Amerykanie uważają, że działania sekretarza generalnego ONZ podważają wysiłki zmierzające do ukarania Rosji za zbrodnie w Ukrainie.

Sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych António Guterres jest zbyt skłonny do uginania się pod rosyjskimi żądaniami – sugerują opublikowane w sieci tajne dokumenty Pentagonu. Jeden z nich, opisujący prywatne rozmowy Portugalczyka i jego zastępczyni Aminy Mohammed, dotyczy porozumień zbożowych. Te w lipcu ub.r. wynegocjowały wspólnie ONZ i Turcja, czym umożliwiły Ukrainie wznowienie eksportu przez Morze Czarne. Raport sugeruje, że Guterres tak bardzo chciał utrzymać umowy przy życiu, że gotów był dostosować się do interesów Rosji.

„Podejmował wysiłki, by poprawić zdolności eksportowe Moskwy, nawet kiedy dotyczyło to objętych sankcjami rosyjskich podmiotów lub osób” – miał brzmieć fragment dokumentu, do którego dotarło BBC. Dalej czytamy, że działania sekretarza generalnego były „podważaniem szerszych wysiłków zmierzających do pociągnięcia Moskwy do odpowiedzialności za inwazję na Ukrainę”. O kremlowskie interesy dba też Ankara. Na początku kwietnia, kiedy kraj odwiedził minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, turecka gazeta „Daily Sabah” pisała, że obie strony zgodziły się, iż „należy zapewnić swobodniejszy eksport rosyjskich nawozów i zboża”. Mimo protekcji obu graczy Moskwa zdaje się być niezadowolona z obecnej sytuacji. Zbliża się termin wygaśnięcia porozumień (dotychczas przedłużane były dwa razy: w listopadzie 2022 r. na 120 dni, a w marcu na kolejne 60), a Rosja po raz kolejny straszy zakończeniem współpracy. Choć Zachód nie nałożył sankcji na eksport rosyjskiego zboża i nawozów, Kreml często skarży się na utrudnienia w zakresie logistyki i ubezpieczeń oraz odcięcie od bankowego systemu SWIFT.

Jednocześnie coraz bardziej ograniczone jest funkcjonowanie samego korytarza. Choć wciąż jest on główną metodą eksportu zboża, statków opuszczających ukraińskie porty jest coraz mniej. W styczniu wypłynęło ich 88, w lutym – 94, a w marcu – 105. Ale we wrześniu i w październiku 2022 r. było ich jeszcze 211 i 196. Podobnie jest z inspekcjami. We wrześniu 2022 r. odnotowano ich 150, a miesiąc później – 215. W lutym było to już zaledwie 86 kontroli, zaś w marcu – 102. Niezrealizowano też innego celu, jakim miało być ograniczenie głodu na świecie. Jak wynika z danych centrum koordynacyjnego w Stambule, od początku jego funkcjonowania do państw o najniższych dochodach dotarło tylko 2,6 proc. całości eksportowanych towarów. Argument ten wykorzystuje Kreml. „Mimo wszystkich górnolotnych twierdzeń o globalnym bezpieczeństwie żywnościowym i pomocy dla państw w potrzebie, inicjatywa czarnomorska służy wyłącznie komercyjnemu eksportowi Kijowa w interesie państw zachodnich” – oświadczyło tamtejsze MSZ.

Dlatego w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy o konieczności znalezienia alternatywy dla korytarza. – Koalicja państw zachodnich powinna opracować strategię wymuszenia otwarcia Morza Czarnego – twierdzi John Chipman z International Institute for Strategic Studies. W podobnym tonie wypowiadał się w serwisie Dziennik.pl były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, przekonując, że proszenie Władimira Putina o zgodę na eksport jest upokarzające. Podobna sytuacja miała miejsce w latach 80., gdy Iran zablokował eksport irackiej ropy naftowej i umieścił miny na tankowcach ją przewożących. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy odpowiedzieli eskortowaniem tankowców w celu przywrócenia przepływu. – Podobny wysiłek w celu przełamania rosyjskiej blokady mógłby zostać zastosowany teraz i byłoby to legalne – podkreśla Tomasz Lewandowski z Uniwersytetu SWPS.

Barbara Stępień z Uniwersytetu Jagiellońskiego tłumaczy w rozmowie z DGP, że nie jest to proste rozwiązanie. – Mamy konwencję z Montreux z 1936 r., na podstawie której Turcja kilka dni po rozpoczęciu inwazji zamknęła na wniosek Ukrainy Morze Czarne. Pojawia się więc pytanie, czy przestanie stosować jej postanowienia i na tej podstawie otworzy morze. W tej chwili wydaje się to dość mało prawdopodobne – mówi. Dlaczego? Zdaniem prawniczki działałoby to w dwie strony: Ukraina faktycznie mogłaby zacząć wprowadzać statki w cieśniny tureckie, ale mogłaby to robić także Rosja i inne państwa. – Możliwe, że nie byłoby to na rękę władzom w Kijowie. Jeśli Moskwa będzie miała możliwość nieograniczonego wprowadzania nowych jednostek morskich czy transportowania zasobów militarnych przez Morze Czarne do użycia ich przeciwko Ukrainie, może się okazać, że sytuacja się jedynie zaogni – wyjaśnia. Inicjatywą zainteresowane są jednak USA i NATO. – Amerykanie chcieliby mieć możliwość wprowadzenia swoich okrętów wojennych na Morze Czarne. Ale na razie nie pozwala na to Turcja – mówi Stępień. ©℗