W sondażach przed eurowyborami frakcje prawicowe odnotowują stały wzrost, ale na sukcesie wyborczym mogą zaważyć wewnętrzne animozje. Zwłaszcza w bardziej umiarkowanej Grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Gdy europejski mainstream, tj. chadecy i socjaliści odpowiedzialni za dzisiejszą kondycję UE, zmaga się z problemami związanymi z wojną w Ukrainie i zieloną transformacją, prawica z perspektywy opozycji krytykuje unijne instytucje, zwłaszcza za wdrażanie Zielonego Ładu. I zyskuje na popularności. Protesty rolników, które obok dyskusji o obronności zdominowały europejską scenę polityczną, są wspierane głównie przez prawicę – we Francji przez Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, w Niemczech przez Alternatywę dla Niemiec. Obie partie należą do grupy Tożsamość i Demokracja, która – jak wskazują ostatnie sondaże – może uplasować się z trzecim wynikiem po czerwcowych wyborach, spychając z podium liberałów pod wodzą partii Emmanuela Macrona. Coraz bliżej jest jednak Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), która niemal zrównuje się w projekcjach przedwyborczych z liberałami. Frakcja zmaga się jednak z wewnętrznymi problemami i wydaje się dużo mniej skonsolidowana niż obóz skupiony wokół Le Pen.

Fidesz kością niezgody

Dziś w skład EKR wchodzą poza wiodącymi partiami – PiS oraz Braćmi Włochami – także m.in. Szwedzcy Demokraci, czeska Obywatelska Partia Demokratyczna, hiszpańska Vox i Partia Finów. Łącznie grupa dysponuje 61 mandatami w PE, a według sondaży mogłaby dziś liczyć na 77–79 mandatów. Dobre wyniki EKR są podyktowane głównie dużym poparciem dla Braci Włochów i Szwedzkich Demokratów oraz utrzymaniem poparcia dla pozostałych, w tym PiS. Grupę zasili także francuska partia Rekonkwista założona przez skrajnie prawicowego publicystę Érica Zemmoura, który w ostatnich wyborach prezydenckich uplasował się na czwartej pozycji. Potencjalnie frakcja mogłaby zagrozić pozycji nawet Tożsamości i Demokracji i stać się trzecią siłą, jeśli dołączyłby do niej dominujący niepodzielnie na węgierskiej scenie politycznej Fidesz.

Przyciągnięcie partii Viktora Orbána miało być zadaniem dla PiS. Rozmowy toczyły się jednak dość ospale, a ostatecznie zaważyła na nich postawa Budapesztu wobec rosyjskiej agresji w Ukrainie. PiS przez pierwszy rok wojny odciął się właściwie od Fideszu, nie chcąc być kojarzonym w Polsce z jakimikolwiek politykami, którzy upatrują szans w rozmowach z Kremlem. Czego nie podjął się PiS, tego podjęła się realna dziś liderka EKR – premier Włoch Giorgia Meloni. Po wizycie we Włoszech na początku lutego br. szef węgierskiego rządu zadeklarował chęć dołączenia po wyborach do frakcji.

Deklaracja ta budzi w ostatnich dniach coraz większy sprzeciw. Wizja Fideszu w EKR nie podoba się zarówno czeskiej ODS, Sojuszowi na rzecz Unii Rumunów (drugiej sile politycznej w kraju, która powstała w 2019 r. i nie ma dziś żadnego europosła, ale deklarowała dołączenie do EKR), jak i przede wszystkim Szwedzkim Demokratom – część europosłów grozi wręcz odejściem po dołączeniu Węgrów. W PiS sprawa budzi mieszane uczucia – część europosłów jest za przyjęciem partii Orbána, część nie chce być z nią w żaden sposób kojarzona. Dziś w PE zasiada 12 europosłów z węgierskiej partii rządzącej. Od 2021 r. pozostają niezrzeszeni. Wszystko wskazuje na to, że ugrupowanie utrzyma mniej więcej tak liczną reprezentację – w ostatnim roku poparcie dla Fideszu utrzymywało się między 44 proc. a 49 proc. – Gdyby wyniki sumowały się w prosty sposób, to moglibyśmy z Fideszem stać się trzecią siłą w PE pod względem liczebności, ale niewykluczone, że wraz z przyjęciem nowych eurodeputowanych inni mogliby zacząć odchodzić – mówi nam jeden z członków frakcji.

Niepewny Spitzenkandidat

Nie wiadomo wciąż, czy frakcja wystawi swojego głównego kandydata w nachodzących wyborach. Zwyczajowo, zgodnie z procedurą Spitzenkandidat, lider zwycięskiej grupy w eurowyborach jest rozpatrywany w pierwszej kolejności jako kandydat na fotel szefa Komisji Europejskiej. W praktyce w 2019 r. procedura została zupełnie zignorowana. Dlatego część frakcji, w tym EKR, waha się jeszcze, czy wystawić swojego głównego kandydata. Według doniesień medialnych z ostatnich dni, które potwierdzają nam członkowie frakcji, rozpatrywany jest m.in. wieloletni europoseł Jacek Saryusz-Wolski. – Jest to brane pod uwagę w szerokim horyzoncie, ale nie wiadomo, jakie będzie stanowisko EKR co do samej idei Spitzenkandidat. Natomiast jeśli wystawimy kandydata głównego, to Jacek Saryusz-Wolski jest brany pod uwagę – mówi nam jeden z polityków frakcji.

Najpierw jednak partie wchodzące w skład EKR będą musiały ustalić listy wyborcze. Choć pojawiają się już pierwsze potencjalne nazwiska kandydatów na europosłów, to PiS zamierza je ogłosić dopiero wiosną. Niewykluczone – jak twierdzi jeden z naszych rozmówców z Nowogrodzkiej – że prezentacja list zbiegnie się z wyborami i kampanią samorządową. ©℗