Działania Rosji wobec Ukrainy są zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie, a także podważają międzynarodowy ład oparty na zasadach - powiedział w środę podczas debaty poświęconej sytuacji na Ukrainie w Parlamencie Europejskim przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.

"Rosja podjęła bezprecedensową eskalację wobec Ukrainy. Władze Rosji, co prawda powtarzały, że nie mają agresywnych intencji wobec tego suwerennego kraju, mimo że doszło już do aneksji Krymu i mimo że cały czas dochodzi do podważania suwerenności Ukrainy, zwłaszcza na wschodzie kraju. Otoczenie tego kraju wojskami na bezprecedensową skalę może być postrzegane wyłącznie jako działanie agresywne" - oświadczył Michel.

"Ta eskalacja jest zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie. Jest również zagrożeniem dla międzynarodowego systemu opartego na zasadach" - dodał.

Przypomniał, że Unia Europejska przyjęła w związku z tym strategię opartą na trzech filarach.

"Po pierwsze chcemy wykorzystać wszystkie możliwości dyplomatyczne. (...) W ostatnich dniach pojawiły się sygnały, że Rosja może być na nie otwarta" - zauważył przewodniczący Rady Europejskiej.

Drugi, równoległy tor działania, to przygotowywanie sankcji i ograniczeń. "Powinny one być gotowe, jeśli będzie konieczność ich wykorzystania. (...) Jeśli dojdzie do inwazji na Ukrainę, powinno to łączyć się z bardzo dużym kosztem dla Rosji" - podkreślił Charles Michel.

"Trzeci punkt, to kwestia wsparcia Ukrainy. (...) Podkreślamy suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Pamiętamy o jej aspiracjach europejskich i euroatlantyckich" - zapewnił, dodając jednocześnie, że niezbędna jest również pomoc finansowa. Zaproponował w związku z tym zorganizowanie konferencji darczyńców.

Kończąc wystąpienie, Charles Michel obiecał, że UE nigdy nie porzuci społeczeństwa ukraińskiego, a do przywódców Rosji zaapelował o wybór drogi negocjacji, a nie wojny.

Ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki

"Ambasadorowie państw członkowskich UE zareagowali na propozycję prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by dziś, 16 lutego, zademonstrować jedność" - podkreślił Cichocki w rozmowie z polskimi mediami pod murami Soboru Michajłowskiego w Kijowie.

"Jesteśmy tu fizycznie, wszyscy razem pod ścianą pamięci żołnierzy, którzy zginęli w obronie ojczyzny, Ukrainy. To najlepsze miejsce, by tę jedność Ukraińcom, Rosjanom i opinii międzynarodowej zademonstrować" - dodał.

"Jesteśmy świadomi tego, że nasza obecność w Kijowie w tych dniach, dzisiaj w szczególności, może mieć wpływ na kalkulacje, na decyzje o wojnie i pokoju" - powiedział Cichocki.

Przypomniał, że w środę w Kijowie odbędzie się wizyta przedstawicieli Sejmu na czele z wicemarszałkiem Ryszardem Terleckim. Do ukraińskiej stolicy przybyła też delegacja Sejmu litewskiego. "Cieszymy się, że w ten symboliczny - a może nie tylko symboliczny - sposób możemy przyczynić się do deeskalacji" - podkreślił.

Cichocki zapewnił, że ambasada RP w Kijowie oraz konsulaty generalne we Lwowie, Winnicy, Łucku, Charkowie, Odessie działają bez zmian. Pytany przez PAP o to, czy wiele osób zwraca się do polskich dyplomatów w związku z zaistniałą sytuacją, powiedział, że "w tych dniach jest już mniej pytań i niepokoju".

"Wydaje mi się, że Polacy, którzy mieszkają tu od lat, dziesięcioleci, i przez ostanie osiem lat mieli do czynienia z konfliktem zbrojnym, inaczej reagują niż Polacy w Polsce. Jest większe opanowanie, większy spokój, przy pełnej świadomości zagrożenia" - powiedział ambasador RP.

Dyplomata zauważył, że więcej pytań spływało w minionych tygodniach. Pytano, co może nastąpić, czy polscy dyplomaci zostaną na miejscu, czy będą mogli pomóc. "Zawsze odpowiadaliśmy twierdząco" - zaznaczył.

W środę na Ukrainie obchodzony jest Dzień Zjednoczenia. Ustanowienie święta ogłosił w poniedziałek prezydent Zełenski w odezwie do narodu. 16 lutego był wskazywany jako możliwa data potencjalnego rosyjskiego ataku na Ukrainę. "Mówi się nam, że 16 lutego będzie dniem napaści. Zrobimy go Dniem Zjednoczenia. Podpisałem już odpowiedni dekret" - oznajmił w poniedziałek szef ukraińskiego państwa.

Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński

Jabłoński był pytany w środę w Telewizji Republika o politykę państw zachodnich wobec Rosji w obliczu potencjalnej agresji militarnej tego państwa na Ukrainę. "Rosja nie stawia na dyplomację, chyba że jest do tego zmuszona" - ocenił.

"Celem Rosji jest destabilizacja, nie tylko Ukrainy, ale i całej Europy, ale to nie oznacza, że należy rezygnować z rozmów, jeżeli oczywiście one idą w parze z innymi działaniami. Od samego początku podkreślamy, że sama dyplomacja nie wystarczy, ona jest konieczna, ale równie konieczne jest działanie odstraszające, o charakterze sankcyjnym, działanie, które może spowodować, że Putin po prostu uzna, że mu się cała ta awantura nie opłaca" - podkreślił szef MSZ.

Ukraina znalazła bezpieczne korytarze morskie do portów nad Morzem Czarnym

"Utworzono bezpieczny korytarz dla przepływu statków handlowych pomiędzy zachodnim krańcem nielegalnych manewrów rosyjskich a brzegiem Dniestru" - napisano na Facebooku ministerstwa infrastruktury Ukrainy.

Kubrakow poinformował o trwającym 24 godziny komercyjnym ruchu morskim w wyznaczonym przez Ukrainę obszarze. "Większość statków korzysta z naszych wskazówek i poruszając się wyznaczoną trasą omija obszar nielegalnych aktywności Rosji" - poinformował minister.

MSZ Ukrainy wystosowało w czwartek protest przeciwko zablokowaniu przez Rosję części Morza Czarnego i Morza Azowskiego oraz Cieśniny Kerczeńskiej w związku z przeprowadzaniem na tych obszarach manewrów. "Praktycznie uniemożliwia to żeglugę na obu morzach" i stanowi część "hybrydowej wojny przeciwko Ukrainie" - zaznaczono.

Rosja zapowiedziała, że od 13 do 19 lutego część Morza Czarnego i Morza Azowskiego będzie zamknięta dla żeglugi w związku z manewrami. Ćwiczenia odbywają się na tle zgromadzenia przez Rosję ponad 100 tys. żołnierzy przy ukraińskich granicach.