Zapisy nowej strategii NATO mówią o aliansie rosyjsko-chińskim z przystawkami takimi jak Korea Północna, który chce podważyć demokratyczny ład Zachodu.

W nowej strategii Paktu przyjętej na szczycie w Madrycie wprost uznano Rosję za zagrożenie. „Federacja Rosyjska pogwałciła normy i zasady, które składały się na stabilny i przewidywalny porządek bezpieczeństwa europejskiego”, czytamy w 12-stronicowym dokumencie pt. „NATO 2022. Koncepcja strategiczna”. Dalej jeszcze wyraźniej i jednoznacznie zapisano, że państwo rządzone przez Władimira Putina „jest najbardziej znaczącym i bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa Sojuszu” i nie może być postrzegane jako partner. Co więcej: Rosja została umieszczona w tej samej lidze co Korea Północna i Syria, jako ta, która – niczym państwo bandyckie – ucieka się do „stosowania broni chemicznej”. Na takich sformułowaniach zależało Polsce i krajom bałtyckim. W zasadzie większa część dokumentu została zdominowana przez Rosję. Amerykanom z kolei udało się wprowadzić zapisy wskazujące na pogłębiającą się współpracę Pekinu i Moskwy, której celem jest podważenie ładu międzynarodowego.

W Madrycie postanowiono również o przyjęciu do Sojuszu Szwecji i Finlandii, co w praktyce sprawi, że Bałtyk stanie się wewnętrznym morzem NATO. Prezydent USA Joe Biden ogłosił z kolei, że na stałe w Polsce – a konkretnie w Poznaniu – zostanie ulokowane całe dowództwo V Korpusu Armii USA, czyli w sumie ok. 635 żołnierzy. W skład V Korpusu wchodzą dwie brygady piechoty, brygada powietrznodesantowa i lotnictwa oraz pułk kawalerii, które stacjonują jednak w USA. Z kolei do Wielkiej Brytanii zza oceanu zostaną wysłane dwie dodatkowe eskadry samolotów F-35, a we Włoszech i Niemczech zostanie wzmocniona amerykańska obrona przeciwlotnicza. Do Rumunii przeniesiona zostanie w systemie rotacyjnym brygada wojsk lądowych, a w Hiszpanii będą ulokowane dwa dodatkowe niszczyciele amerykańskie.

– Wszystkie główne polskie oczekiwania zostały spełnione – napisał na Twitterze szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. Rozczarowana może być Ukraina. Sojusz skupił się na swoim bezpieczeństwie, a z USA płyną sygnały, że Waszyngton traci wiarę w możliwość odwojowania przez Kijów zajętych przez Rosjan terenów.

Szczyt NATO w Madrycie szybko przyniósł konkretne ustalenia. Jest zgoda Turcji na poszerzenie Sojuszu o Finlandię i Szwecję, w Polsce powstanie wysunięta kwatera stałego dowództwa V Korpusu Armii USA.
Amerykanie zwiększą swoją wojskową obecność w Polsce. Na szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Madrycie prezydent USA Joe Biden poinformował, że do Polski na stałe zostanie przeniesione dowództwo V Korpusu amerykańskiej armii. Od 2021 r. w Poznaniu znajduje się wysunięty punkt dowodzenia V Korpusu, kwatera główna reaktywowanej w 2020 r. jednostki wojsk lądowych USA mieści się w Fort Knox w Kentucky. Decyzja Białego Domu oznacza, że do Polski może przyjechać nawet ponad 600 dodatkowych żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych. Nieoficjalnie w ciągu miesiąca.
To kolejny w ostatnich miesiącach powiew zimnej wojny. V Korpus US Army w jej trakcie stacjonował w RFN, w wojennych scenariuszach był odpowiedzialny za obronę przed Układem Warszawskim tzw. przesmyku Fulda, najkrótszej drogi z NRD do przemysłowego serca Niemiec Zachodnich – Zagłębia Ruhry.
Jednak przede wszystkim decyzja o ulokowaniu na stałe dowództwa V Korpusu nad Wisłą to kolejny już sygnał potwierdzający zaangażowanie Waszyngtonu we wzrost zdolności obronnych wschodniej flanki w napiętych czasach. Wojna w Ukrainie spowodowała, że Amerykanie stopniowo, sondując przy tym, jak reaguje Kreml, zwiększają swoją wojskową obecność w Europie. Od wysłania do Polski brygady powietrznodesantowej, przez myśliwce piątej generacji F-35 skierowane do Niemiec, po deklaracje z Madrytu.
„W tym roku wysłaliśmy dodatkowe 20 tys. żołnierzy do Europy, aby wzmocnić nasz Sojusz w reakcji na agresywne zachowania Rosji, zwiększając naszą obecność do 100 tys. żołnierzy” – podsumowywał ruchy wojsk USA w Madrycie Biden. Gospodarz Białego Domu mówił też w hiszpańskiej stolicy o „NATO-izacji” Europy i po raz kolejny deklarował, że Stany Zjednoczone są „zobowiązane do obrony każdego centymetra” terytorium NATO.
Decyzja dotycząca Polski nie jest jedyną w obszarze nowych wojsk. Biden zadeklarował także zwiększenie liczby niszczycieli stacjonujących w Hiszpanii z czterech do sześciu oraz wysłanie do Wielkiej Brytanii nowych myśliwców F-35. W Europie ma też działać nowa rotacyjna brygada, która swoją kwaterę główną będzie miała w Rumunii. Wzmocniona ma również zostać obrona przeciwlotnicza w Niemczech oraz we Włoszech. Wrażenie na Rosjanach ma też robić zapowiedź ponad siedmiokrotnego zwiększenia sił szybkiego reagowania NATO, z obecnych 40 tys. do 300 tys. Zgromadzenie takiej liczby może napotkać przeszkody. W środę Niemcy zadeklarowały, że na ten cel wydzielą 15 tys. żołnierzy, a to nie jest oszałamiająca liczba dla najbardziej ludnego kraju Unii Europejskiej.
Przy tym wszystko wskazuje, że Amerykanie swojego zwiększonego zaangażowania militarnego w Europie nie traktują jak „okresu przejściowego”, ale długoterminowy proces wymuszony przez nową wojenną rzeczywistość. Przy problemach gospodarczych zależy im na tym, by w nowe struktury jak najmocniej zaangażowali się ich europejscy sojusznicy. Z sygnałów wysyłanych przez sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga wynika, że celem jest to, by więcej stacjonujących w Europie oddziałów zza oceanu znajdowało się pod dowództwem Sojuszu. Dotyczyć ma to też tych amerykańskich oddziałów stacjonujących w Polsce.
Oprócz decyzji o nowym rozlokowaniu żołnierzy i sprzętu szczyt w Madrycie przyniósł już też historyczne porozumienie – zgodę wszystkich członków NATO na przyjęcie do Sojuszu Północnoatlantyckiego dwóch nowych krajów, Finlandii oraz Szwecji. Swoje weto w tej sprawie – co zaskoczyło wielu obserwatorów – odwołała Turcja. Oficjalnie w zamian Szwecja i Finlandia mają ograniczyć wsparcie dla separatystycznych ugrupowań kurdyjskich. Spekuluje się jednak, że Ankara mogła uzyskać jeszcze coś nieoficjalnie, być może zgodę Zachodu na punktową operację wojskową na terenach kurdyjskich na północy Syrii.
Kolejnym mocno oczekiwanym i przełomowym momentem na hiszpańskim szczycie było przyjęcie w środę nowej koncepcji strategicznej Sojuszu. Gdy 12 lat temu na szczycie w Lizbonie NATO przyjmowało poprzedni taki dokument, odbywało się to z udziałem ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, a przywódcy największego sojuszu wojskowego świata uznali w nim Rosję za „strategicznego partnera”. Tym razem język jest znacznie ostrzejszy, Rosja została uznana za „najpoważniejsze i bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa Sojuszu”.
Obok Rosji dokument – po raz pierwszy w historii – wspomina o Chinach, o co mocno zabiegali Amerykanie, a wobec czego mniej entuzjastyczni są najwięksi europejscy gracze. W kontekście ChRL w koncepcji padły słowa, że „polityka siłowa Chin jest wyzwaniem dla interesów bezpieczeństwa oraz wartości” NATO. Reakcja Chin na doniesienia z Madrytu jest chłodna, a słowa płynące z Pekinu łudząco podobne do tych, które wychodzą z Kremla. Rzecznik MSZ ChRL Zhao Lijian ocenił, że NATO „wciąż nie wyszło z zimnowojennej mentalności tworzenia nieistniejących wrogów i blokowej konfrontacji”, mówił o „pewnym kraju, który chce utrzymać hegemonię”, i wezwał NATO do „zaprzestania dążeń do skłócania Azji i całego świata po tym, jak skłóciło Europę”.
Mimo że przywódcy wszystkich krajów NATO zapewniają w Madrycie o swoim niezachwianym i długoterminowym wsparciu dla rządu w Kijowie, to w odtworzonym im w środę przemówieniu do nich prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego słychać było dużo rozczarowania tym, że drzwi do NATO są dla jego kraju zamknięte. „Czy Ukraina nie płaci wystarczająco dużo? Czy nasz wkład w obronę Europy i całej cywilizacji nie jest wystarczający?” – pytał ukraiński przywódca. Apelował przy tym o dostarczenie nad Dniepr zaawansowanych systemów artylerii rakietowej. Oficjalnie władze w Kijowie proszą o 48 takich systemów, do tej pory Pentagon zgodził się na przekazanie ośmiu nowoczesnych systemów wysokiej mobilności M142 HIMARS, z których pierwsze już działają na froncie.
Równolegle do dawkowania pomocy sprzętowej Kijów może niepokoić to, że – jak donosiła w dzień rozpoczęcia szczytu w Madrycie stacja CNN – Biały Dom traci pewność, że Ukraina kiedykolwiek będzie w stanie odzyskać ziemie utracone po 24 lutego, nawet przy szerokich dostawach bardziej zaawansowanej broni ze Stanów Zjednoczonych. W administracji ma trwać wewnętrzna debata, czy Kijów nie powinien złagodzić swojej pozycji negocjacyjnej wobec Rosjan i w zamian za zakończenie działań zbrojnych pogodzić się z możliwością nieodwracalnych strat terytorialnych.