W 2024 r. lekarze wystawili 513,4 mln recept, co stanowi wzrost o 18,3 mln w porównaniu do 2023 r. – wynika z najnowszych danych GUS, zawartych w raporcie „Sprzedaż leków na receptę w 2024 r.” Zwiększyła się też wartość sprzedanych leków. Tych na receptę wyniosła w 2024 r. 29,6 mld zł, co stanowi wzrost o 3,5 mld zł (tj. o 13,4 proc.) w porównaniu do roku poprzedniego.

Niespodzianką zestawienia dotyczącego ubiegłego roku są dane, na jakie leki wystawiano recepty. Na pierwszy plan wysunęły się bowiem farmaceutyki na choroby przewodu pokarmowego i metaboliczne, które stanowiły 21,4 proc. całkowitej wartości. Leki związane z układem sercowo-naczyniowym, które były na pierwszym miejscu jeszcze w 2023 r., spadły na drugą pozycję. Ich udział w całkowitej wartości sprzedaży wyniósł 18,8 proc.

Nie tylko leki na cukrzycę odpowiadają za wzrost sprzedaży leków na choroby układu pokarmowego i metaboliczne

Skąd wzrost znaczenia nowego lidera? Część ekspertów, z którymi rozmawiał DGP, wskazuje na modę na odchudzanie poprzez stosowanie popularnych leków na cukrzycę. - Pacjenci regularnie mnie proszą o przepisanie popularnego leku we wstrzykiwaczu, bo chcą schudnąć przed wakacjami, ślubem czy komunią dziecka. Gdy tłumaczę, że każdy lek ma działania niepożądane, a kilka kilogramów łatwiej i skuteczniej stracić, zmieniając dietę i styl życia, nawet się obrażają. Część jakimś sposobem zdobywa te leki, choć są tylko na receptę - mówi nam anonimowo warszawski diabetolog.

Już rok temu pisaliśmy („Chudy jak na ozempicu”, DGP z 1 lipca 2024 r.) o modzie na odchudzanie tzw. analogami GLP-1, naśladującymi działanie naturalnego hormonu inkretynowego, który powoduje uczucie sytości i przez to powoduje chudnięcie. U progu lata 2024 r. leki z tej grupy były trudno dostępne dla osób, które potrzebowały je do walki z cukrzycą, a nie z przyczyn wizerunkowych. Popyt na nie stanowił też zachętę dla fałszerzy.

Choć obecnie nie ma problemu z dostępnością analogów GLP-1, Polacy coraz częściej stosują je poza wskazaniami, a recepty zdarza im się pozyskiwać za pośrednictwem tzw. receptomatów, gdzie podają fałszywe dane dotyczące wagi i wzrostu (jednym ze wskazań do ich stosowania jest nieprawidłowy wskaźnik masy ciała BMI uwzględniający wagę i wzrost).

Coraz więcej osób stosuje leki osłonowe, które odpowiadają za wzrost sprzedaży

Jednak Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarka rodzinna i ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego, zauważa, że sama sprzedaż drogich leków we wstrzykiwaczach nie skutkowałaby wyprzedzeniem leków na choroby kardiologiczne, które, obok schorzeń onkologicznych, wciąż są główną przyczyną śmierci Polaków.

- Nowoczesne leki na cukrzycę stosowane przez niektórych w celu redukcji masy ciała to drogie terapie, kosztujące nawet ponad 1 tys. zł miesięcznie. Na to stać niewiele osób. Na 6 tys. osób zapisanych do mojej poradni podstawowej opieki zdrowotnej stosuje je 30–40 osób – uważa ekspertka. Jej zdaniem kategoria leków na choroby układu pokarmowego i metaboliczne zawdzięcza wzrost inhibitorom pompy protonowej (IPP), które zmniejszają produkcję kwasu solnego w żołądku i tym samym łagodzą objawy zgagi, refluksu czy wrzodów żołądka.

Polacy odżywiają się coraz gorzej

- Wielu kardiologów niemal z automatu przepisuje IPP pacjentom z migotaniem przedsionków czy po zawale razem z lekami przeciwzakrzepowymi, choć nie każdemu pacjentowi kardiologicznemu IPP są potrzebne – zauważa dr Zabielska-Cieciuch.

IPP w postaci popularnego omeprazolu czy polprazolu, które dostępne są zarówno na receptę, jak i bez niej, specjaliści, np. ortopedii, chirurgii czy neurochirurgii, „osłonowo” przepisują pacjentom razem z silnymi lekami przeciwbólowymi.

Wzrost sprzedaży IPP wynika też, zdaniem ekspertki, z coraz gorszego stylu odżywiania się Polaków. - Pacjenci odżywiają się coraz gorzej, piją mocną kawę, mocną herbatę, palą papierosy, co powoduje dolegliwości ze strony żołądka. Zamiast jednak zmienić tryb życia, sięgają po leki. Rozpoznajemy coraz więcej raka żołądka i to w stadium, w którym jest za późno na leczenie, bo zamiast się badać, pacjenci wyciszali ból lekami – mówi dr Zabielska-Cieciuch.