Demokraci triumfują w lokalnych wyborach, ale to wcale nie oznacza dobrych wieści dla Joego Bidena. Prezydenckie sondaże są beznadziejne, a w partii słychać głosy, że trzeba szukać alternatywnego kandydata na przyszłoroczne wybory.

Środa była bardzo dobrym dniem dla demokratów. W wyborach w Kentucky reelekcję uzyskał 45-letni gubernator Andy Beshear, który oparł swoją kampanię na postulatach zapewnienia dostępu do aborcji, a prócz tego koncentrował się na wyzwaniach gospodarczych i w obszarze ochrony zdrowia, co malowniczo nazywał „zmartwieniami nocą dyskutowanymi w kuchni”. Teraz Beshear to gwiazda lewej strony, demokraci stawiają go za wzór tego, jak wiecować w przyszłym roku. Nie może to dziwić, jego wynik to spore osiągnięcie. Kentucky jest jednym z bardziej konserwatywnych stanów w USA, Donald Trump w latach 2016 i 2020 wygrywał tu pewnie, najpierw różnicą ok. 30 pkt proc., a cztery lata później – ok. 26.

A Beshear to nie koniec sukcesów wyborczych demokratów. W pogrążonej głęboko w kulturowych wojnach Wirginii demokraci przejęli kontrolę nad stanową Izbą Reprezentantów, utrzymali większość w Senacie. W Ohio w referendum stosunkiem głosów 56 proc. do 44 proc. zadecydowano o wpisaniu prawa do aborcji do stanowej konstytucji.

– W całym kraju wygrała demokracja, a przegrała idea MAGA (od hasła Trumpa „Make America Great Again” – red.). To wyborcy głosują. Nie sondaże. Teraz naprzód do zwycięstwa razem za rok – skomentował rezultaty Joe Biden. Prezydent więc cieszy się, ale jednocześnie nie da się nie zauważyć prób ukrywania zaniepokojenia. Bo w sondażach w bezpośrednim starciu z Trumpem wypada fatalnie. Głośne badanie ośrodka Siena College oraz „New York Timesa” z ubiegłego tygodnia wykazało, że gospodarz Białego Domu przegrywa w pięciu z sześciu stanów, które uznano za kluczowe w rywalizacji o fotel prezydenta w 2024 r. A do tego demokraci pokazali w nocy z wtorku na środę, że mogą wygrywać wbrew niskim notowaniom swojego lidera. Wszystko to każe sądzić, że już przyszłoroczne wewnątrzpartyjne prawybory mogą się dla Bidena okazać wyzwaniem większym, niż do tej pory się spodziewano. – Późno na zmianę konia w wyścigu, ale wydaje mi się, że przyszłym roku wydarzą się rzeczy, które teraz ciężko przewidzieć – ocenia David Axelrod, były bliski doradca Baracka Obamy.

Biden, który za niecałe dwa tygodnie będzie obchodził 81. urodziny, jest najstarszym urzędującym prezydentem w historii USA. I choć jego liczne przejęzyczenia są od lat jego znakiem rozpoznawczym (sam nazywał się nawet „maszyną do gaf”), a nie objawem demencji, to dla elektoratu jego podeszły wiek stanowi problem. Badanie Siena College i „NYT” wskazuje, że 71 proc. Amerykanów uważa, że jest „za stary, by być skutecznym prezydentem”. 62 proc. twierdzi, że nie ma wystarczającej „mentalnej sprawczości”, by piastować najważniejszy urząd w kraju. Materiału porównawczego nie ma, ale końcowo taki poziom zaniepokojenia wiekiem może negatywnie wpłynąć na wynik Bidena w listopadzie za rok, a demokraci mają tego rosnącą świadomość.

Sondaż Siena College i „NYT” wstrząsnął amerykańską polityką. W sześciu ankietowanych stanach Trump cieszy się większym niż Biden zaufaniem na polu gospodarki: aż 59 proc. do 37 proc. W kwestii narodowego bezpieczeństwa różnica na korzyść mającego federalne i stanowe akty oskarżenia republikanina wynosi 12 pkt proc. Dla Bidena najkorzystniej przedstawia się kwestia aborcji – tu prowadzi z Trumpem o 9 pkt proc.

W badanych stanach zaskakuje nie tylko prowadzenie byłego prezydenta, lecz także to, jak duża jest jego przewaga. W Arizonie Trump dystansuje rywala o 5 pkt proc., w Nevadzie aż o 11 pkt proc. Po wygranej Bidena w tych stanach w 2020 r. oczekiwano, że będą to dla demokratów tereny relatywnie bezpieczne. Miały im sprzyjać demografia, rosnący odsetek wyborców o pochodzeniu latynoskim, a także napływ na przedmieścia Las Vegas, Phoenix i Tucson (to dziesiątki tysięcy ludzi w skali roku) w większości liberalnych Kalifornijczyków, którzy opuszczają swój stan w poszukiwaniu niższych podatków. Nieco mniej zaskakuje Georgia (różnica 6 pkt proc. na korzyść Trumpa). To w końcu tradycyjnie republikański stan, porażka tu GOP w 2020 r. (i w dogrywce senackiej na początku 2021 r.) była niespodzianką i efektem wielkiej mobilizacji wyborców czarnoskórych (Atlanta jest nazywana „Czarną Mekką Południa”) po zabiciu przez policję George’a Floyda oraz sporów wewnątrzpartyjnych.

Niepokojąca dla Bidena tendencja występuje także nad Wielkimi Jeziorami (-5 pkt proc. w Michigan i -4 pkt proc. w Pensylwanii). Tu jedną z głównych przyczyn może być odpływ wyborców muzułmańskich, zdegustowanych wspieraniem przez Biały Dom Izraela w konflikcie bliskowschodnim. W Michigan muzułmanie stanowią ok. 2,5 proc. ludności, w Pensylwanii ok. 1,5 proc. Liczby bezwzględne nie robią wrażenia, to odpowiednio ćwierć miliona i 150 tys. obywateli. Ale do tej pory był to żelazny elektorat demokratów. A o zwycięstwie w tych stanach nierzadko decydują małe liczby. W Michigan Trump wygrał w 2016 r. z Hillary Clinton różnicą ok. 10 tys. głosów. ©℗