W centrum zainteresowania po drugiej stronie Atlantyku znalazła się firma Emergent BioSolutions, której regulatorzy nakazali tymczasowo wstrzymanie produkcji jakichkolwiek szczepionek. Emergent uczestnicy w wytwarzaniu dwóch preparatów: AstryZeneki oraz Johnson & Johnson.

Ta podwójna rola stała się na początku kwietnia źródłem kłopotów dla firmy. Doszło wówczas do fatalnej pomyłki w jednym z zakładów w stanie Maryland: składnik, który miał trafić do preparatu AstryZeneki, został wlany do preparatu Johnson & Johnson. W efekcie ok. 15 mln dawek nadaje się na śmietnik.
Ponieważ Johnson & Johnson to trzecia szczepionka dopuszczona na amerykański rynek, Biały Dom polecił koncernowi, aby przejął kontrolę nad procesem produkcyjnym w zakładzie Emergent BioSolutions. Kolejna taka wpadka oznaczałaby bowiem, że do punktów szczepień w całym kraju znów trafi mniej preparatów koncernu.
Błąd wykryto w momencie, kiedy Johnson & Johnson ubiegał się o zezwolenie od Agencji ds. Leków i Żywności na produkcję szczepionek na amerykański rynek w feralnym zakładzie (agencja potwierdza, że proces wytwarzania spełnia najwyższe standardy). W międzyczasie preparat jest wytwarzany przez innego poddostawcę, firmę Catalent.
Catalent nie jest może szeroko znany, ale jego wkład w akcję szczepień na Starym Kontynencie – a przynajmniej jej początek – jest nieoceniony. Jak wynika z wewnętrznych dokumentów Komisji Europejskiej, do których dotarł belgijski magazyn Knack (we współpracy z portalem „Politico”) wynika, że dzięki amerykańskiej firmie z jakichkolwiek zobowiązań w Unii Europejskiej mogła wywiązać się AstraZeneca.
Zakład Catalenta we Włoszech zajmuje się wlewaniem szczepionki do fiolek. Kiedy zabrakło jednego ze składników, Catalent zaczął po prostu ściągać go ze swojej fabryki w Stanach Zjednoczonych. Z dokumentów wiemy, że gdyby nie ta interwencja, AstraZeneca dostarczyłaby państwom europejskim jeszcze mniej dawek swojej szczepionki. Przez pewien czas składnik z USA pokrywał połowę zapotrzebowania koncernu przy produkcji preparatu przeciw COVID-19.
Dokumenty, do których dotarli dziennikarze, pokazują także, że zarzuty wobec Komisji Europejskiej o nieróbstwo nie były trafione. Kiedy tylko AstraZeneca przyznała się, że nie wypełni swoich zobowiązań, do zakładów koncernu już pod koniec stycznia został wysłany zespół składający się z trzech pracowników Komisji oraz dziewięciu przedstawicieli narodowych organów regulacyjnych. Po przeprowadzonych oględzinach doszli oni do wniosku, że nie ma najmniejszej możliwości – biorąc pod uwagę stan łańcucha dostaw – żeby AstraZeneca wywiązała się ze swoich kontraktów z UE.
Raport z oględzin tłumaczy także, dlaczego Komisja Europejska rozważając pomysł ograniczenia eksportu szczepionek ograniczyła ognistą retorykę do Wielkiej Brytanii. Wytłumaczenie jest proste: ze Stanów Zjednoczonych do Unii trafiały składniki szczepionek. Ruch przez kanał La Manche był tylko jednostronny.
Tak się złożyło, że media najczęściej opisują problemy z produkcją szczepionek wektorowych, czyli opracowanych przez AstręZenekę oraz Johnson & Johnson. Ale problemy z wytwarzaniem nie omijają także producentów szczepionek genetycznych, jak np. Modernę. Kilka dni temu firma ta poinformowała, że dostawy jej preparatu dla Kanady w II kw. tego roku będą o ok. 16 proc. mniejsze od planowanych (12,3 mln dawek). Moderna tłumaczy, że za redukcję odpowiadają kłopoty w łańcuchu dostaw. Kanadyjczycy są wściekli, ponieważ kraj właśnie znajduje się na szczycie trzeciej fali, chociaż nie jest ona tak dotkliwa jak to, co spotkało niektóre państwa europejskie.