Ormianie coraz głośniej mówią o współpracy z UE i NATO, co spotyka się z kontrą Moskwy.

Ormianie, rozczarowani biernością Moskwy w czasie wojen z Azerbejdżanem, zwracają się w stronę Zachodu. W Erywaniu gościł właśnie sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, a premier Nikol Paszinian zapowiada, że rząd rozpocznie drogę do Unii Europejskiej i do jesieni złoży wniosek o status kandydata. Ormianie liczą też na zniesienie wiz. – Szukamy zbliżenia z Zachodem ze względu na pogarszające się relacje z Rosją – przyznał szef MSZ Ararat Mirzojan na niedawnej konferencji w tureckiej Antalyi.

Wczoraj parlament ratyfikował porozumienie o statusie unijnej misji na granicy z Azerbejdżanem. Obserwatorzy przybyli do Armenii w lutym; docelowo ma ich być 209. To pierwszy raz, kiedy Bruksela angażuje się w sferę związaną z bezpieczeństwem Armenii. Baku i Moskwa przyjęły ten fakt z niepokojem. Azerbejdżan wezwał do MSZ przedstawiciela UE Petera Michalkę, a Rosjanie ustami rzeczniczki resortu dyplomacji Marii Zacharowej sugerowali, że Bruksela pod płaszczykiem obserwacji przyśle szpiegów. Sytuacja pozostaje napięta, na granicy dochodzi do regularnych prowokacji. Obie strony zaczęły właśnie delimitację i demarkację granicy, czyli wyznaczanie jej na mapie i w terenie. Stolice żądają przekazania sobie zajętych w latach 90. wsi (Baku rości sobie prawa do ośmiu miejscowości kontrolowanych przez drugą stronę, a Erywań – do 31). 9 marca Azerbejdżan zażądał natychmiastowego zwrotu czterech z ośmiu wsi.

– Nie możemy dopuścić do wojny. Dlatego zdecydowaliśmy się zgodzić na korektę granicy – mówił we wtorek Nikol Paszinian, ostrzegając, że w przeciwnym razie „pod koniec tygodnia byłaby wojna”. Ormianie w minionych latach zostali zepchnięci do defensywy. Jesienią 2020 r. Azerowie odbili dwie trzecie samozwańczego Górskiego Karabachu, który po upadku ZSRR wyrwał się na nieuznawaną przez świat niepodległość. We wrześniu 2023 r. Azerowie wznowili kontrofensywę i po dwóch dniach zmusili Karabach do kapitulacji. Lokalne władze się rozwiązały, a 130 tys. mieszkańców uciekło do Armenii (w domach pozostało kilkadziesiąt osób). W Erywaniu żywe są obawy, podsycane przez agresywną propagandę mediów Azerbejdżanu, że to nie koniec i Baku w sprzyjających okolicznościach wtargnie na ziemie Armenii właściwej, by przebić korytarz do eksklawy Nachiczewanu.

Obawy te rezonują z rozczarowaniem działaniami Rosji. Armenia pozostaje w sojuszu z Kremlem w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), a w styczniu 2022 r. w ramach misji ODKB wysłała żołnierzy do tłumienia zamieszek w Kazachstanie. Rosja odmówiła jej pomocy podczas obu wojen, argumentując, że Azerbejdżan nie naruszył jej granicy, choć Baku w ramach sondowania reakcji w kilku miejscach ją przekroczyło. Teraz Erywań daje do zrozumienia, że nie jest zainteresowany kontynuacją aliansu. Nikol Paszinian zawiesił udział Armenii w organizacji, wyprosił rosyjskich pograniczników z lotniska w Erywaniu i nie bierze udziału w spotkaniach na wysokim szczeblu. Politycy nie wykluczają formalnego opuszczenia ODKB. Związki z Rosją są rozluźniane także w innych sferach. We wtorek podano, że Armenia przestanie akceptować rosyjskie karty płatnicze Mir. – Kontynuacja obecnego kursu może wyrządzić nieodwracalne szkody naszym sojuszniczym relacjom – ostrzegła Zacharowa.

Władze Armenii szukają też kontaktów z NATO. We wtorek Stoltenberg wizytą w Erywaniu zakończył swój wyjazd do państw Kaukazu Płd. O członkostwie nie ma mowy, ale Paszinjan opowiedział po rozmowach z sekretarzem o planach przyjęcia programu partnerstwa „indywidualnie dostosowanego do nowego formatu współpracy z NATO”. Podziękował też Stoltenbergowi za „wsparcie suwerenności, integralności terytorialnej i wysiłków pokojowych Armenii”. Poprzednia próba instytucjonalnego zbliżenia z Zachodem została podjęta w 2013 r. Pod naciskiem Kremla Armenia zarzuciła wówczas prace nad umową stowarzyszeniową z UE. Podobna decyzja Ukrainy doprowadziła do protestów, a w konsekwencji – do rewolucji godności i ucieczki prezydenta Wiktora Janukowycza. ©℗