Ostatnie oddziały wycofały się z Afganistanu, pozostawiając zapasy sprzętu wojskowego. Przydatne mogą się okazać wyłącznie karabiny. Jest ryzyko, że zaleją czarny rynek broni.

Patrolującym kabulskie ulice talibom nie towarzyszą już jedynie karabiny AK-47, z których zwykli korzystać przez lata. Po udanej ofensywie przerzucili się na broń amerykańską. Teraz spotkać ich można z karabinami M4 i M16. Te wyposażone są w liczne dodatki ‒ od drogiej optyki po celowniki laserowe.
Rebelianci przejęli masę amerykańskiego sprzętu wojskowego. ‒ Dane dotyczące ilości zdobytej broni są dopiero zbierane. Na pewno część arsenału została ewakuowana do Uzbekistanu, ale sporo musiało wpaść w ręce talibów ‒ mówi w rozmowie z DGP Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Grupa mogła otrzymać dostęp do sprzętu wartego miliardy dolarów. Wśród nich znaleźć się miało m.in. ponad 20 tys. pojazdów Humvee, opancerzone transportery i liczne samoloty oraz śmigłowce. ‒ Talibowie mają teraz więcej helikopterów Black Hawk niż 85 proc. państw na świecie ‒ mówił członek amerykańskiej Izby Reprezentantów Jim Banks, który służył w Afganistanie. Bojownicy zdobyli też dostęp do urządzeń biometrycznych, które mogą umożliwić im gromadzenie i przechowywanie danych oraz dokładniejszą identyfikację osób.
Przechwycenie sprzętu było proste. Inną sprawą jest to, czy bojownicy będą w stanie z niego skorzystać. ‒ Talibowie wrzucili niedawno do sieci nagranie, na którym przejęty przez nich śmigłowiec Black Hawk porusza się po płycie lotniska. Ale zdobycie umiejętności niezbędnych do posługiwania się takim sprzętem wymagałoby wsparcia i wyszkolenia przez służby innych państw ‒ mówi Lorenz. ‒ Prawdopodobnie nie będą w stanie tego arsenału wykorzystać, choć nie można całkowicie wykluczyć, że taki zastrzyk wzmocni ich potencjał ‒ dodaje.
Niektóre części przejętego sprzętu wymagają wymiany lub co najmniej serwisowania. W szeregach talibów ze świecą można szukać wyszkolonej załogi obsługi technicznej czy pilotów. Większość pojazdów była dotychczas obsługiwana przez prywatnych amerykańskich kontrahentów, którzy wyjechali z Afganistanu jeszcze przed sierpniowym atakiem talibów na miasta i prowincje.
Im bardziej złożony jest system uzbrojenia, tym bardziej uciążliwa staje się jego konserwacja. Prosta broń, taka jak karabiny, może przetrwać dziesięciolecia nawet w trudnych warunkach i przy minimalnej konserwacji. Podobnie jak podstawowe pojazdy. Na przykład pick-upy, których ewentualna naprawa nie wymaga zaawansowanej wiedzy. Jednak systemy takie jak: samoloty, skomputeryzowane systemy czujników, nowoczesne pojazdy czy opancerzone, wymagają specjalistycznych części, skomplikowanych procedur konserwacji i regularnych aktualizacji oprogramowania.
‒ Amerykanie liczyli się zresztą z tym, że uzbrojenie będzie wykorzystane niezgodnie z ich interesami, dlatego nie zostawiali ciężkiego sprzętu siłom afgańskim. Ten w dużej mierze został zniszczony albo wycofany ‒ twierdzi analityk PISM. Szef Centralnego Dowództwa Sił Zbrojnych USA, generał piechoty morskiej Frank McKenzie zapewniał, że żołnierze wyłączyli z użytku m.in. 27 pojazdów Humvee (najpewniej tych wyższej generacji i bardziej zaawansowanych technicznie) i 73 samoloty, aby talibowie nie mogli z nich korzystać.
Można więc przypuszczać, że dla działalności talibów największe znaczenie będzie mieć przechwycona broń osobista ‒ karabiny M4 i M16. ‒ Arsenał jest imponujący. Siły bezpieczeństwa Afganistanu, od których talibowie przejęli sprzęt, otrzymywały bowiem ogromne ilości lekkiej broni. Szacuje się, że mogło to być nawet 300‒400 tys. sztuk w ciągu ostatnich kilkunastu lat ‒ mówi Lorenz.
Talibowie tradycyjnie posługiwali się kałasznikowami. ‒ To broń, która świetnie się sprawdza w tamtych warunkach klimatycznych i w sposobie prowadzenia walki, jaki preferują talibowie. ‒ Setki tysięcy nowych karabinów z pewnością dobrze wykorzystają. Przez kilka lat na pewno będą wzmacniać talibski potencjał ‒ mówi Lorenz.
Może to mieć też konsekwencje wykraczające poza granice Afganistanu. ‒ Nie można wykluczyć, że talibowie będą starali się na takiej broni zarobić, decydując się na jej sprzedaż. Przede wszystkim handel bronią wiódłby do Azji Centralnej, Rosji i na Bałkany ‒ mówi analityk.
Możliwość przemytu broni na Bliski Wschód, do Afryki, a nawet Azji Południowo-Wschodniej mają afgańskie organizacje bojowe, takie jak sieć Hakkaniego (nieżyjącego rebelianta Dżalaluddina Hakkaniego, po którym schedę przejęli jego synowie).
Podobna sytuacja miała zresztą miejsce w Iraku. Po obaleniu irackiego przywódcy Saddama Husajna w 2003 r. Pentagon przekazał irackim siłom bezpieczeństwa dziesiątki tysięcy karabinów M4. Wiele z nich nie pozostało długo w posiadaniu rządu. Część broni trafiła w ręce Państwa Islamskiego, a wcześniej do szyickiej milicji Muktady as Sadra czy sunnickich bojówek, często powiązanych z Al-Kaidą. Kierowana przez USA koalicja sprowadziła do Iraku ponad milion sztuk broni strzeleckiej i lekkiej. Około jedna czwarta z nich była uzbrojeniem amerykańskim, ale większość stanowiła nowa broń w stylu sowieckim, kupowana w byłych państwach satelickich ZSRR. W ten sposób Irak zalały setki tysięcy karabinów typu Kałasznikow, karabinów maszynowych PKM, granatników RPG-7 czy pistoletów Glock. Gdy siły irackie lub syryjscy rebelianci byli rozbijani przez Państwo Islamskie, bojownicy ISIS przejmowali ich broń, wzmacniając swój arsenał.
NOWY ARSENAŁ TALIBÓW