Jak wynika z naszych informacji, polska strona jest skłonna przyjąć czeską wersję umowy w sprawie kopalni.

Dziś czeska wersja umowy ma być omawiana przez rząd premiera Petra Fialy. Ale już wcześniej wstępny plan został wysłany do czeskiego ambasadora w Polsce. – Po to, by nieformalnie wybadać, co na to polska strona – mówi jeden z naszych rozmówców. Jak wynika z naszych informacji, jeszcze przedwczoraj wieczorem trwały nieoficjalne konsultacje i wprowadzane były korekty do umowy. – Umowa, jaką zajmie się czeski rząd, jest w akceptowalnej przez nas formie – mówi nam rozmówca z rządu.
Negocjacje jednak nie są proste. Pod koniec zeszłego tygodnia Czesi przeanalizowali propozycje, które otrzymali od polskiej strony po zeszłotygodniowym spotkaniu czeskiej i polskiej minister środowiska. Z pierwszych informacji wynikało, że – mimo naszych próśb – nie chcieli obniżyć kwoty rekompensaty z 50 mln euro, których od początku żądali, do 40 mln euro, które zaproponowała Warszawa.
Sprawą sporną jest też minimalny okres obowiązywania umowy, który daje możliwości w razie jej nieprzestrzegania do odwołania się do arbitrażu TSUE. Polska propozycja, którą analizowali Czesi, zakłada dwuletni okres realizacji umowy. A jak poinformowała czeska minister środowiska Anna Hubáčková, Czechom zależy na 10 latach. – Pewnie spotkamy się gdzieś pośrodku – mówi nasza rozmówca.
Czeska minister informowała w mediach, że dyskusja rządu ma też pokazać, czy negocjacje między ministrami obu krajów powinny być kontynuowane, czy też przejdą na szczebel premierów. – Faktycznie takie pomysły się pojawiły – potwierdzają nasi polscy rozmówcy.
Mimo tych rozbieżności czeska minister podtrzymywała, że podobnie jak strona polska chciałaby jak najszybciej zakończyć negocjacje: „idealnie do końca stycznia”. Według niej Ministerstwo Środowiska wspiera stronę polską w tym, że nie zmienia postulatów zgłoszonych przez poprzedni czeski rząd w zeszłym roku.
Z polskiej strony można jednak usłyszeć, że Czesi przysłali swoją odpowiedź z propozycjami zmian w umowie. Wiele z nich oznaczałoby otwarcie zamkniętych już i uzgodnionych paragrafów. – To często kwestie, które negocjując, uzgodniliśmy, czyniąc ustępstwa w innych punktach, a obecnie Czesi zostawiają te rozwiązania kompromisowe, a starają się zmienić te, w których zadeklarowaliśmy, że nie możemy ustąpić – zauważa jeden z naszych rozmówców. Zapewne dlatego uzgodnienia trwały jeszcze w poniedziałek.
Trudno ocenić, na ile to taktyczna zagrywka ze strony Pragi, a na ile efekt tego, że zmieniła się tam ekipa rządowa, która nie czuje się zobowiązana do przestrzegania dotychczasowych ustaleń. Na pewno nie ułatwia to porozumienia. Obecnie trudno przewidzieć, czy po zeszłotygodniowej odwilży i spotkaniu dwóch pań minister Polska i Czechy w sprawie Turowa są bliżej ugody, czy znów znalazły się na rozbieżnych kursach.
Nasz rozmówca z rządu podkreśla, że piłka jest po stronie Czechów. – W środę jest posiedzenie rządu czeskiego i czekamy, co tam się wydarzy. Liczymy, że może nieco zmienią zaproponowane przez nas warunki umowy, ale ostatecznie się z nami dogadają – wskazuje i dodaje, że dla Polski podstawowy warunek jest taki, by Czesi wycofali skargę z TSUE. To co prawda nie unieważni dotychczas naliczonych kar za dalsze funkcjonowanie kopalni (20 września 2021 r. TSUE nałożył na Polskę karę 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środka tymczasowego polegającego na zawieszeniu wydobycia węgla – na dziś to ponad 60 mln euro, a KE domaga się już pierwszych płatności), ale przynajmniej spowoduje, że ten licznik przestanie bić. Czeski premier Petr Fiala zadeklarował w ubiegłym tygodniu, że skargę wycofają, ale dopiero po podpisaniu porozumienia.
Opinia rzecznika generalnego TSUE w sprawie polsko-czeskiego sporu dotyczącego Turowa ma zostać ogłoszona 3 lutego. Bardzo często ostateczny wyrok jest z nią zgodny.
Opinia rzecznika generalnego TSUE ma zostać ogłoszona 3 lutego