Pegasus i afera wokół podsłuchów to nie szok i zaskoczenie, ale naturalna konsekwencja ofensywnego stylu uprawiania polityki, to wycinek węgierskiej rzeczywistości, niczym puzzel wśród dziesiątków innych. Węgry trzeba bowiem oceniać jako całość, a nie tylko komentując punktowe wydarzenia, dopiero wtedy widać zachodzące w nich procesy.
To, że Węgry korzystają z Pegasusa, przyznała minister sprawiedliwości Judit Varga. Na pytanie redakcji gazety „Népszava” odpowiedziała: „Żyjemy w świecie, w którym na nowoczesne państwa czai się niewiarygodnie wiele zagrożeń. Nie bądźmy śmieszni, każdy kraj potrzebuje takich narzędzi!”. Tak naprawdę nie jest to zaskakujące, bowiem nadużywanie władzy przez państwo było tajemnicą poliszynela.
W utworzonym w 2010 r. państwie Viktora Orbána najcenniejsze są trzy elementy – absolutna władza, bezgraniczna kontrola przepływu informacji i lojalność. To tym elementom podporządkowane są działania władzy, m.in. na polu rynku medialnego. Niezależność dziennikarska to zagrożenie dla trwania systemu. Dziennikarze, którzy znaleźli się na węgierskiej liście inwigilowanych, to głównie pracownicy Direkt36 ‒ portalu, który w bezprecedensowy sposób ujawnia kulisy wielkiej węgierskiej polityki: nadużyć finansowych, korupcji, kontraktów międzynarodowych, relacji Węgier z Chinami czy Rosją. Gdyby nie Direkt36, o wielu tematach Węgrzy nie mieliby pojęcia. Na liście jest jeszcze były dziennikarz niezależnego tygodnika „HVG” oraz jedna osoba, która poprosiła o niepodawanie swoich danych.
Pozostało
84%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama