Brytyjska premier Liz Truss zdecydowała w końcu, że jej zdaniem prezydent Francji Emmanuel Macron jest przyjacielem, a nie wrogiem. Zapytana o to w sierpniu, mówiła, że "to wciąż otwarta sprawa".

Jej odpowiedź na pytanie zadane podczas jednego ze spotkań wyborczych, gdy Truss, jeszcze jako szefowa dyplomacji ubiegała się o stanowisko liderki Partii Konserwatywnej, wzbudziła spore kontrowersje. Macron odnosząc się do tego powiedział, że "Wielka Brytania "jest przyjaznym krajem, niezależnie od jej przywódców, a czasami pomimo jej przywódców".

W czwartek przed spotkaniem z Macronem przy okazji szczytu Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Pradze brytyjska premier przyjęła inny ton. Zapytana, czy zdecydowała już, czy jest on przyjacielem, czy wrogiem, Truss odparła: "On jest przyjacielem". "Oboje jasno mówimy, że wrogiem jest Władimir Putin, który poprzez swoją przerażającą wojnę na Ukrainie zagroził wolności i demokracji w Europie i pchnął w górę ceny energii, z którymi teraz wszyscy musimy sobie poradzić" - dodała.

Truss zapewniła, że będzie ściśle współpracować z Macronem w kwestii budowy elektrowni jądrowych i poprawy bezpieczeństwa energetycznego. W komunikacie wydanym przez Downing Street po ich rozmowie napisano, że obydwoje "z zadowoleniem przyjęli jakość dyskusji" i liczą na kolejne kroki. Jak przekazano, oprócz omówienia kryzysu energetycznego i wojny na Ukrainie, zgodzili się na pogłębienie współpracy w sprawie zwalczania nielegalnej imigracji przez kanał La Manche. Uzgodnili również zorganizowanie w przyszłym roku szczytu Wielka Brytania-Francja we Francji, "aby posunąć naprzód odnowioną agendę dwustronną".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)