MSZ nie chce „mówić za dużo”, ale jest pewne, że to Izrael stoi za ostrzałem konwoju humanitarnego, w którym poniosło śmierć siedmiu pracowników World Central Kitchen, w tym Polak. Zarówno ten atak, jak i uderzenie w irańskie aktywa na terenie Damaszku pogrążają Bliski Wschód
MSZ nie wezwał ambasadora Izraela w Warszawie Ja’akowa Liwnego na dywanik po przeprowadzonym przez Siły Obronne Izraela (IDF) nalocie na konwój humanitarny World Central Kitchen (WCK) w Strefie Gazy, w którym zginął m.in. obywatel Polski. Zabity przez Izraelczyków to 36-letni Damian Soból. W Strefie Gazy przebywał od co najmniej dziewięciu tygodni.
Uderzenie w konwój organizacji, która dostarcza 60 proc. pomocy do Gazy, to poważny problem dla Izraela. Przed kilkoma dniami szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zarzucił władzom w Jerozolimie, że używają głodu jako broni. UE traci cierpliwość do bliskowschodniej polityki Izraela. Frustracja narasta również w USA.
Drugi front eskalacji ze strony Izraela to atak na rezydencję ambasadora Iranu w Damaszku. Doszło do niego w poniedziałek. Budynek runął. Zginęło w nim dwóch wysokich rangą generałów – Mohammad Reza Zahedi i Hossein Amirollah, szef sztabu generalnego sił Al-Kuds w Syrii i Libanie. Z wojskowego punktu widzenia to sukces. Atak nie pozostanie jednak bez odpowiedzi Iranu.
Tak samo jak bez konsekwencji nie pozostanie uderzenie w WCK. Organizacja już zapowiedziała, że zawiesza pracę w Gazie. Tym bardziej że konwój z Polakiem został zbombardowany w strefie oznaczonej przez wojsko izraelskie jako bezpieczna. Auta były wyraźnie oznakowane.
W oświadczeniach polskiego MSZ i prezydenta Andrzeja Dudy nie pojawiła się wzmianka na temat udziału wojsk izraelskich w ataku. Rzecznik MSZ Paweł Wroński stwierdził w rozmowie z DGP, że „chodzi przede wszystkim o to, żebyśmy nie powiedzieli za dużo”. Szef dyplomacji Radosław Sikorski zwrócił się jedynie do Izraela z prośbą o zbadanie incydentu.
W MSZ słyszymy zapewnienia, że dochodzenie będzie prowadzone także przez polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. – Dysponując izraelskimi danymi, polscy prokuratorzy ocenią, na ile one są wiarygodne. Alternatywą jest wyłącznie scenariusz, w którym nie korzystamy z żadnych danych – mówi Wroński. Z kolei Ja’aakow Liwne twierdzi, że odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się w Gazie, ponosi Hamas. – To terro ryści, którzy nie noszą mundurów. To oczywiste, że w takich warunkach może dojść do tragedii – skomentował w rozmowie z DGP.
Ofiary ataku na konwój humanitarny organizacji World Central Kitchen
W izraelskim ataku na konwój humanitarny organizacji World Central Kitchen (WCK) w Strefie Gazy zginęło siedem osób, w tym Polak. Wśród zabitych są obywatele Wielkiej Brytanii i Australii. Damian Soból w Strefie Gazy przebywał od co najmniej dziewięciu tygodni. Z jego relacji w mediach społecznościowych można wywnioskować, że głównie w Rafah. Z World Center Kitchen współpracował od mniej więcej dwóch lat. Zabity przez Izraelczyków 36-latek związał się z organizacją po 24 lutego 2022 r., gdy przez jego rodzinny Przemyśl przechodziły setki tysięcy ukraińskich uchodźców. Konwoje pomocy dostarczał m.in. do Mikołajowa, kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu. Później m.in. niósł pomoc poszkodowanym w ubiegłorocznym trzęsieniu ziemi w Turcji. Z zamieszczanych w mediach społecznościowych wspomnień i kondolencji osób z całego świata wyłania się obraz szlachetnego człowieka. – Nie ma słów, żeby opisać to, co czują w tej chwili osoby, które znały tego fantastycznego chłopaka – napisał burmistrz Przemyśla Wojciech Bakun.
WCK z główną siedzibą w Waszyngtonie założono w 2010 r. Konwój z pakunkami wyładowanymi w Izraelu został zbombardowany po przekroczeniu przejścia granicznego w strefie, którą wojsko Izraela oznaczyło jako bezpieczną. O przejeździe była poinformowana armia tego kraju. Jak podkreśla prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej Wojciech Wilk, samochody oznaczone były napisami „pomoc humanitarna” i logiem organizacji. Te zostały umieszczone także na dachu, aby były widoczne dla helikopterów i dronów. – Wszystkie pojazdy humanitarne są chronione i nie mogą być atakowane – mówi DGP.
