Nie został wybrany w głosowaniu, nie można go odwołać ani kontrolować przy pomocy niezależnych instytucji, a jedyny język, w którym można na niego wpłynąć, to język ekonomii. Jednocześnie może rozmawiać z Władimirem Putinem, układać się z Chińczykami i jednoosobowo decydować o łączności na Ukrainie. Elon Musk jest tak bogaty, że ekosystem jego spółek stał się istotnym podmiotem geopolitycznym - sama tylko Tesla ma kapitalizację wyższą niż PKB Polski i interesy niemal na każdym kontynencie. A te nie zawsze są zbieżne z interesem USA. Co więcej nie są do końca przewidywalne.

Pokazały to jego ostatnie wypowiedzi dotyczące Ukrainy oraz Tajwanu (patrz: tabela w grafice). Miliarder, który początkowo wspierał kraj w wojnie z Rosją, dziś radzi, by Ukraińcy po prostu się poddali i przyjęli warunki Władimira Putina. Straszy wojną nuklearną i dalszą eskalacją. Z kolei Tajpej proponuje specjalną strefę administracyjną. Takim pomysłom przyklaskują Chińczycy.
Dlaczego? Tego oczywiście nie wiemy, ale wskazówki można znaleźć, nakładając jego interesy na mapę. Aby produkować elektryczne auta, miliarder musi poszukiwać źródeł surowców niezbędnych do wytwarzania baterii. Prawie połowa kopalń i rafinerii litu, niklu czy kobaltu, z którymi współpracuje spółka Muska, znajduje się na terytorium Chin. Tam też ulokowano największą fabrykę samochodów Tesli i jej główny hub eksportowy.
Inna spółka miliardera - SpaceX - musi z kolei liczyć się z Rosjanami. Ci przeprowadzili już test zestrzelenia satelity z przestrzeni kosmicznej i grożą, że mogą zacząć operację przeciwko obiektom, które firma umieściła na orbicie.
Żaden inny miliarder z listy najbogatszych ludzi na Ziemi nie angażuje się tak otwarcie w geopolitykę. Rząd USA nieraz musiał już odżegnywać się od podejmowanych przez niego kroków, przypominając, że Elon Musk nie jest ich przedstawicielem. W przyszłości może stanąć przed wyzwaniem, by skutecznie przypomnieć to również właścicielowi Tesli. ©℗
Spółki powiązane z Elonem Muskiem / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe