O tym, że Warszawa przekazała stronie amerykańskiej gotowość włączenia Polski do natowskiego systemu Nuclear Sharing, wiemy od co najmniej października ubiegłego roku. Komunikat jest jasny: „dajcie ewentualnie znać, my jesteśmy zainteresowani, sprawę traktujemy jako otwartą”. Polski rząd ocenia, że byłaby to adekwatna odpowiedź na rozmieszczenie na Białorusi rosyjskiej broni atomowej.

O tym, że Warszawa przekazała stronie amerykańskiej gotowość włączenia Polski do natowskiego systemu Nuclear Sharing, wiemy od co najmniej października ubiegłego roku. Komunikat jest jasny: „dajcie ewentualnie znać, my jesteśmy zainteresowani, sprawę traktujemy jako otwartą”. Polski rząd ocenia, że byłaby to adekwatna odpowiedź na rozmieszczenie na Białorusi rosyjskiej broni atomowej.

Czy amerykańska broń nuklearna w Polsce zwiększyłaby nasze bezpieczeństwo? Sprawa jest złożona i dyskusyjna. Pewne jest, że nie stalibyśmy się nuklearnym mocarstwem. To armia USA chroniłaby głowice (także przez infrastrukturę oraz systemy obrony przeciwlotniczej) i decydowała o ich użyciu. Tak jest w Holandii, Belgii, Niemczech, Włoszech i Turcji, krajach uczestniczących w zainicjowanym przez Amerykanów w gorących latach 50. natowskim porozumieniu o współdzieleniu taktycznej broni nuklearnej. Na Polsce ciążyłby zapewne obowiązek utrzymywania środków przenoszenia bomb B61. Najlepiej nowoczesnych, trudno wykrywalnych dla radarów F-35, które są już w dyspozycji sił powietrznych Holandii i Włoch. I które chce kupić Polska (co ma być jednym z argumentów za włączeniem naszego kraju do programu).

Amerykanie nie mają oficjalnie nic do powiedzenia. Nie zmieniają też dyspozycji dotyczących strategicznego odstraszania. Końcowo decyzja leży po ich stronie i mało wskazuje na to, że zdecydują się na taki nadzwyczajny krok. Precedensowy, bo broń nuklearna po raz pierwszy zostałaby rozmieszczona na terytorium kraju, który dołączył do NATO po 1997 r.

Widzę trzy powody, dla których droga do uczestnictwa Polski w Nuclear Sharing może być wyboista. Pierwszy to Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA. Główny dyrygent amerykańskiej reakcji na wojnę w Ukrainie, regulator tempa i zakresu pomocy wojskowej dla naszego wschodniego sąsiada. Dał się poznać jako polityk wyważony, powoli sprawdzający granice Rosjan, nieskory do ich prowokowania. A skoro tak długo blokował transfer systemów obrony przeciwlotniczej Patriot dla Ukrainy i do tej pory blokuje pociski dalekiego zasięgu, to mało wskazuje na to, że łatwo i szybko zdecyduje się na przeniesienie amerykańskiej broni jądrowej na wschód od Łaby.

Drugi powód to szersza polityka USA na świecie. Amerykanie konsekwentnie obawiają się i przeciwdziałają proliferacji broni jądrowej. Nie chcą rozwadniać monopolu na nią stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz Indii, Pakistanu, Korei Północnej i Izraela. Nieprzypadkowo gdy Dawid Ben Gurion starał się o broń, okłamywał Waszyngton, zaprzeczając izrael skiemu programowi nuklearnemu. Teraz Amerykanie od nuklearnych planów czy chociażby dyskusji odwieść chcą Koreę Południową, krytycznie reagowali też na spekulacje, że Arabia Saudyjska może uzyskać głowice od Pakistanu. A samo natowskie współdzielenie broni jądrowej uznawane jest niekiedy za próbę obejścia traktatu o nieproliferacji broni. Poszerzenie Nuclear Sharing o kolejne państwo może napędzić światowe nuklearne ambicje.

Trzecim z powodów jest to, że w kwestii Nuclear Sharing Amerykanom zależeć może na tym, by mówić, a niekoniecznie robić. I przypominać Rosjanom, że jest możliwość przesunięcia broni jądrowej na wschód Europy, a Biały Dom ma poważną kartę, którą może zagrać. Na ten moment nie widzi jednak sensu pozbywania się jej.

Najważniejsze jednak, że jako członek NATO jesteśmy już w nuklearnym sojuszu. I nie ma wątpliwości, że atak Rosji na nas skutkowałby odpowiedzią USA i europejskich sojuszników wykraczającą znacznie poza to, jak wspierana jest Ukraina. Dlatego też nie jestem przekonany, czy dobrym rozwiązaniem będzie skupienie się naszej dyplomacji w Wilnie na Nuclear Sharing. Szczyt NATO jest krótki, a są tematy, które na ten moment wydają się ważniejsze. Jak przystąpienie Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego czy gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. ©℗