Pojazdy zostały trafione precyzyjnymi uderzeniami z powietrza. Nie wiadomo, czy był to atak zamierzony, czy przypadkowy. Nie brak spekulacji, że okoliczności wskazują na ten pierwszy scenariusz. Tak aby zastraszyć i wyeliminować WCK z działania w Strefie Gazy. Organizacja poinformowała we wtorek o wstrzymaniu swojej pracy w palestyńskiej enklawie. Według COGAT, organu izraelskiego ministerstwa obrony odpowiedzialnego za koordynację dostaw pomocy do Strefy Gazy, WCK była odpowiedzialna za 60 proc. pomocy docierającej do Gazy. Realizowała także unijny program wsparcia dla Palestyńczyków.
W oświadczeniu polskiego MSZ nie pojawiła się wzmianka na temat udziału wojsk izraelskich w ataku. „Przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia rodzinie wolontariusza, który niósł pomoc dla palestyńskiej ludności w Strefie Gazy” – napisało ministerstwo. Rzecznik MSZ Paweł Wroński stwierdził w rozmowie z DGP, że „chodzi przede wszystkim o to, żebyśmy nie powiedzieli za dużo”. – Oświadczenie zostało opublikowane na bardzo wczesnym etapie. Nie mieliśmy wszystkich informacji, więc postanowiliśmy jak najbardziej ograniczyć wskazywanie palcem – tłumaczy. Podobne wpisy w mediach społecznościowych zamieścili prezydent Andrzej Duda czy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Wyjątkiem był szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, który napisał na portalu X (dawniej Twitter), że pracownicy WCK zginęli w izraelskim nalocie.
Kontrastującą z wypowiedziami Warszawy reakcję przedstawił też rząd Australii. Premier Anthony Albanese uznał śmierć swoich obywateli za „całkowicie nieakceptowaną”.
– Nie ma żadnych okoliczności, by ktoś dostarczający pomoc humanitarną tracił życie – stwierdził. Wezwał do „zawieszenia broni”, co niezmiennie odrzuca pragnący kontynuować konflikt zbrojny Binjamin Netanjahu.
Wewnętrzne śledztwo
Siły Obronne Izraela (IDF) wszczęły wewnętrzne śledztwo w sprawie zabójstwa pracowników humanitarnych. – Tak aby zapobiec podobnym incydentom w przyszłości – komentował rzecznik wojska Daniel Hagari. Nie wiadomo jednak, czy żołnierze, którzy przeprowadzili uderzenie, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Ambasador Izraela w Warszawie Ja’akow Liwne przekonuje w rozmowie z DGP, że „nie powinno się wyciągać pochopnych wniosków”. – Najpierw musimy dowiedzieć się, co właściwie się stało i kto za to odpowiada. Wynikami podzielimy się z władzami Polski. Nie jesteśmy w stanie oszacować, ile to potrwa. Gaza nie jest łatwym miejscem do prowadzenia takich dochodzeń – tłumaczy w rozmowie z DGP.
Nie jest to pierwsze takie zdarzenie. Rząd i wojsko Izraela powtarzają komunikaty o wszczynaniu śledztw w sprawach zbrodni wojennych, ale żadne z nich nie zakończyło się przełomowymi wnioskami. Izraelska armia regularnie atakuje konwoje z pomocą humanitarną, czekających na wsparcie żywnościowe Palestyńczyków czy szpitale na terytorium enklawy. Zgodnie z informacjami działających na miejscu Lekarzy bez Granic przekazanymi DGP w niedzielę miał miejsce atak na dziedziniec kompleksu szpitalnego Al-Aksa, a wskutek oblężenia szpitala Al-Shifa w ciągu minionych dwóch tygodni zginęło 21 pacjentów. Łączna liczba ofiar śmiertelnych po stronie palestyńskiej w Strefie Gazy, bez Zachodniego Brzegu, sięga prawie 33 tys. Liwne broni izraelskiej strategii wojennej. – Odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się w Gazie, ponosi Hamas. To terroryści, którzy nie noszą mundurów. To oczywiste, że w takich warunkach może dojść do tragedii – mówi.
Znana z proizraelskich poglądów posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska napisała na X: „wy nie macie wyciągać pouczających wniosków. Wy macie wyciągnąć konsekwencje wobec żołnierzy, którzy nie przestrzegają Konwencji Genewskich”. „Kondolencje życia naszemu obywatelowi nie przywrócą. Sąd wojenny dla winnych, a nie rozmywanie odpowiedzialności” – stwierdziła.
Z prośbą o zbadanie sprawy zwrócił się do izraelskiego ambasadora minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Dyplomata nie został jednak wezwany do MSZ na dywanik. Pytanie, czy Polska powinna w takiej sytuacji polegać na informacjach przekazywanych przez stronę odpowiedzialną za atak. W MSZ słyszymy zapewnienia, że m.in. temu ma służyć dochodzenie prowadzone przez polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. – Dysponując izraelskimi danymi, polscy prokuratorzy ocenią, na ile one są wiarygodne. Alternatywą jest wyłącznie scenariusz, w którym nie korzystamy z żadnych danych – mówi Wroński.
