Przełom lutego i marca albo koniec czerwca to najbardziej prawdopodobne terminy ratyfikacji traktatów akcesyjnych Finlandii i Szwecji. Turcy wciąż jednak eskalują swoje żądania.

Oba państwa nordyckie przez lata blisko współpracowały militarnie z Sojuszem Północnoatlantyckim, ale akcesji do NATO była przeciwna zarówno większość Finów, jak i Szwedów. To się zmieniło po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. Dziś większość społeczeństw obu krajów popiera członkostwo w Sojuszu. Po złożeniu w maju w kwaterze głównej w Brukseli dokumentów akcesyjnych, do października umowy ratyfikowało 28 z 30 państw Sojuszu. Tempo tych działań było rekordowe. Do dziś nie zrobiły tego dwa państwa: Turcja i Węgry.
- Chcielibyśmy jak najszybszej ratyfikacji, ale to leży w rękach polityków z Turcji i Węgier. Węgrzy nie zgłaszali problemów. Z Turcją wciąż rozmawiamy - mówi DGP Päivi Laine, ambasador Finlandii w Polsce. - Minister spraw zagranicznych Pekka Haavisto stwierdził, że widzi dwa okienka czasowe dla ratyfikacji umów akcesyjnych przez Turcję. Albo będzie to na przełomie lutego i marca, albo pod koniec czerwca, już po wyborach w Turcji, ale przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie. Jeśli ratyfikacja nie zdarzy się do tego czasu, będzie można się zastanawiać, czy drzwi do Sojuszu są faktycznie otwarte - dodaje dyplomatka.
Z czego wynika zwłoka Ankary? - Dla Turcji kwestia terroryzmu i Kurdów oraz Ruchu Fethullaha Gülena ma fundamentalne znaczenie, czego na Zachodzie często nie dostrzegamy. Skuteczne naciski w tej sprawie na Szwecję i Turcję wpłynęłyby na postrzeganie sprawy przez całe NATO. Odwlekanie ratyfikacji jest też narzędziem presji na Stany Zjednoczone w celu odblokowania współpracy zbrojeniowej czy uzyskania swobody działania w Syrii. Wreszcie stanowisko Turcji musi doceniać Rosja, z którą Ankarę łączy szereg poważnych interesów politycznych i gospodarczych - tłumaczy Krzysztof Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Poza tym 18 czerwca w Turcji odbędą się wybory prezydencko-parlamentarne. Obóz władzy nie jest pewny wygranej, a możliwość zagrania na nucie antyzachodniej - przekonuje Strachota - jest dobrą kartą kampanijną.
Do tej pory odbyło się co najmniej kilkanaście spotkań roboczych przedstawicieli Finlandii, Szwecji i Turcji. Wiadomo, że Ankarze chodziło m.in. o ekstradycję co najmniej kilku obywateli Turcji oraz zniesienie zakazu eksportu broni. Ale nie wszystkie postulaty ujawniono. - Turcja jednocześnie potwierdza, że zrobiliśmy to, co mówiliśmy, że zrobimy, ale też informuje, że chce od nas rzeczy, na które nie możemy bądź nie chcemy się zgodzić - mówił w niedzielę premier Szwecji Ulf Kristersson, który jest przekonany, że Turcja ostatecznie zgodzi się na akcesję. Od osób znających kulisy tych rozmów można jednak usłyszeć, że Turcy eskalują żądania.
Napięcia między Szwecją a Turcją skutkujące opóźnieniem rozszerzenia NATO sprzyjają Węgrom, które jako jedyne pośród państw członkowskich Unii Europejskiej wciąż nie wyraziły zgody na przyjęcie nowych sojuszników. Dwa akty prawne, które umożliwią wejście Szwecji i Finlandii do aliansu, zostały złożone w Zgromadzeniu Krajowym pół roku temu. Od tamtego czasu leżą w parlamentarnej zamrażarce. Parlament zajmie się tymi ustawami najwcześniej 20 lutego, co i tak nie jest pewne. Oficjalnie przyczyną tego stanu rzeczy były inne pilne zadania posłów, zwłaszcza konieczność dostosowania węgierskiego prawa do unijnych wymogów, co miało umożliwić odblokowanie środków z funduszy europejskich. Ale to tylko gra pozorów. Choć Budapeszt zapewnia, że nie zablokuje rozszerzenia, to liczy na przeciąganie sprawy. Umożliwi to dalsze kreowanie wizerunku państwa neutralnego wobec agresji Rosji na Ukrainę.
Węgry wychodzą z założenia, że Ukraina nie jest w stanie wygrać wojny, bo Rosja dysponuje nieograniczonymi zasobami. Według węgierskiej myśli geostrategicznej należy więc uczynić wszystko, by nie angażować się po stronie Kijowa. Budapeszt po wojnie chce mieć jak najlepsze relacje z Moskwą i liczy na to, że za tę lojalność coś uzyska. Premier Viktor Orbán wielokrotnie krytykował Zachód i NATO za „prowokowanie Rosji”. Mówił także, podobnie jak szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó, że świat znowu wchodzi w okres zimnej wojny, w której Węgry nie mogą uczestniczyć. Jednym z jej wyróżników ma być podejście do przekazywania broni Ukrainie. Dwublokowość ma być jednym z ograniczeń rozwoju Węgier. Stąd niespieszne podejście do rozszerzenia. Nad Dunajem pojawia się też opinia, że zanim Turcja porozumie się ze Szwecją, wojna może się skończyć, a tym samym rozszerzenie nie będzie już priorytetem. Równolegle Budapeszt od 2018 r., oficjalnie ze względu na sprzeciw wobec traktowania mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu, blokuje natowsko-ukraińskie spotkania ministerialne. ©℗
Budapeszt liczy, że zanim Ankara podejmie decyzję, wojna się skończy