Polscy żołnierze będą pilnować Unii Europejskiej i przez rok staną się trzonem unijnych sił szybkiego reagowania. Gdy zajdzie taka potrzeba, Bruksela będzie mogła wysłać ich nawet 6000 km od domu, by zabezpieczyć interesy Wspólnoty. Czy to początek europejskiej armii? Generał Roman Polko ocenia, jak powinna wyglądać ewolucja europejskich sił zbrojnych, bo to, co jest dziś, pozostawia wiele do życzenia.

Od początku lipca znów na barkach polskich żołnierzy spoczęło zabezpieczenie interesów Unii Europejskiej i rozpoczęli oni swój roczny dyżur w ramach Wyszehradzkiej Grupy Bojowej.

Polscy komandosi na straży Unii Europejskiej

Wyszehradzka Grupa Bojowa jest jedną z 13 unijnych grup bojowych, których powstanie przedstawiciele państw Wspólnoty ustalili jeszcze w 2004 roku. Dotychczas WGB powoływana była trzykrotnie, ostatni raz w pierwszej połowie ubiegłego roku. Nie minęło więc wiele czasu do chwili rozpoczęcia kolejnego dyżuru, a stało się tak na wniosek unijnych urzędników.

- Na wniosek wysokiego przedstawiciela Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa w grudniu ubiegłego roku zdecydowaliśmy się na wystawienie od lipca tego roku do czerwca 2025 roku grupy bojowej w ramach rocznego dyżuru Unii Europejskiej, przygotowania sił szybkiego reagowania, przygotowania sił szybkiego rozmieszczenia – informował w Sejmie wicepremier i minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz.

Trzonem WGB są żołnierze z 6. Brygady Powietrznodesantowej, których wspierają również koledzy z innych jednostek, a także żołnierze z Czech, Węgier i Słowacji. Grupa ta stanowi siły szybkiego reagowania Unii Europejskiej, które w razie kryzysu wysłane mogą być nawet na odległość 6 tys. km od Brukseli. Ich zadaniem może być zarówno prowadzenie misji stabilizacyjnych i operacji pokojowych, jak i udzielanie pomocy humanitarnej. W skład grupy wchodzi 2300 żołnierzy, a zdaniem części komentatorów, grupa ta stanowi coś na wzór zalążka europejskich sił zbrojnych. Czy rzeczywiście?

Nadchodzi armia Unii Europejskiej?

Idea powołania do życia europejskich sił zbrojnych, a nawet unijnego komisarza do spraw obrony odżyła w Polsce po ubiegłorocznej zmianie władzy. W ocenie generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki GROM, który wiele czasu spędził na misjach, sam pomysł nie jest taki zły, choć wiele do życzenia pozostawia jego realizacja.

- Tak naprawdę nie mamy sił europejskich. Bardzo dużo się mówi o siłach Unii Europejskiej, a w praktyce niewiele to oznacza, łącznie z tymi projektami, które nawet uznawano za udane, jak batalion polsko-ukraiński, który w istocie nigdy nie istniał, bo był tylko na papierze – mówi Gazecie Prawnej generał Polko.

Szczególną uwagę zwraca on na konieczność zgrania międzynarodowych jednostek, które jeśli mają działać wspólnie jak jedna pięść, przez długie miesiące, jeśli nie lata, muszą się razem szkolić. Nacisk powinien być kładziony nie tylko na zgranie taktyczne, ale też na osobiste relacje między dowódcami, a takie czasowe powoływanie do życia grup bojowych wcale ich nie buduje.

- Europa powinna wreszcie nauczyć się działać zespołowo, a jeżeli takie grupy są wydzielane, to lepiej już na stałe. Ważne jest, aby ci dowódcy z różnych krajów dobrze się znali, bo przez takie osobiste relacje, kontakty, będą w stanie stworzyć jakiś związek operacyjny, który będzie w stanie działać i w ramach UE, i w ramach NATO. Mam nadzieję, że to w tym kierunku pójdzie, bo w przeciwnym wypadku będzie to taki pic na wodę, który już niejeden raz widziałem – mówi generał Polko.

Przykłady takiej doskonałej współpracy i zgrania dają choćby Holandia i Niemcy. Te dwa kraje od lat blisko współpracują militarnie i niektóre ich jednostki tworzą niemal jedną, spójną całość. Czy tak samo będzie w przypadku unijnych grup bojowych? Na razie nie wiadomo. Pewne jest tylko, że Wyszehradzka Grupa Bojowa, jeśli w ciągu najbliższego roku zostanie wezwana do akcji, od chwili podjęcia politycznej decyzji o misji będzie miała 10 dni, by udać się do celu akcji. W tym przypadku ze zgraniem nie powinno być większych problemów, gdyż jej główną siła uderzeniową jest 18. Bielski Batalion Powietrznodesantowy.