Strona izraelska nie odpowiedziała DGP, czy zabezpieczyła ciała ofiar i gdzie się one obecnie znajdują. Do zamknięcia tego wydania DGP konsul RP nie przeprowadził identyfikacji zwłok. Z naszych informacji wynika, że być może zostaną one przewiezione do Egiptu i dopiero tam dojdzie do identyfikacji.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie staje się coraz bardziej napięta. W poniedziałek Izrael przeprowadził w Syrii atak na irańskich dowódców sił Al-Kuds Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Zginęli m.in. gen. Mohammad Reza Zahedi i gen. Hossein Amirollah, szef sztabu generalnego sił Al-Kuds w Syrii i Libanie. Do nalotu doszło na terenie rezydencji ambasadora Iranu w Damaszku. – Agresja ta naruszyła wszystkie normy dyplomatyczne i traktaty międzynarodowe – komentował irański minister spraw zagranicznych Hossein Amir Abdollahian. Jeśli Teheran zdecyduje się odpowiedzieć Izraelczykom, przemoc w regionie będzie jeszcze eskalować. ©℗
Netanjahu testuje granice prawa międzynarodowego
Jeśli Joe Biden nie powstrzyma Binjamina Netanjahu, to przegra wybory prezydenckie. Tego jest już za dużo. Polityka Jerozolimy już za bardzo ciąży. Świat patrzy, a Izrael nie przestaje bombardować szpitali, zabijać masowo, systematycznie i celowo dzieci, dziennikarzy, pracowników organizacji pomocowych. Blokuje dostawy pomocy humanitarnej, głodzi Strefę Gazy, wypędza Palestyńczyków z domów, a jego żołnierze dokumentują to na bieżąco w mediach społecznościowych. A teraz jeszcze zaatakował rezydencję ambasadora Iranu w Syrii (nie wiem, jaki podręcznik do prawa międzynarodowego należałoby otworzyć, by uzasadnić legalność takiego nalotu) i w ostrzale zamordował siedmiu przedstawicieli World Central Kitchen, w tym – Damiana Sobóla.
Jeśli to przypadek, źle świadczy to o armii izraelskiej. Oznacza, że stosuje ona strategię rosyjską – wystrzelać i zrównać z ziemią wszystko. Jeśli to nie przypadek, politycznie decyzja jest fatalna. World Central Kitchen to szanowana organizacja. Wie o tym świat, ale przede wszystkim Waszyngton, gdzie jest jej główna siedziba. José Andrés, założyciel WCK, ma w stolicy USA pozycję półcelebryty, jest profesorem na George Washington University, kilka przecznic od Białego Domu ma minibar. Politycy amerykańscy lubią tam się pokazać, zrobić zdjęcie, oznaczyć na mediach społecznościowych.
Teraz stoją przed niewdzięcznym dla wielu wyborem – Andrés lub Izrael.
Bo choć prawo międzynarodowe bywa z gumy, to nie da się obronić działań Izraela w Strefie Gazy. To są zbrodnie wojenne. Tak oceniają to najbardziej poważne organizacje broniące praw człowieka. Albo mają racje one, albo Izrael. Przyznajmy, że powinno to przeszkadzać Bidenowi, strażnikowi standardów. Piękne frazesy o wartościach, łzy w oczach, szczyty demokracji, potępianie zbrodniarzy – to na tym przecież buduje siebie politycznie. Tymczasem rosnąca część demokratów ma tu pewien dysonans poznawczy i wymaga od swojego prezydenta ostrzejszego podejścia do „Bibiego”.
Kłótnie Bidena z Netanjahu przypominają teatrzyk, pohukiwania czołowych demokratów z Kongresu, w tym lidera senackiej większości Chucka Schumera, to mowa-trawa. Bomby z USA do Izraela jak szły, tak idą. Możliwe nawet, że transporty przyspieszają. Pod koniec ubiegłego tygodnia poinformowano o nowych dostawach – prawie dwa tysiące bomb o masie blisko tony i ok. 500 o masie czterokrotnie niższej. Istnieją podejrzenia, że nie będą wykorzystane na poligonie. Ale Bidenowi najwyraźniej to nie przeszkadza. Jednak brak zdecydowania może kosztować go prezydenturę. Wybory już za pół roku.
Międzynarodowa wiarygodność Izraela szoruje po dnie. Bezduszne i suche oświadczenia rzeczników wojskowych wyglądają jak generowane przez sztuczną inteligencję, wprost z najbardziej mrocznego odcinka „Black Mirror”. Podwójne standardy i hipokryzja biją po oczach. Wśród młodych Amerykanów i Europejczyków notowania Netanjahu są dramatyczne. Dochodzi do absurdów, nawet Amerykanie boją się, że ich siły zamierzające zbudować specjalny pomost humanitarny w Gazie zostaną ostrzelane przez Izrael.
Możemy uznać, że wszystko jest jak należy, przejść do porządku dziennego, ale wtedy do kosza wyrzucamy wiele ze światowego ładu. Z Pax Americana. Netanjahu może to nie obchodzić, on może podpalić świat, zrobi wiele, by Biden przegrał z bardziej sprzyjającym mu Donaldem Trumpem. Demokrata, w imię wartości i pozycji USA, a także wyborczej wygranej, powinien mu się jednak odważniej postawić.