Rozbieżność interesów poszczególnych stolic nie jest zjawiskiem nowym, a już z pewnością dla Piotra Serafina, który w Brukseli uchodzi za specjalistę od dobijania targów w nawet najbardziej beznadziejnych przypadkach. Tym razem jednak sytuacja wymyka się UE spod kontroli w wielu obszarach, które stawiają zupełnie inne wyzwania we wszystkich częściach Starego Kontynentu. Migracja, wojna w Ukrainie, globalny wyścig technologiczny, spadek konkurencyjności, konflikty na Bliskim Wschodzie – każde z tych wyzwań rodzi potrzebę albo zwiększenia wpłat państw członkowskich, albo rozszerzenia zestawu dodatkowych wpływów, jak choćby w przypadku ETS i ETS2. I już tutaj Serafin może napotkać pierwszy opór ze strony państw oszczędnych, które dążą raczej do ograniczenia składki. Bez większego budżetu UE nie będzie w stanie reagować na obecne problemy.

Drugą kwestią jest reforma strukturalna budżetu, która wzbudza już spore kontrowersje, choć oficjalnie nie ujrzała światła dziennego. Mowa o likwidacji ponad 500 programów operacyjnych na rzecz 27 programów krajowych. I tu Serafin wydaje się otwarty na dyskusję. W odpowiedziach przesłanych europosłom przed zaplanowanym na przyszły tydzień wysłuchaniem w komisji parlamentarnej polski kandydat na komisarza ds. budżetu stwierdza, że należy zmniejszyć sztywność ściśle zdefiniowanych koszyków krajowych i skomplikowaną procedurę planowania po to, żeby szybciej reagować na zmieniające się potrzeby. I temu ma służyć w zamyśle samej von der Leyen nowa struktura budżetowa, która będzie oznaczała przyznanie wszystkich środków dla beneficjentów końcowych poprzez władze centralne. Zatem to rząd w pierwszej kolejności miałby decydować, dokąd trafią określone środki – zarówno z polityki spójności, jak i z polityki rolnej. Dla części państw, a zwłaszcza Parlamentu Europejskiego, to zamach na samorządy, które będą w pełni uzależnione od rządów. Dla szefowej KE to pozbycie się problemu z elastycznością pieniędzy – Bruksela nie musiałaby przeprowadzać każdorazowo rewizji budżetowej, żeby pozwolić krajom przerzucić pieniądze np. z inwestycji infrastrukturalnych na rzecz wsparcia chociażby regionów dotkniętych katastrofą naturalną.

O ile potencjalna struktura tego budżetu nie musi doprowadzić do większego konfliktu w ramach KE, o tyle znacznie bardziej problematyczne mogą być dwie flagowe, wspomniane już polityki – spójności i rolna. Bruksela, mając na względzie prowadzone procesy rozszerzenia i potencjalnie znacznie liczniejszą Unię, chce odzwyczajać kraje, które dołączyły po 2004 r., od dużych zastrzyków gotówki z Funduszu Spójności. W przyszłości ma on pracować na rzecz krajów takich jak Ukraina, Albania, Macedonia Płn. czy Mołdawia. Państwa naszego regionu chciałyby jednak utrzymania ambitnego budżetu na spójność i rolnictwo, co będzie zdecydowanie nie w smak krajom starej Unii, które coraz silniej zaczynają odczuwać brak analogicznych środków na własne inwestycje, m.in. infrastrukturalne. Jeszcze większe kontrowersje może budzić polityka rolna, która – według deklaracji samej von der Leyen – będzie musiała zostać zreformowana, co może oznaczać nawet odejście od dopłat bezpośrednich, które znamy z ostatnich dekad.

Negocjacje budżetowe nie będą pokazem siły Polski, bo w momencie objęcia stanowiska Serafin będzie musiał narodowe interesy schować głęboko do kieszeni. Będą jednak najpoważniejszym testem dla 27 stolic w obliczu najważniejszych wyzwań dla Europy od czasu upadku Związku Radzieckiego. Miarą sukcesu polskiego komisarza będzie raczej to, jak bardzo uda mu się stępić partykularne interesy narodowe, zwłaszcza niemieckie, i przekuć je w sukces całej organizacji. ©℗