścili salę plenarną podczas przemówienia Rosjanina, a rzecznik czeskiego MSZ demonstracyjnie oddawał się lekturze książki Geoffreya Robertsona „The Trial of Vladimir Putin” (Proces Władimira Putina). Sekretarz stanu USA Antony Blinken pozostał na miejscu.
Sikorski, zapytany przez DGP w polskiej ambasadzie w Santa Venerze o to, czy dostrzega po stronie rosyjskiej dojrzewającą gotowość do rozmów z Ukrainą i Zachodem, zaprzeczył. – Wręcz przeciwnie. Rosja nadal napina się znacznie ponad jej możliwości, eskaluje swoje żądania do zupełnie niemożliwych. Stara sowiecka taktyka, nic się nie zmieniło. Mam nadzieję, że nikt się na to nie da nabrać – odpowiedział. Dlatego też odmówił odpowiedzi na nasze pytanie, czy Warszawa będzie się starać o miejsce przy stole ewentualnych rokowań. – Na hipotetyczne pytania nie musimy odpowiadać – uciął. – Rozumiemy, że to ostatnie miejsce, gdzie szeroko pojęty Zachód i Rosja mogą rozmawiać, ale to musi być rozmowa o powrocie do wartości OBWE, a nie kolejny instrument prowadzenia agresji informacyjnej przeciwko wolnemu światu – przekonywał.
Ławrow nie wykorzystał obecności na Malcie do spotkań z zachodnimi kolegami, nie licząc ministrów ze Słowacji i z Węgier, za to wysunął kolejne oskarżenia pod adresem Zachodu. – USA napadły na nas rękoma ukraińskiego reżimu, prowadzą z nami wojnę siłami ukraińskich neonazistów, dozbrajają ich, pomagają ostrzeliwać nasze terytorium bronią dalekiego zasięgu. Prezydent Władimir Putin niejednokrotnie mówił, że nie zostawiono nam innego wyjścia, jak zacząć specjalną operację wojskową – przekonywał. Jego zastępca Siergiej Riabkow, podpisany pod ultimatum wobec Zachodu z jesieni 2021 r., w którym żądano m.in. wycofania zachodnich żołnierzy i instalacji z Polski, zagroził w rozmowie z CNN „nawet silniejszymi środkami militarnymi”, jeśli Amerykanie nie zmienią polityki. – Obecnie szanse na kompromis są zerowe – dodał.
Własne warunki szef MSZ przedstawił w opublikowanej w piątek rozmowie z konserwatywnym dziennikarzem Tuckerem Carlsonem. Według Ławrowa Ukraina musiałaby się wycofać z przepisów zakazujących prowadzenia rozmów z Putinem, zrezygnować nie tylko z kursu na członkostwo w NATO, lecz także z przeprowadzania wspólnych ćwiczeń wojskowych, „zrezygnować z rusofobicznej polityki”, przez którą Kreml rozumie m.in. ukrainizację życia publicznego, i „uwzględnić nowe realia na ziemi oraz fakt wejścia w skład Federacji Rosyjskiej czterech nowych regionów”, co miałoby oznaczać uznanie ich aneksji i wycofanie się z wciąż kontrolowanych terenów tych obwodów, w tym z Chersonia, Kramatorska czy Zaporoża.
Ukraińskie władze podobne żądania uznają za nieakceptowalne, choć prezydent Wołodymyr Zełenski w ostatnich wystąpieniach, m.in. dla kanału Fox News, zasygnalizował możliwość rozmów o rezygnacji z odbicia części zajętych ziem metodami wojskowymi. Zbliżony do Kremla oligarcha Konstantin Małofiejew przyznał „Financial Timesowi”, że w gruncie rzeczy Rosji nie chodzi o Ukrainę, ale o przyszłość Europy i świata, tradycyjnie urozmaicając wywód groźbą użycia broni atomowej. ©℗
Oriesznik na Białorusi, bazy koło Grodna i Królewca
Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka podpisali w piątek w Mińsku umowę o wzajemnych gwarancjach bezpieczeństwa. Rosyjski przywódca złożył deklarację o rozmieszczeniu na Białorusi pocisków balistycznych Oriesznik w II połowie 2025 r., gdy wejdą one do służby w rosyjskich siłach strategicznych. Według Putina o ustalaniu celów dla nich będzie decydował jedynie Mińsk. Niedawno Oriesznika użyto przeciw celom w ukraińskim mieście Dniepr.
— Chcę publicznie poprosić o umieszczenie nowych systemów uzbrojenia, w szczególności Oriesznika, na terytorium Białorusi. To uspokoiłoby niektóre umysły – powiedział Łukaszenka.
Częścią porozumień Moskwa–Mińsk jest również powołanie wspólnych centrów szkolenia wojsk, które de facto będą bazami. Zostaną zbudowane w rejonie Grodna, w obwodzie królewieckim i niedaleko Niżnego Nowogrodu. Tym samym wojska białoruskie pojawią się w rosyjskiej eksklawie, a rosyjskie tuż przy granicy z Polską. O porozumieniach szczegółowo pisaliśmy w DGP w ubiegły czwartek. ©℗