Japonia zacieśni sojusz z USA w ramach swojej nowej strategii obronnej, w której zapowiedziała duże zbrojenia, a jako gospodarz szczytu G7 będzie odgrywać przewodnią rolę w radzeniu sobie z globalnymi problemami – ogłosił w środę premier Fumio Kishida.

Szef japońskiego rządu odniósł się do rosyjskiej inwazji na Ukrainę i zaznaczył, że działania Kremla wywoływały obawy o użycie broni nuklearnej. Podkreślił też potrzebę poradzenia sobie z kryzysem żywnościowym i energetycznym oraz przeciwdziałania chorobom zakaźnym i zmianom klimatu.

Kishida wygłosił orędzie noworoczne po wizycie w świątyni Ise w prefekturze Mie w środkowej części Japonii. Podkreślił, że jego rząd będzie energicznie działał w sprawie pilnych wyzwań, między innymi wzmacniając zdolności obronne kraju – przekazała stacja NHK.

Japoński premier ogłosił, że w poniedziałek rozpocznie szereg wizyt zagranicznych, między innymi we Włoszech, Francji, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych; 13 stycznia ma się spotkać w Waszyngtonie z prezydentem USA Joe Bidenem.

„Pokażemy reszcie świata jeszcze silniejszy sojusz japońsko-amerykański, który jest podporą bezpieczeństwa i dyplomacji Japonii. Pokażemy również dalszą współpracę na rzecz 'wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku'” - oświadczył.

Jednym z tematów rozmów mają być plany organizacji szczytu grupy G7, do której, prócz Japonii, należą USA, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Kanada. Szczyt ma się odbyć w maju w Hiroszimie, a według doniesień BBC władze Japonii planują zaproszenie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Władze Japonii znowelizowały niedawno narodową strategię bezpieczeństwa i zatwierdziły znaczny wzrost wydatków na obronność w ciągu nadchodzących pięciu lat. Planowane zbrojenia, określane jako największe od zakończenia II wojny światowej, przewidują między innymi zakup amerykańskich pocisków Tomahawk, w których zasięgu znajdzie się część Chin i rosyjskiego Dalekiego Wschodu.

Według komentatorów rząd Kishidy obawia się, że precedens stworzony przez rosyjską inwazję na Ukrainę ośmieli Chiny do ataku na Tajwan, co zagroziłoby pobliskim wyspom japońskim, zakłóciło dostawy zaawansowanych półprzewodników i innych strategicznych materiałów.

Komunistyczne władze w Pekinie uznają demokratycznie rządzony Tajwan za część ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły. Prezydent Biden wielokrotnie sygnalizował, że USA pomogłyby bronić wyspy w razie ataku.

Japonia planuje również wzmocnienie obrony swoich południowo-zachodnich wysp. Według japońskich mediów spodziewane są rozmowy pomiędzy Tokio a Waszyngtonem w sprawie współpracy w wypadku wybuchu wojny o Tajwan.

Pacyfistyczna konstytucja, narzucona Japonii po klęsce w II wojnie światowej, zakazuje jej prowadzenia wojen i zezwala wyłącznie na działania w samoobronie. W nowej strategii bezpieczeństwa oceniono jednak, że kraj musi posiadać zdolność do „skutecznego kontrataku na terytorium przeciwnika jako absolutne minimum środków samoobrony”. (PAP)

anb/ ap/