W piątek rozpoczyna się głosowanie do parlamentu w Nowym Delhi. Wybory przedłużą i umocnią władzę rządzącego od dekady Narendry Modiego.

W piątek do urn udadzą się Indusi, przy czym głosowanie w wyborach parlamentarnych, które zdecydują o dalszych losach premiera Narendry Modiego, zakończy się dopiero 1 czerwca. Tegoroczne wybory w Indiach, ze względu na rozmiary kraju, zostały rozłożone na siedem etapów. Indyjska Partia Ludowa (BJP) Modiego, która jest faworytem sondaży, w ostatnich latach umacnia swoją władzę opartą na hinduskim nacjonalizmie i ograniczanej swobodzie działania opozycji, której swoją drogą nie pomaga kryzys przywództwa w Indyjskim Kongresie Narodowym (INC).

W ostatnich wyborach BJP zdobyła 303 mandaty na 543 możliwe, gwarantując sobie samodzielną większość. Teraz liczy na więcej, a premier określił swoje ambicje na 400 mandatów. INC, najpoważniejszy rywal nacjonalistów, zdobył tylko 52 mandaty (albo 91, jeśli brać pod uwagę jego koalicjantów). Kongres, związany z dynastią Gandhich i Nehru, był hegemonem na indyjskiej scenie politycznej w latach 1947–1989; w tym czasie oddał władzę tylko raz, między 1977 a 1980 r. To wówczas premierami byli Jawaharlal Nehru, jego córka Indira Gandhi i jej syn Rajiv Gandhi. Obecnie liderem Kongresu Narodowego jest wprawdzie Mallikarjun Kharge, ale wciąż duży wpływ na politykę partii ma wdowa po Rajivie Sonia i ich syn Rahul.

INC ostatecznie stracił władzę w 2014 r. i od tego czasu premierem jest nieprzerwanie Modi. Jeśli przetrwa kolejną kadencję – a wszystko na to wskazuje – stanie się najdłużej rządzącym premierem Indii po Nehru i jego córce. Opozycja oskarża go o dyskryminację 200-milionowej mniejszości muzułmańskiej i nieindoeuropejskojęzycznego Południa w duchu oficjalnej, nacjonalistycznej ideologii hindutwy, którą badacz filozofii politycznej Anustup Basu nazwał „politycznym monoteizmem”. Ponadto BJP przejęła w ostatnich latach tysiące lokalnych polityków INC. Część z nich przyznaje, że padła ofiarą szantażu. Inni przekonują, że od Kongresu odstraszyła ich niestabilność przywództwa i brak perspektyw do powrotu do władzy w kraju. Zwolennicy Modiego podkreślają jednak jego osiągnięcia gospodarcze, w tym walkę z ubóstwem, upowszechnianie higieny, w tym program budowy toalet, w ramach którego w pięć lat zbudowano 110 mln wychodków dla 600 mln ludzi.

Sama organizacja wyborów jest dla władz ogromnym wyzwaniem. Według wstępnych prognoz na listach wyborczych pojawi się 969 mln uprawnionych. W kolejnej elekcji po raz pierwszy w historii świata ta liczba zapewne przekroczy miliard (Chiny nie organizują głosowań powszechnych). Na to nakłada się położenie geograficzne. Prawo zakłada, że wyborcy nie mogą być zobowiązani do głosowania w lokalu położonym dalej niż 2 km od domu. Dlatego ponad 12 mln urzędników musi przemierzyć kraj wzdłuż i wszerz, aby umożliwić wyborcom oddanie głosu w nawet najbardziej oddalonych zakątkach. W 2019 r. najwyżej położony lokal znajdował się w Himalajach na wysokości 4650 m n.p.m. Do wyborców dociera się pieszo, konno, na wielbłądach, ale także helikopterami czy łodziami. Dzięki temu władze w Nowym Delhi są w stanie zagwarantować wysoką frekwencję. W 2019 r. wynosiła ona 67,4 proc., zaś w 2014 r. – 66,4 proc.

Do głosowania wykorzystuje się elektroniczne urny, które w 2004 r. zastąpiły tradycyjne. Zostały one zbudowane tak, aby można je było łatwo transportować. Każda składa się z jednostki sterującej, która zlicza i przechowuje głosy, jednostek do głosowania z przyciskami, które naciskają wyborcy, oraz drukarki. Umożliwiają one szybkie liczenie głosów po zakończonych wyborach – wyniki poznamy trzy dni po zamknięciu lokali. W sumie w tym roku zostanie wykorzystanych 5,5 mln takich urządzeń w ponad 1 mln komisji. Indusi wybiorą 543 deputowanych do izby niższej (dwóch kolejnych nominuje prezydent spośród osób z korzeniami brytyjskimi). O mandaty może się ubiegać 2660 partii (nie wszystkie wezmą udział w wyborach) oraz kandydaci niezależni. Porządku będzie pilnować 15 mln ludzi. Przemoc w niektórych regionach Indii nie jest rzadkością, a dodatkowo w kraju powszechna jest korupcja wyborcza. Komisja Wyborcza Indii poinformowała, że tylko od marca przejęła łapówki – gotówkę, alkohol czy narkotyki – o równowartości 550 mln dol. ©℗

ikona lupy />
Wschodzący gigant z Azji Południowej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe