Dlaczego Moskwa uznała Doniecką i Ługańską Republiki Ludowe?
Celem Putina nie jest przesunięcie granicy 50 km w jedną czy w drugą stronę. Jego celem jest udowodnienie, że Ukraina jest częścią świata rosyjskiego, a jeśli Zachód tego nie uzna, to Rosja doprowadzi Ukrainę do ruiny i pozbiera gruzy. Trzeba podkreślić, że Putina nie interesuje prawo międzynarodowe, on chce to wymusić siłą. Wyszliśmy poza nawias tego, co jest dopuszczalne w cywilizowanym świecie.
Co teraz powinna zrobić Polska?
Rolą Polski jest mobilizowanie społeczności międzynarodowej do sformułowania twardej odpowiedzi na pogwałcenie prawa międzynarodowego i norm współżycia. Ponosimy szczególną odpowiedzialność, bo w tym roku przewodniczymy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, tak więc możemy nadawać kierunek jej działania. A Rosja jest członkiem OBWE. Warto zadać pytanie, czy to członkostwo można uznać za zgodne z zobowiązaniami, które Rosja na siebie przyjęła. Taką debatę trzeba będzie przeprowadzić w OBWE, oczywiście z udziałem jej i podmiotu, który już stracił suwerenność, czyli Białorusią. I Rosja będzie musiała wysłuchać tej debaty. Warto podkreślić, że agresja Rosji na Ukrainę to problem nie tylko Europy i Stanów Zjednoczonych, w ramach ONZ bardzo krytyczne stanowisko zajęła np. Kenia.
Z całym szacunkiem dla Kenii, to jednak nie ma wielkiego wpływu na rzeczywistość na wschodzie Ukrainy.
Ale jest jasnym sygnałem potępiającym neoimperializm Rosji. Chciałbym, by państwa europejskie się na nim wzorowały i też używały tak jasnego języka.
Na razie Zachód rozważa zakres sankcji, które zdecyduje się nałożyć.
Putin będzie grał nieokreślonością tego, co zrobił, nie będzie wiadomo, w jakich granicach on te republiki uznał. On sugeruje, że jego aspiracje sięgają dalej. To jest mu potrzebne do budowania kolejnych pretekstów do agresji. Dlatego Zachód powinien spełnić wcześniej składane obietnice: jeśli ostrzegał Rosję, że sankcje będą najpoważniejesze w historii, to teraz powinien je nałożyć. Przynajmniej częściowo.
Faktycznie trwają konsultacje i rysują się dwa stanowiska. Jedno, by nałożyć sankcje analogiczne do tych po nielegalnej aneksji Krymu, czyli zakaz inwestycji w Donbasie i utrudnienia dla lokalnych watażków. Ale kto chciałby tam teraz inwestować? Takie rozwiązanie to byłby kapiszon, to Rosji nie zatrzyma.
W moim przekonaniu powinno się pójść dalej i np. zamrozić część rachunków bankowych rosyjskich firm, bez odłączania całego kraju od systemu SWIFT. Sojusznicy nie powinni się już teraz wystrzelać ze wszystkiego, co mają. Myślę, że do sankcji dojdzie, a gazociąg Nord Stream 2 w najbliższej przyszłości na pewno nie zostanie uruchomiony (Niemcy wstrzymały jego certyfikację - red.).
Jak Zachód może pomóc Ukrainie?
Świat ma dwa instrumenty, by uświadomić Putinowi, że takie działanie jest nieopłacalne. Jeden to koszty finansowe wynikające z sankcji. Drugi to pomoc Ukrainie. Ukraińcy już szacują, że ze względu na groźby wybuchu wojny do tej pory ich kraj stracił 3 mld dol. Minister spraw zagranicznych RFN Annalena Baerbock, mówiła ostatnio o tym, że Niemcy są gotowe ponosić gospodarcze koszty związane z tym kryzysem. Teraz trzeba od rządu niemieckiego wyegzekwować tamtą deklarację. Niemcy ponoszą za obecną sytuację olbrzymią odpowiedzialność. Przez ostatnie 20 lat inwestowali w Rosji, budowali gazociągi, tłumacząc, że to będzie wzmacnianie demokracji poprzez handel. Aby zrekompensować swój udział w zniszczeniu porządku bezpieczeństwa w Europie, Niemcy powinny się zaangażować na Ukrainie. A Polska powinna o tym przypominać.
My, jako państwo wschodniej flanki, będziemy bronić Niemiec i ich świętego spokoju. Jeśli Niemcy sami nie chcą się zbroić, to powinni pomóc to zrobić sojusznikom. To samo dotyczy zresztą Amerykanów. Nie ma czasu. Amerykanie mają w swoich magazynach kilka tysięcy czołgów. To nie są nowe czołgi, ale znacznie lepsze niż nasze T-72. Po co one mają stać w Teksasie? Amerykanie powinni rozważyć przekazanie tych czołgów Polsce. ©℗
Rozmawiał Maciej Miłosz