Przekonanie co do konieczności twardego wsparcia Ukrainy wśród członków Unii Europejskiej rośnie – powiedział dziennikarzom w poniedziałek w Luksemburgu wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.

Wiceszef polskiego MSZ przybył do Luksemburga na posiedzenie Rady UE ds. zagranicznych. Tematem rozmów była rosyjska inwazja na Ukrainę.

Przydacz wskazał, że przekonanie co do konieczności twardego wsparcia Ukrainy wśród krajów członkowskich Unii Europejskiej rośnie. „Polityka wsparcia, nie tylko humanitarnego, ale w każdym innym zakresie Ukrainy jest tutaj coraz szerzej rozumiana i komentowana nawet wśród tych odległych partnerów. Jest zachowana pełna jedność. Państwa deklarowały konkretne działania, które podejmą w ramach wsparcia Ukrainy” – powiedział.

Wiceminister dodał, że wszyscy się zgadzają, iż wycofanie wojsk rosyjskich spod Kijowa jest tylko taktycznym manewrem po to, żeby Rosja mogła skoncentrować się na działaniach zbrojnych na wschodniej Ukrainie.

„Mówiąc wprost Ukraina obroniła Kijów, Rosja przegrała walkę o Kijów na tym etapie. Będzie się koncentrować na Donbasie i tym bardziej Ukraina powinna zasługiwać na nasze twarde wsparcie. Wielu też naszych partnerów z Unii Europejskiej odnotowywało duże zaangażowanie Polski, rolę jaką Polska pełni w ramach aktywnej polityki wschodniej, ale także w ramach oczywiście wsparcia uchodźców. Wiele państw deklarowało także chęć wsparcia” – dodał Przydacz.

Zaznaczył, że chciałby, aby to wsparcie dotarło, także w sensie finansowego zaangażowania.

"Póki co Komisja Europejska nie wydzieliła jeszcze żadnych konkretnych środków na rzecz Polski, a to przecież Polska dzisiaj niesie na sobie ogromny ciężar utrzymania ponad dwa i pół milionowej rzeszy uchodźców. Jak wszyscy wiemy, Ukraińcy są bardzo mile widziani w Polsce. Mogą zostać tak długo, jak będzie potrzeba, natomiast jasnym też jest, że środki finansowe z Komisji Europejskiej powinny zostać tutaj wydzielone" - wskazał wiceminister. Dodał, że jest mu trudno zrozumieć, dlaczego po tylu tygodniach KE jeszcze takich decyzji nie podjęła.

Przydacz poinformował, że poniedziałkowa dyskusja z udziałem partnerów z Norwegii i Islandii dotyczyła tego, jak wspierać Ukrainę, ale też jak budować bezpieczeństwo energetyczne w regionie. Wskazał, że kilka państw zwróciło uwagę na fakt, że Polska buduje bezpieczeństwo energetyczne regionu Europy Środkowej poprzez terminal LNG, ale także Baltic Pipe, poprzez włączenie się w system dostaw gazu z Norwegii.

"Norwegia jako dostarczyciel gazu stabilizuje rynek. Polska jako państwo, które jest zaangażowane w budowę infrastruktury jest także gotowa dostarczać to bezpieczeństwo energetyczne nie tylko dla samej siebie, ale dla innych państw poprzez interkonektory. Cieszę się, że w końcu zrozumiano po tylu latach, że projekty w stylu Nord Stream 2, Nord Stream 1 to są złe projekty dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. Chwalony był realizowany przez nas projekt Baltic Pipe. Rozmawialiśmy także z partnerami z Islandii i Norwegii jak jeszcze wesprzeć Ukrainę politycznie, dyplomatycznie, ale także poprzez konkretne dostawy, które są dzisiaj bardzo potrzebne" - zaznaczył.

Przydacz był też pytany o kwestię nałożenia embarga na import ropy i gazu z Rosji. Jak przyznał, była ona poruszana. Zaznaczył, że Polska nadal zabiega o natychmiastowe wstrzymanie importu.

„Niestety działania dyplomatyczne będą musiały być jeszcze kontynuowane, mam nadzieję, że w perspektywie następnych kilku dni, bo nie mamy więcej tego czasu. Ukraina potrzebuje już dziś wsparcia i trzeba Rosji odciąć tlen. Już dziś, a nie czekać następne tygodnie” - podkreślił. Dodał, że wiele krajów z naszego regionu i państw z północnej Europy zabiegało o jak najszybsze wprowadzenie embarga na import ropy i gazu, ale - jak podkreślił wiceminister - są duże gospodarki zachodnioeuropejskie, które widzą to niestety inaczej.

Łukasz Osiński