Być może resort sprawiedliwości dąży do skazania Donalda Trumpa. Politycznie oznaczać to będzie początek burzy, o ile ona już nie wybuchła – mówi nam Andrzej Kohut, amerykanista, ekspert Klubu Jagiellońskiego

Andrzej Kohut, amerykanista, ekspert Klubu Jagiellońskiego / Materiały prasowe
Na jakiej podstawie FBI przeszukało rezydencję Donalda Trumpa w Mar-a-Lago? Dlaczego na to się zdecydowano?
Aby to zrobić, agenci potrzebowali nakazu podpisanego przez sędziego. Nie jest to więc akcja samego FBI, ale i Departamentu Sprawiedliwości. Najprawdopodobniej zatwierdzona na najwyższym szczeblu obu tych instytucji. FBI musiało przedstawić wiarygodny powód, że na terenie kompleksu w Mar-a-Lago znajduje się dowód na przestępstwo popełnione przez Trumpa. Z mediów wynika, że kwestia dotyczy dokumentów, które zabrał ze sobą z Białego Domu, gdy zakończył swoją prezydenturę. Zgodnie z prawem wszelkie dokumenty związane z działalnością przywódcy USA powinny zostać przekazane do Archiwum Narodowego. W przypadku Trumpa tak się nie stało. Dopiero w styczniu tego roku, po dłuższych negocjacjach przekazał tam kilkanaście pudeł dokumentacji, w tym notatki czy listy. Katalogując to, archiwiści zorientowali się, że są braki.
Czyli niekoniecznie chodzi o przygotowanie pod federalne zarzuty w związku ze szturmem na Kapitol z 6 stycznia 2021 r.?
Te procesy są równoległe i się przenikają. Kwestią szturmu na Kapitol zajmuje się komisja w Izbie Reprezentantów. Ona nie ma potencjału pod zarzuty kryminalne wobec Trumpa, niezależnie od tego, co uda się jej ustalić. Druga sprawa związana z przeszukaniem to dochodzenie Departamentu Sprawiedliwości, które może doprowadzić do wyroku. Natomiast dzięki pracy komisji wiemy, że Trump lekceważył część procedur przechowywania dokumentów, niektóre nawet podarł.
Taki wyrok wobec byłego prezydenta byłby w ogóle możliwy?
Być może resort sprawiedliwości do tego dąży. Politycznie byłby to początek ogromnej burzy, o ile już ona nie wybuchła. Bo to przeszukanie też jest bez precedensu i spotkało się nie tylko z potępieniem przez Trumpa, lecz także przez innych republikanów, którzy widzą w nim upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości. W okresie przedwyborczym to może podsycić wewnątrzamerykański konflikt. Słusznie do tej pory Departament Sprawiedliwości był ostrożny wobec Trumpa, obawiając się, że ruchy wymierzone w niego wiążą się z ryzykiem politycznej eskalacji. Teraz być może dowody były już jednak bardzo mocne. Niezależnie od wszystkiego po stronie republikańskiej będzie duże poczucie krzywdy, a polityka może stać się jeszcze bardziej bezwzględna. Lider republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy zapowiada już, że jeśli jego partia przejmie w niej władze, to Departament Sprawiedliwości czeka skrupulatna analiza, w tym przesłuchania.
Chyba że republikanie odetną się politycznie od Trumpa. Wierzy pan w taki scenariusz? Pozbawienie Trumpa pozycji lidera, oczywiście zachowanie konserwatywnej agendy i elementów „trumpizmu”, ale szerokie potępienie 6 stycznia?
Jeśli doszłoby do skazania Trumpa i uniemożliwienia mu startu w wyborach w 2024 r., to być może. Druga opcja to stopniowy zwrot elektoratu w kierunku innego kandydata, a coraz mocniejszy jest gubernator Florydy Ron DeSantis. Ale wśród polityków republikańskich jest duża obawa, że mocne odwrócenie się od Trumpa ułatwi ataki demokratom. Jeśli republikanie nie odcięli się od niego w atmosferze panującej po szturmie na Kapitol, to wątpliwe by zrobili to teraz. Wtedy był moment politycznego przesilenia, nie było wiadomo, jak zachowa się elektorat. Można było się spodziewać, że republikanie zrobią rachunek sumienia, poszukają nowej drogi. Nic takiego nie miało miejsca. Owszem, przyznają, że szturm jest godny potępienia, ale jednocześnie twierdzą, że doszukiwanie się winy to zwyczajna brudna polityczna wojna, rozgrzebywanie historii. Działania komisji, którą delegitymizują od samego początku, nie spowodują u nich refleksji, nawet jeśli Ron DeSantis zyskałby jeszcze w sondażach.
Wierzy pan w zeznania grubych ryb czy to, że demokratom uda się znaleźć jakiś ostateczny dowód pogrążający Trumpa?
Nie wiem, co mocniejszego można znaleźć ponad to, co już ustalono. Choć ważnym momentem może okazać się raport wieńczący prace komisji. Przy polaryzacji w USA to, co uda się komisji zgromadzić w wymiarze politycznym, będzie przekonywaniem przekonanych.
Rozmawiał Mateusz Obremski