Po skończonych negocjacjach oba kraje podpisały wczoraj protokoły akcesyjne. Teraz umowę ratyfikować musi 30 państw członkowskich. Być może już dziś zrobi to Estonia, a jutro Polska

Dokument podpisali ambasadorowie krajów członkowskich w kwaterze głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego. Obecni byli ministrowie spraw zagranicznych Finlandii Pekka Haavisto i Szwecji Ann Linde. – To historyczny moment dla Finlandii, Szwecji, NATO i naszego wspólnego bezpieczeństwa – mówił Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu, na przedpołudniowej uroczystości. – Jestem przekonana, że nasze członkostwo wzmocni NATO i stabilizację w obszarze euroatlantyckim – tłumaczyła z kolei szwedzka minister.
To były rekordowo szybkie rozmowy, ale trzeba pamiętać, że ten proces rozpoczął się już kilka tygodni wcześniej, a nie na ubiegłotygodniowym szczycie liderów NATO w Madrycie i oba kraje od lat są partnerami organizacji, doskonale znają jej procedury i wspólnie ćwiczą. Na tym etapie głównym problemem był sprzeciw Turcji. Z czego wynikały te problemy? – Po udziale Turcji w wojnie w Syrii oba kraje wprowadziły zakaz eksportu broni do Turcji. Ankara chce go znieść, a przynajmniej negocjować. W Szwecji i Finlandii są osoby, które rząd turecki uznaje za zbyt blisko z PKK i innymi organizacjami i Turcja oczekuje ich ekstradycji. To jest problematyczne, ponieważ inaczej postrzegamy terroryzm, ale będziemy rozmawiać – mówił jeszcze miesiąc temu Juha Ottman, ambasador Finlandii w Polsce.
Ten sprzeciw udało się jednak przełamać: Finlandia, Szwecja i Turcja podpisały trójstronne memorandum. Oficjalnych informacji w tej sprawie nie ma, ale najpewniej Turków przekonali Amerykanie. – Być może chodziło o dopuszczenie Turcji do programu F-35 albo zakup dodatkowych samolotów F-16 – spekulował prezydent Andrzej Duda na poniedziałkowym spotkaniu z dziennikarzami. Bardzo prawdopodobne jest, że Turcy coś dla siebie ugrali, a ich tradycja blokowania sojuszników, której ofiarą swego czasu były m.in. tzw. plany ewentualnościowe dla Polski, jest dosyć długa.
Teraz ratyfikację będą musiały przeprowadzić poszczególne kraje. Wydaje się, że już dzisiaj zrobi to parlament Estonii. Informację o tym, że jest to możliwe, podał poseł Marko Mihkelson z komisji spraw zagranicznych, ale wczoraj do popołudnia nie było jeszcze oficjalnej informacji w tej sprawie. Nieoficjalnie od urzędników parlamentu estońskiego usłyszeliśmy, że „jest to prawdopodobne”. Bardzo możliwe jest także to, że polski parlament zajmie się tą kwestią już na posiedzeniu, które odbywa się dziś i jutro. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek podczas poniedziałkowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego zapowiedziała, że ratyfikację przeprowadzimy jak najszybciej. – Wszyscy się zgadzamy, że powinniśmy to zrobić jako jeden z pierwszych krajów, myślę, że dobrze by to było zrobić jeszcze na tym posiedzeniu. Możliwe jest głosowanie już w czwartek – ocenia Tomasz Siemoniak, poseł KO, były wicepremier w rządzie PO-PSL. W tej sprawie panuje jednak ponadpartyjna zgoda. – Powinniśmy ten dokument ratyfikować jak najszybciej – mówi poseł PiS Bartosz Kownacki, który był wiceministrem obrony. Głosowania są planowane na jutrzejsze popołudnie. – Zwyczajowo projekt ustawy w tym zakresie wnosi do Sejmu Rada Ministrów, a w pracach nad projektem rząd reprezentuje minister spraw zagranicznych. Do I czytania takie projekty trafiały dotąd do wspólnego rozpatrzenia przez komisje: obrony narodowej i spraw zagranicznych – wyjaśniają urzędnicy Centrum Informacyjnego Rządu. Do zamknięcia tego wydania DGP na stronie Sejmu taki projekt rządowy się nie pojawił. O ile jednak pewnym jest, że Litwa, Łotwa, Estonia, Polska, inne kraje flanki wschodniej czy Wielka Brytania dokumenty akcesyjne ratyfikują szybko, to niejasne jest, jak znów zachowa się piętrząca już wcześniej problemy Turcja. – To zależy od tego, jak będzie postępował proces w innych państwach. Jeśli sojuszniczy się zmobilizują i zrobią to szybko, będzie to element nacisku na Turcję. Jeśli Turcja będzie jedynym państwem blokującym, to nie będzie to dobrze wyglądać – wyjaśnia Karol Wasilewski, turkolog i ekspert agencji analitycznej NeoŚwiat. – Turcja dalej będzie chciała wykorzystywać sytuację i cieszyć się możliwością trzymania w niepewności Finlandii i Szwecji. To jest obliczone głównie na potrzeby polityki wewnętrznej, ma pokazać siłę prezydenta Erdoğana. Przy tej okazji Turcja chce też pokazać, że w sprawach terroryzmu jest zdecydowana – dodaje.
Prawdopodobne jest to, że cały proces akcesji nowych członków zakończy się do końca roku. Wówczas Sojusz Północnoatlantycki będzie liczył 32 członków, a bezpieczeństwo państw basenu Morza Bałtyckiego się poprawi. ©℗