Jak wspominał w ostatnim Magazynie DGP na Majówkę ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, główną bolączką naszych władz były nie tyle głosy „za”, ile wskaźnik frekwencji. Dopiero wieczorem drugiego dnia głosowania przekroczył on wymagany próg 50 proc.

21 lat temu wszystkie plebiscyty zakończyły się sukcesem zwolenników Unii, ale nie zawsze tak było. Perspektywę wejścia do Wspólnoty dwukrotnie odrzucili bogatsi niż kontynentalna średnia Norwegowie. Zaledwie dwa lata przed naszym referendum rekordowa większość 76,8 proc. sprzeciwiła się rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych w Szwajcarii. Brytyjczycy w 2016 r. i Grenlandczycy w 1982 r. zdecydowali o opuszczeniu Wspólnoty, w dodatku podobną większością 52–53 proc. głosów. Fiaskiem zakończyło się głosowanie w San Marino w sprawie złożenia wniosku akcesyjnego. Zdecydowała zbyt niska, bo 43-proc. frekwencja. Gdyby to mikropaństwo przystąpiło do Unii, byłoby jej najmniejszym członkiem, aż 15-krotnie mniej ludnym niż Malta.

Wielkie rozszerzenie z 2004 r. zwiększyło terytorium Unii Europejskiej o 22 proc. Pod względem liczby państw było rekordowe, bo w okamgnieniu Wspólnota urosła z 15 do 25 krajów, ale pod względem relatywnego skoku powierzchniowego więcej dała akcesja Austrii, Finlandii i Szwecji w 1995 r. Największe zmiany powierzchni odbywały się zresztą poza oficjalnymi rozszerzeniami. Algieria, odzyskawszy niepodległość, opuściła terytorium traktatowe Wspólnoty Europejskiej, zmniejszając je o 65 proc. Gdy na duńskiej Grenlandii wygrali eurosceptycy, ogromna wyspa zmniejszyła obszar ówczesnej WE o ponad połowę, choć pod względem liczby ludności można ją postawić w jednym szeregu z San Marino.

Wbrew rozpowszechnionej opinii, Polska nie należy do ścisłej czołówki prymusów euroentuzjazmu. Na pytanie, czy dany kraj skorzystał na członkostwie, pozytywnie odpowiada 82 proc. z nas, podczas gdy na Litwie, rekordowej pod tym względem, jest to aż 94 proc. Najmniej radośnie oceniają swój udział we wspólnym rynku Austriacy, Bułgarzy i Włosi. W ich krajach korzyści przeważające nad stratami dostrzega obecnie 55–57 proc. ankietowanych. O sukcesie idei integracji europejskiej świadczy to, że żadne społeczeństwo nie uważa, by minusy miały większą wagę niż plusy. Regularne badania CBOS pokazują, że poparcie dla członkostwa nad Wisłą od niemal dwóch dekad stale przekracza poziom 80 proc., jeśli nie liczyć krótkiego piku eurosceptycyzmu z 2013 r., co sondażownia wiązała wówczas z „przedłużającym się kryzysem w strefie euro”. ©℗

ikona lupy />
Jak zmieniał się zasięg Unii Europejskiej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe