Rosja uważa, że może uniknąć odpowiedzialności za zbrodnie wojenne popełniane na Ukrainie ze względu na groźbę ataku nuklearnego - powiedział w piątek ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski w rozmowie z brytyjskim think tankiem Chatham House.

"(Rosjanie) nie sądzą, że mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za zbrodnie wojenne, bo mają moc państwa nuklearnego" - powiedział Zełenski. Jak dodał, Rosjanie liczą, że w ostatecznym rozrachunku w relacjach z Europą powróci zasada "business as usual", i jak zauważył, niektórzy europejscy politycy nadal nie kryją się z taką nadzieją.

Podkreślił, że cały czas jest otwarty na rozmowy pokojowe z Rosją, ale tylko, jeśli wycofa na swoje wojska na pozycje sprzed inwazji. "W tej sytuacji będziemy w stanie zacząć rozmawiać normalnie" - mówił i zapewnił, że Ukraina będzie używać wszystkich kanałów dyplomatycznych, by odzyskać swoje terytorium. Prezydent Ukrainy wyraził jednak opinię, że Rosja nie wykazuje żadnej chęci przerwania wojny. "To już 72. dzień w pełni wojny na pełną skalę i nie widzimy jeszcze jej końca, a ze strony rosyjskiej nie wyczuwamy chęci jej zakończenia" - wskazał.

Zapytany, czy Rosja wkrótce przejmie pełną kontrolę nad oblężonym Mariupolem i na ile to zmieni przebieg konfliktu, Zełenski powiedział: "Mariupol nigdy nie upadnie. Nie mówię o heroizmie czy czymkolwiek innym. Nie ma tam nic, co mogłoby upaść. Jest już zdewastowany".

Podczas dyskusji Zełenski powiedział, że przyjazd niemieckiego kanclerza Olafa Scholza do Kijowa 9 maja, gdy w Rosji jest obchodzony Dzień Zwycięstwa, byłby bardzo mocnym sygnałem. "Jest zaproszony do przyjazdu na Ukrainę, może zrobić ten bardzo mocny polityczny krok i przyjechać tutaj 9 maja, do Kijowa. Nie wyjaśniam znaczenia, myślę, że jesteście wystarczająco kulturalni, by zrozumieć dlaczego" - powiedział.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)