Po przedstawieniu przez Brukselę planów wzmacniania europejskiej produkcji zbrojeniowej padają pytania o ich finansowanie. UE ma kilka wariantów, wszystkie zakładają długotrwałe procedury i konieczność większego zaangażowania państw.

Część obserwatorów, ale też unijnych liderów, z rezerwą przyjęła ogłoszone w tym tygodniu przez Komisję Europejską propozycje wsparcia dla unijnego przemysłu obronnego. Formalnie Bruksela przedstawiła dwa projekty: nowej europejskiej strategii przemysłowej sektora obronnego (EDIS) i nowego europejskiego programu na rzecz przemysłu obronnego (EDIP), których ostateczny kształt będzie przez następne miesiące, a w praktyce nawet do roku, negocjowany przez wszystkie unijne instytucje.

To projekt długoterminowy, który ma pozwolić UE, a właściwie firmom zbrojeniowym, dostosowywać swoje moce produkcyjne do „gospodarki wojennej”, jak podkreślał odpowiedzialny dziś za ten sektor francuski komisarz Thierry Breton. Pomysły KE dotyczące przede wszystkim zapewnienia europejskim zakładom stałych zamówień przygotowanych według preferencji zamawiających państw rodzą jednak pytania o możliwości szybkiego dostosowania produkcji. Z pewnością nie powiedzie się to bez jakiejś formy dofinansowania przemysłu, które jak na razie może wynieść tyle, na ile aktualny wieloletni budżet pozwala, tj. 1,5 mld euro, co jest powodem wspomnianego nie do końca entuzjastycznego odbioru strategii. UE ma jednak jeszcze kilka krótko i długoterminowych narzędzi, które może wykorzystać.

Gospodarka wojenna w praktyce

Propozycje Brukseli to wynik m.in. konsultacji Bretona bezpośrednio z branżą zbrojeniową i weryfikacji budżetu, której efektem są wspomniane 1,5 mld euro do 2028 r. Niezależnie od szczegółów strategii, zasad wspólnych zamówień i potencjalnych kolizji z obowiązującym podziałem kompetencyjnym kluczowe pozostaje pytanie o formę i źródło wsparcia branży. Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada, że dalsze środki mogłyby zostać uruchomione dopiero w kolejnej wieloletniej perspektywie finansowej, która będzie negocjowana na lata 2028–2034.

W tym kontekście istotna wydaje się propozycja nowej funkcji, czyli komisarza ds. obrony w kolejnej KE po czerwcowych eurowyborach. Teka komisarza i jego możliwości realizacji macronowskiej zachęty „Europe first” będą zależne m.in. od tego funduszu – jeśli państwa nie zdecydują się go znacząco zwiększyć, wówczas i jego rola będzie bardziej symboliczna.

Komisja może krótkoterminowo zezwolić na poluzowanie zasad pomocy publicznej, ale z tego instrumentu mogłyby skorzystać głównie najbogatsze gospodarki, tj. Francja i Niemcy. Zresztą spór o tę kwestię jest dziś jednym z centralnych w UE i ma wpływ na wykorzystanie drugiego z instrumentów do sfinansowania strategii, znacznie bardziej ambitnego, tj. wyemitowania obligacji unijnych, czyli zwiększania wspólnego zadłużenia.

Podczas gdy Niemcy woleliby z własnych środków dofinansowywać zbrojeniówkę, to zwolennikami wspólnego długu są dziś głównie Francja, Polska oraz Estonia. Wspomniana trójka jako modelowy przykład wykorzystania europejskich obligacji podaje Fundusz Odbudowy, w którym udało się zabezpieczyć na postpandemiczne inwestycje ok. 800 mld euro. Koszty przywracania zdolności produkcyjnych europejskiego przemysłu do poziomu „gospodarki wojennej” sam Breton szacuje na 100 mld euro. Jeśli to narzędzie byłoby zarządzane przez komisarza ds. obrony, znacznie wzmocniłoby jego mandat, ponieważ w przeciwieństwie do Europejskiego Funduszu Obronnego ten instrument mógłby zacząć funkcjonować już wcześniej niż dopiero od 2028 r.

Ostatnim i być może najbardziej ambitnym narzędziem, którym UE mogłaby się posłużyć, są pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jak na razie EBI wyjątkowo oszczędnie godził się finansować inwestycje z obszaru obronności, mając na ten cel zarezerwowane 8 mld euro, z czego 2 mld euro zostało wydane. KE wezwała EBI do zwiększania finansowania zbrojeniówki, ale bank najpewniej będzie zgadzał się głównie na inwestycje w produkcję towarów podwójnego zastosowania. Lista towarów, które mogą być uznawane za produkty podwójnego zastosowania, będzie zaktualizowana przez Brukselę za dwa miesiące.

Wschód już pompuje pieniądze w obronność

Ambitny projekt Komisji ma spowodować, że państwa UE będą wydawać więcej w UE. Dziś w „Europie”, co oznacza przede wszystkim we własnym kraju, kupują głównie Francja i Niemcy oraz w nieco mniejszym stopniu Włochy i Szwecja. Ambicje Brukseli będą jednak tak duże, jak dużo zdecydują się na ten cel przeznaczyć unijne stolice (czy w budżecie, czy emisją obligacji, czy pożyczkami), które w minionych latach niespecjalnie widziały obronność wśród priorytetów budżetowych. Przedstawiane przez nas dane na infografice z całej UE obejmują ostatnie dostępne dane Eurostatu za lata 2021 i 2022, natomiast dane NATO obejmują wyłącznie państwa członkowskie Paktu.

Choć metodologia ich zbierania nie jest w pełni zbieżna, to zestawienie ich pozwala pokazać różnicę w wydatkach na obronność państw Europy Środkowo-Wschodniej i krajów Zachodu. Spośród południa UE jedynie w Grecji jest widoczny wyraźny wzrost, na północy w Danii, na zachodzie w Niemczech. Unijna strategia na rzecz przemysłu obronnego i towarzyszące jej rozporządzenia i programy będą na tyle skuteczne, na ile krajom naszego regionu uda się przekonać pozostałą część UE do inwestycji w „gospodarkę wojenną”. ©℗

ikona lupy />
Wydatki na obronność państw UE jako procent PKB / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe