Postawienie byłego prezydenta w stan oskarżenia będzie precedensem. USA czeka prawne wyzwanie wymagające wyjątkowej koordynacji między prawnikami i służbami.

Niemal pewne wydaje się, że w najbliższych dniach lub tygodniach śledztwo Alvina Bragga, prokuratora okręgowego z Manhattanu, zakończy się postawieniem przez wielką ławę przysięgłych formalnych zarzutów byłemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi. Sprawa dotyczy domniemanego przekazania gwieździe porno Stormy Daniels 130 tys. dol. za milczenie o romansie z Trumpem. Tym samym republikanin jest o krok od zostania pierwszym byłym amerykańskim prezydentem postawionym w stan oskarżenia i prawdopodobnie pierwszym poważnym kandydatem na najwyższy urząd w kraju, który będzie prowadził kampanię z zarzutami karnymi.

Dla nowojorczyka, showmana i potentata na rynku nieruchomości problemy prawne to nie pierwszyzna. Obecnie toczy się przeciwko niemu co najmniej pięć dochodzeń, m.in. w sprawie nielegalnego posiadania tajnych państwowych dokumentów we florydzkiej rezydencji oraz jego roli w szturmie na Kapitol z 6 stycznia 2021 r. Żadne z tych śledztw nie doszło jednak do takiego etapu, jak to Bragga.

Trumpowi grozi nawet aresztowanie, choć źródła sądowe przyznają, że nie do końca wiadomo, jak miałoby to wyglądać. Prawnicy byłego prezydenta zapewniają natomiast, że w przypadku postawienia w stan oskarżenia ich klient będzie współpracował i nie chce eskalować napięć. Stany Zjednoczone wkraczają jednak na mocno precedensowe pole prawne, wymagające zaawansowanej koordynacji między prokuraturą, prawnikami Trumpa oraz ochraniającymi go jako byłego przywódcę kraju służbami.

Oprócz tego cała sytuacja grozi poważnym rozbujaniem społecznych emocji o trudnych do przewidzenia konsekwencjach politycznych. Jeśli Trump zostanie postawiony w stan oskarżenia, nowojorskie służby pobiorą mu odciski palców, zrobią zdjęcie do policyjnej kartoteki, w grę wchodzi też pobranie wymazu DNA. A takie obrazki z pewnością do czerwoności wzburzą zagorzałych sympatyków republikanina. I to mimo tego, że mało prawdopodobne jest przetrzymanie Trumpa w areszcie – zapewne będzie mógł on kontynuować swoją polityczną działalność, tak jak do tej pory.

Problemy prawne a aktywizacja wyborców

Już teraz były gospodarz Białego Domu próbuje wykorzystać prawne problemy do aktywizacji swoich wyborców – od soboty miał zebrać na kampanijne cele ok. 2 mln dol. To właśnie w sobotę ostrzegał, jak pokazał czas – błędnie, że do jego aresztowania dojdzie we wtorek. Bragga nazwał „rasistą wspieranym przez George’a Sorosa”, który jest manipulowany przez demokratycznych polityków. Wezwał przy tym swoich zwolenników do „protestów, by odbić nasz kraj”. Tak mocna retoryka przypomina jego wystąpienie sprzed szturmu na Kapitol, który skończył się pełną przemocy narodową tragedią. Dlatego też nowojorska policja została postawiona w stan gotowości i ustawiła barierki wokół sądu okręgowego na Manhattanie. Na ewentualne gwałtowne demonstracje na ulicach przygotowują się również służby w Waszyngtonie czy Los Angeles.

Mimo upływu ponad dwóch lat od przegranych wyborów prezydenckich Trump wciąż ma za sobą sporo lojalnych wyborców, którzy zgadzają się ze słowami, że śledztwa wobec niego to „polowanie na czarownice”. Jednocześnie w partii zbierają się nad nim czarne chmury. Dawni bliscy doradcy o ambicjach prezydenckich (m.in. były wiceprezydent Mike Pence i była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley) wielokrotnie mówili, że Partia Republikańska ma lepszych kandydatów niż Trump. Zamieszanie ze śledztwem wykorzystał też największy rywal Trumpa w rywalizacji o partyjną nominację republikanów, gubernator Florydy Ron DeSantis, który stwierdził, że takie sprawy jak próba tuszowania romansu pieniędzmi są mu obce. ©℗